ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENĘ +18!
Pobyt nad jeziorem Dunham dobiegł końca. W radości, dobrych humorach, wypoczęci i gotowi do działania - wszyscy byli przygotowani na powrót do Mystic Falls, do domu. Może jednak nie wszyscy...
Caroline przez ostatnie dwa dni kurczowo trzymała się blisko Sam'a Winchester'a, gdy dowiedziała się, że wyjeżdża na jakiś czas do znajomych. Pannę Forbes ucieszył jednak fakt, że wróci najszybciej jak będzie tylko mógł. Od tego momentu zostali oficjalnie parą. Trzymali się na uboczu i szeptali sobie czułe słówka, skradali pocałunki. Wczoraj wyjechał, a ona już miała ochotę się pakować i jechać za nim. Stwierdziła jednak, że sobie to odpuści, ale kiedy przyjedzie będzie przy nim dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Madeline zaś chodziła cały czas przygnębiona faktem, że Dean również myśli o wyjeździe, ale nie o powrocie. Nie chciał jej powiedzieć, jaki jest tego powód. Czuła się z tym źle. Ponownie wyjeżdża, zostawia ją. Zdążyła się na nowo przyzwyczaić do jego obecności w Mystic Falls. Czy znowu będzie cierpiała? Oczywiście, że tak, ale nie chciała tego. Nie chciała wtórnie cierpieć, postanowiła go zatrzymać.
Trzaśnięcie drzwiami od samochodu sprawiło, że odsunęła od siebie te myśli. Damon wsiadł właśnie do samochodu, był gotowy do wyjazdu. Bezgłośnie westchnęła i rozejrzała się wkoło siebie ostatni raz.
Kiedy wsiadła do samochodu, Damon spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Odwzajemniła mu tym samym, tyle że jej był sztuczny, wymuszony. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Widział ją, wtedy gdy rozmawiała z Winchester'em na ławce. Widział jej świeczki w oczach, jak nadmiernie gestykuluje, jakby chciała go przed czymś powstrzymać. Wiedział także, że większa część jej serca należy właśnie do Dean'a. Zanim Madeline trafiła pod jego skrzydła, obserwował tych dwoje. Myślał, że ich pożegnanie, które miało miejsce sześć lat temu będzie tym ostatnim i już nigdy więcej się nie zobaczą. Myślał, że teraz będzie tylko jego, i była. Tylko, że przez te lata nie dopuszczała go do siebie, tak jak on by tego chciał. Nigdy nie byli dla siebie kimś więcej. Chciałby, aby była szczęśliwa. Szczęśliwa z nim, nie z Dean'em. Zdawał sobie sprawę z tego, że ona wolałaby odejść z Winchester'em. Jednakże on jest pieprzonym, samolubnym dupkiem i nie chce jej na to pozwolić. Szczególnie teraz, gdy zaczyna się między nimi dobrze układać. Nie byłby w stanie z niej tak po prostu zrezygnować.
Są już w połowie drogi do Mystic Falls, a żadne z nich nie odezwało się do siebie ani słowem. Nawet Davina, która ostatnio lubiła się wygadać na wszystkie tematy, siedziała z tyłu cicho, czując, że coś jest nie tak. Atmosfera była dusząca, dławiąca. Każde z nich chciało jak najszybciej dojechać do domu i zaszyć się w swoich pokojach lub ulubionych miejscach. Byle by jak najdalej od siebie. Harvelle cicho westchnęła, po czym wyciągnęła telefon, weszła w wiadomości i ustawiła Dean'a jako odbiorcę.
Po godzinie byli już na miejscu. Wszyscy troje wysiedli z samochodu jak najszybciej, zabrali swoje bagaże i rozeszli się do swoich pokoi. Najbardziej śpieszyła się Madeline, nie chciała nikogo widzieć i być widzianą przez innych. Wolała zostać sama w czterech ścianach, pozostać tylko z własnymi myślami.
Weszła do swojego pokoju, po czym drzwi od razu zamknęła na klucz. Spojrzała w stronę okna, jej oczy się zaszkliły. Jedna słona łza poleciała jej po policzku, a z czasem pojawiały się kolejne. Chwyciła za walizkę. Musiała się czymś zająć. Zaczęła wyciągać wszystkie ubrania. Brudne rzucała do kosza na brudną bieliznę, a te w których nie chodziła układała w szafie. Kosmetyki zaniosła do łazienki i poustawiała je na półkach, natomiast resztę poukładała idealnie w szufladach toaletki. Czy pomogło jej to przestać myśleć? Nie.
Usiadła na łóżku, przykrywając się szczelnie ulubionym kocem. Przyłożyła głowę do poduszki i cicho łkała. Dlaczego to wszystko znowu się dzieje do cholery? Pytała samą siebie.
Wyjęła z torebki kluczyki do swojego samochodu, po czym wsiadła i odjechała w stronę domu Winchester'ów. Czuła jak jej ciało wypełnia adrenalina i strach, ale za razem wielkie podniecenie i smutek. Sama do siebie cicho się zaśmiała i pokręciła głową. To, co miała zaraz zrobić było trochę niedorzeczne i szalone. Wiedziała jednak, że tego chciała. Teraz albo nigdy, raz się żyje.
