niedziela, 27 listopada 2016

♣ Chapter 2.5

Znalezione obrazy dla zapytania elena 500x220 cryZnalezione obrazy dla zapytania elena 500x220 cry
     Atmosfera w domu Winchester'ów była coraz to gęstsza. Nadszedł moment, kiedy to Caroline musiała wyznać całą prawdę Madeline. Wcześniejsze wyobrażenia tej rozmowy były niczym w porównaniu do tego, jak wygląda to teraz. Nie mogła jednak zrezygnować, zbyt wiele poświęcili dla tej sprawy. 
     Panna Forbes usiadła na krześle. Jej wzrok natrafił na czekające na prawdę oczy Madeline. Poczuła się skrępowana, ale musiała kontynuować co zaczęła. 
— Ponad sześć lat temu zostałaś wampirem, nawet sama nie wiesz jak do tego doszło — powiedziała spokojnie Caroline, a na stoliku położyła dziennik, który brązowowłosa doskonale znała, ale nigdy nie posiadła go w swoje ręce. — Tu są zapiski Twojej matki... Opisywała w nim to, jak Damon nachodził ją i Twojego ojca. Chciał posiąść Cię jako żonę, ale oni nie zamierzali tego robić. Chcieli, aby to był Twój własny wybór — przerwała na chwilę nie wiedząc, czy Madeline nadal ją słucha. — Damon im groził śmiercią, w tym i Twoją. Nie chcieli, aby spotkała Cię krzywda, więc... 
— Więc zgodzili się... — dokończyła za nią Madeline, której łzy stały w oczach. 
     Dopiero teraz tak jakby zauważała, że wszystko łączy się w całość, ale czy to nadal jest prawda? To są tylko niewielkie szczegóły, prawdę zna teraz tylko jedna osoba, którą był jej narzeczony. 
— Zgodzili się, ale mieli inny plan, o którym Ty nie miałaś żadnego pojęcia. Wiedziałaś już wtedy tylko tyle, że oddają Twoją rękę właśnie Salvatore'owi — blondynka mówiła dalej. — Chcieli Cię zabrać z Mystic Falls, a nawet z samej Ameryki. Mieli już załatwione bilety do Europy, ale Damon Was ubiegł. Kiedy Ty byłaś z nami na imprezie u Tyler'a, Twoi rodzice w tym czasie ginęli z jego rąk. Przyczynę podali jako pożar, który on sam wywołał dla zatarcia śladów. Czekał na Ciebie, aż będziesz wracać samochodem od nas. Miałaś wypadek na moście, utonęłaś... Klaus wyznał tylko tyle, że wymazał Ci pamięć z tych wspomnień, abyś nie rozpoznała i nie miała żalu do Damon'a o to, co Ci zrobił... Nie musiał zabijać Twoich rodziców, ale czuł, że tak łatwo Cię nie oddadzą w jego ręce, więc pozbył się problemu...
     Po policzkach Madeline spływały łzy, jedna za drugą. Prawda była taka, że wszystko wydawało się być takie prawdopodobne. Tylko jak to możliwe, że Klaus wymazał jej pamięć? Czy wymazał również samego siebie? Zna go dopiero od trzech lat, nie od sześciu. Była w tym momencie rozdarta, nie wiedziała sama w co wierzyć. Spojrzała na dziennik, który po chwili był w jej rękach. 
     Przejechała opuszkami palców po twardej okładce, a następnie otworzyła jego zawartość. Delikatnie uśmiechnęła się na widok pisma matki. Było ono eleganckie, równe, przejrzyste. Jej matka uwielbiała prowadzić własne pamiętniki, a ona odziedziczyła to po niej. Przerzuciła kartki na ostatni wpis. 
Drogi pamiętniku,     moje ukochane, jedyne dziecko powinno już jutro czuć się bezpieczne, mimo tego, że nie wie co jej grozi. Uwolnimy ją od tego mordercy, krwiopijcy... Nigdy nie wybaczylibyśmy sobie, gdyby jej się coś stało. Nigdy nie pozwolę mu jej dotknąć. Moje dziecko zasługuje na życie takie, jakie sama sobie wybierze. We wszystkim powinna mieć swój własny wybór i zdanie. Teraz jest nie świadoma tego, z kim mamy do czynienia. Nie wie o wampirach, wilkołakach mieszkających w Mystic Falls. Doskonale rozumiem jej złość. Gdyby tylko wiedziała, że nie oddamy jej tak łatwo...      Może to właśnie jutro nadejdzie dla nas wszystkich dobry dzień, gdzie będziemy żyli z dala od tego miejsca i ludzi.  
Damon Salvatore - nigdy nie posiądzie w swoje ręce naszego
jedynego szczęścia, jakim jest nasza ukochana Madeline...

     Brązowowłosa poczuła jak złość zawładnęła jej ciałem o wiele mocniej niż dotychczas. Czuła się oszukana przez człowieka, który niby ją kocha, a ośmielił się skrzywdzić jej rodzinę. Z "miłości" nikt by tak nie postąpił, chyba że psychopata, którym jest on. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko mogło być prawdą. Żyła przez sześć lat z mordercą swojej własnej rodziny pod jednym dachem. 
     Wstała z krzesła, czym zwróciła na siebie uwagę blondynki i młodszego Winchester'a, którzy również poderwali się z miejsc w razie jakiejkolwiek interwencji. Nie wiedzieli co Madeline zamierza, albo co może zrobić pod wpływem gniewu, który wyraźnie ją wypełniał. 
— Idziesz gdzieś? — zapytała niepewnie panna Forbes marszcząc przy tym brwi.
     Panna Pierce przeniosła na nią wzrok, po czym pokiwała twierdząco głową. W wampirzym tempie wybiegła z domu Winchester'ów, gdzie słyszała powoli zanikające przekleństwa Caroline. 
     Skierowała się w stronę pensjonatu. Miała nadzieję, że spotka Damon'a i rozprawi się z nim raz a dobrze. To właśnie z jego ust chciała usłyszeć prawdę. 
     Drzwi otworzyła z impetem, a jej oczom od razu ukazał się Stefan, który mył podłogę w salonie. Mop z wcześniej białego - stał się cały czerwony od krwi, którą czuła już przed samym wyjściem z lasu. Stefan patrzył na nią nieco zmieszanym, ale i pytającym wzrokiem. Wiedział, że coś jest nie tak...
— Co tu się działo do cholery jasnej? — zapytała z nutką złości w głosie. 
— Do Archibald'a i Rosie wpadli starzy znajomi... — powiedział podirytowany wcześniejszą sytuacją. — Trochę rozmowa zeszła na inny tor i oto jej skutki. Gdybym wiedział to wcześniej rozścieliłbym jakąś folię, a tak to muszę obejść się tylko z mopem i wiadrem wody — pokiwał głową na boki. — Stało się coś, Madeline? Nie wyglądasz najlepiej... — zapytał, po czym podparł się w kij. 
— Jedno, proste pytanie... Gdzie jest ten sukinsyn Damon? — zmierzyła go wzrokiem. 
     Stefan poderwał się do pozycji pionowej. Bez powodu Pierce nie wparowała tu jak burza, ani nie pytała o niego z taką złością, gniewem w głosie. Musiał jej czymś zaleźć za skórę. 
— Pojechał z Rosie i Archibald'em do Nowego Jorku — powiedział cicho. — Myślałem, że dał Ci znać, jutro mają tu wrócić, tylko uporządkują jakieś sprawy. Dlaczego pytasz?
— Pociesz się tym, że Twój braciszek ma jeden dzień życia dłużej. Gdyby był tu teraz... To właśnie w tej chwili wydawałby z siebie swój ostatni, marny oddech... 
     Odwróciła się na pięcie i w wampirzym tempie ruszyła do swojego pokoju. Stefan stał jak wryty na środku salonu. Nie miał pojęcia co Damon zrobił, ale nie wyglądało to ciekawie. Bez chwili zastanowienia rzucił wszystko co miał w rękach i wszedł po schodach na górę. Stanął przy drzwiach do pokoju Madeline i zapukał. Panna Pierce otworzyła drzwi, od razu zauważył, że przed momentem płakała. 
— Powiesz mi co się stało między Wami? — zapytał, a ona pokiwała głową twierdząco. 
     Wpuściła go do środka. Usiedli na łóżku, ale oboje milczeli. On nie chciał naciskać na to, aby zaczęła jak najszybciej mówić, choć ciekawość w środku go zżerała. A ona zaś, nie wiedziała od czego zacząć.
     Brązowowłosa opowiedziała mu wszystko czego się dowiedziała. Począwszy od lekarstwa, a skończywszy o wiadomości, że to Damon jest mordercą jej rodziców, a zarazem jej samej. Owszem, czuł w sobie złość na brata, ale nie chciał, aby to było powodem do zabicia go. Rozumiał gniew Madeline... Rozumiał także to, że nie chciała być dłużej wampirem. Pragnęła być na nowo śmiertelną, tak jak i on. Zgodził się, aby oddać właśnie jej lekarstwo. On już przeżył tyle lat, więc może przeżyć kolejne... Ona ma jeszcze szanse na ułożenie sobie życia, założyć rodzinę, mieć dzieci. Chciał jej szczęścia. 
— Damon jest jaki jest, ale wątpię w to, że to właśnie on jest Twoim stwórcą — powiedział. 
— Wszystko na to wskazuje... Nie mogę mu tego podarować, rozumiesz? — spojrzała na niego, ale on tylko ją przytulił, bo zabrakło mu słów na to wszystko. 
     Ma czas do jutra, aby sobie to wszystko poukładać i starać się uratować sytuację. 

(fragment zawiera dużą ilość dialogów, za którą przepraszam)
Znalezione obrazy dla zapytania dean call gif     Dean w tym czasie zatrzymał się w kolejnym motelu na noc. Był w stanie Kansas w rodzinnej miejscowości Lawrence. Po drodze do motelu podjechał pod swój stary dom, z którego niewiele zostało po pożarze. Nie pozostał tam na długo. Wspomnienia do niego powróciły ze zdwojoną siłą, więc czym prędzej stamtąd odjechał. Usiadł na kanapie, gdy nagle w jego kieszeni zaczął wibrować telefon. 
     Zmarszczył brwi, gdy zobaczył, że to kolejny telefon od Madeline. Zwykle starał się je zbywać, ale tym razem postanowił odebrać i poświęcić jej chwilę na rozmowę. 
— Wszystko w porządku, Madeline? — zapytał chrypiącym głosem po odebraniu. 
— Nie wierzę, że w końcu odebrałeś... — powiedziała, a głos zaczął się jej łamać z tego chwilowego szczęścia. — Tak, wszystko w porządku... To znaczy nie jest dobrze, ale może wkrótce się to zmieni. 
— Co się zmieni? — pytał, widocznie bardzo dużo go ominęło od wyjazdu. 
— Początkowo miałam to przed Tobą ukrywać do usranej śmieci, ale... Muszę Ci to w końcu wyznać, może to coś zmieni, a może już nigdy Cię nie zobaczę... Nie wiem, wiem tylko tyle, że teraz albo nigdy. Dean... ja... ja nie jestem tylko człowiekiem... W środku jestem martwa, ale mimo to... 
— Wiem kim jesteś, Madeline... — przerwał jej dukanie przez telefon. — Jesteś wampirem... To był główny powód, dla którego nie wróciłem, bo nie chciałem zrobić Ci krzywdy... Jestem w tych sprawach bezwzględny. Wszystko co jest niezgodne z naturą jaką Bóg stworzył musi zniknąć z powierzchni ziemi... Nic Ci nie zrobiłem, choć miałem ochotę... Powstrzymywała mnie tylko i wyłącznie miłość... 
— Wiedziałeś? — wyszeptała. — Dean, to się wszystko jutro zmieni... Na nowo będę człowiekiem. Caroline i Sam znaleźli lekarstwo, znam swojego stworzyciela... Nic nam nie stanie już na przeszkodzie. Kocham Cię i chcę być z Tobą... Bez Ciebie każdego dnia umieram na nowo, już nie mogę tej rozłąki między nami. Błagam Cię wróć do Mystic Falls, jeśli wszystko się uda... — nie dokończyła, bo ten znowu jej przerwał. 
— Jeśli wszystko się uda zabiorę Cię stamtąd i ułożymy sobie życie... — powiedział, a w oczach miał łzy ze szczęścia, że jest szansa na to, aby wrócić do ukochanych ramion. — Jutro z samego rana wyjeżdżam, przejadę te pieprzone cztery stany, ale mam po co. Będę tego samego dnia albo w nocy.  Kocham Cię. 

           ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽ ✽
Cześć! Znowu nas nachodzę z nowym, krótkim rozdziałem. Zbliżamy się do końca, już niedługo wszystko się okaże i ułoży w jedną całość! 
Niedługo nadrobię zaległości na Waszych blogach, więc spodziewacie się mnie! :)

8 komentarzy:

  1. Pierwsza !
    Stefan z mopem najlepszy! Znów to pewnie fajnie wyglądało :D aż tylko sobie wyobrazić xd
    Dean wiedział ?! :o ooo kurczę... czyli dlatego nie chciał wrócić. Ale skąd wiedział ?
    Czekam na kolejny i chyba ostatni :c kurde zajebisty był ten blog :c i to opowiadanie <3
    Pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :)
      Jeszcze szacuję ten blog na dwa rozdziały w tym epilog :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Dean, w końcu zmądrzałeś! Całe szczęście. W końcu Damon długo nie pożyje.
    Doczekałam się Stefana z mopem. Zrobiłaś to po mistrzowsku, kochana.
    Czekam na następny rozdział ❤
    All the love xxx
    P.S Czekam na twoje komentarze, kochana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      Stefan z mopem według mnie marny, początkowo chciałam żeby to wyszło komicznie, ale stwierdziłam, że komizm tu teraz nie pasuje :>
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Po co po0jechali do nowego jorku ja czuję,że Rosse coś tu namiesza nie poznaję Damona jestem w szoku Stefan rewelacja pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodkości jakich mało !
    Stefek jest jak w serialu - broni Damona, chociaż sam wie, jaki on potrafi być impulsywny. Nie mam mu tego za złe, nigdy nie miałam. Damon to taka chwiejna postać. Z jednej strony to bezwzględny morderca, a z drugiej... ma w sobie coś z człowieka, prawda?
    Madeline miała prawo się zezłościć, znienawidzić go i zechcieć zabić. Zamordował jej rodziców! O ile Panna Forbes i jej kochanek nie wyciągnęli błędnych wniosków.
    I ach, Dean, nareszcie ! Nie podoba mi się to, że wraca tylko dlatego, że Madeline będzie człowiekiem. A co jeśli się nie uda? No cóż... zobaczymy co czas przyniesie.
    Bardzo fajny rozdział. To nic, że krótki! Czasami krócej, znaczy lepiej - naprawdę! :D
    Weny życzę, xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      Też mi nie pasuje taka postawa Dean'a, ale warto ją zrozumieć. Jest bezwzględny dla istot żyjących w niewytłumaczalny czasami sposób, a to że kocha Madeline jako osobę, która mimo wampirzej natury nadal jest taka sama jak x lat wcześniej, nie chce jej skrzywdzić :)
      Pozdrawiam!

      Usuń