Samochód zaparkowała pod jednym ze sklepów, który był nieopodal domu Winchester'ów. Zanim wysiadła poprawiła swoje włosy, a następnie wyłączyła telefon, który zaraz schowała w głąb torebki. Wysiadła z samochodu i ruszyła chodnikiem przed siebie. Była już późna godzina, więc ulice były puste.
Stanęła przed dużymi, dębowymi drzwiami. Wzięła głęboki wdech, po czym powoli wypuściła powietrze z płuc. Zauważyła, że w żadnym przednim oknie nie świeci się światło. Czyżby się spóźniła? Delikatnie drgnęła słysząc jakąś spadającą rzecz zza drzwi. Ktoś był w domu. Całe szczęście, pomyślała.
Zapukała do drzwi, które po chwili otworzył Dean. Był zaskoczony jej obecnością tutaj. Stali przez chwilę w milczeniu, przyglądając się sobie. Dopiero chwilę później zobaczyła walizki stojące przed drzwiami. Ponownie przeniosła wzrok na mężczyznę, który przeszywał ją swoim spojrzeniem.
Miała wrażenie, że czyta z niej, jak z otwartej księgi. Zadrżała.
— Chciałeś wyjechać bez pożegnania? — zapytała z nutką wyrzutu i smutku w głosie.
Nic nie odpowiedział, tylko przytaknął głową. Nie chciał się z nią żegnać, wyglądałoby to pewnie tak jak przed laty. On miał wtedy świeczki w oczach, jednak nie pozwolił im ujrzeć światła dziennego. Starał się być stanowczy i nieuległy na jej błagania, byleby tylko go nie złamała i nie skłoniła do zostania tutaj, w Mystic Falls. Musiał wyjechać. John, Bobby, Sammy i inni ludzie - oni go potrzebowali.
Uchylił drzwi szerzej, aby mogła swobodnie wejść do środka. Nie spuszczał z niej wzroku, ona zaś cały czas przyglądała się walizkom, a jej oczy lśniły od cisnących się na wierzch łez. Tym razem była o wiele bardziej twarda, niż wcześniej. Złapała go za rękę, a on niespokojnie się poruszył. Cicho westchnął, po czym przyciągnął ją do siebie i zatopił ją w swoich umięśnionych ramionach. Napawał się jej zapachem, który tak bardzo uwielbiał. Poczuł jak obejmuje go mocno i nikle porusza dłońmi po jego plecach.
On zaś jedną ręką gładził ją delikatnie po włosach, a druga wędrowała między jej łopatkami. Przytulona do jego piersi, wsłuchiwała się w bicie jego serca, które teraz oszalało z emocji. Madeline uniosła głowę wyżej, była tak blisko jego ust. W głębi, aż krzyczała, aby w końcu wykonał tak długo wyczekiwany przez nią ruch. Spojrzeli sobie w oczy, aby po chwili złączyć się w pocałunku. Dean zaczął niewinnie, przechodząc zarazem w nieco bardziej żarliwe i namiętne. Gdyby nie to, że była tym kim jest, już dawno pozbawił by ją tchu. Czuła jak strach i niepokój, który jeszcze przed chwilą pożerał ją od środka, rozpłynął się razem z tym pocałunkiem. Po chwili odsunął ją delikatnie od siebie, ponownie zerknął w jej oczy. Zjechała dłonią z jego ramienia, tak aby ich palce się splotły, a następnie poprowadziła go schodami na górę.
Otworzyła pierwsze lepsze drzwi do sypialni, która jak się okazało, była jego sypialnią. Pokój był w ciemnych barwach, z dębowymi meblami i wielkim łożem między oknami. Jego wystrój wcale nie przytłaczał, czuła się w nim dobrze. Stanęli na środku pokoju. Odwróciła się w jego stronę, po czym zaczęła powoli rozpinać guziki od jego koszuli. Słyszała jak jego oddech przyśpiesza, z każdym kolejnym odpiętym guzikiem. Zerknęła na niego z dołu, jego oczy się szkliły. Delikatnie się uśmiechnęła, a następnie przejechała opuszkami palców po jego twarzy, czując przyjemne muskanie zarostu.
Jego koszula zsunęła się po jego ramionach. Ręce Dean'a powędrowały na jej talię. Palcami chwycił za jej koronkową bluzkę, aby po chwili spadła na podłogę. Przylgnęła do niego całym swoim ciałem, a ich usta znowu się połączyły w żarliwym pocałunku. Jej dłonie wędrowały po jego nagim torsie, on zaś błądził po jej plecach. Swoimi pocałunkami zszedł na jej szyję, co sprawiło, że z jej ust wydobyło się przyjemne westchnięcie. Odchyliła głowę do tyłu, a jej usta rozwarły się z przyjemności jaką jej dawał.
Ich rozpalone ciała runęły na łóżko. Pocałunki przeszły na coraz to bardziej wyrafinowane. Wbiła delikatnie swoje palce w jego ramiona, przysuwając się przy tym do niego bliżej. Oddali się sobie w tej przyjemności, rozpaczliwie nawzajem siebie pragnąc. Jego dłonie poruszały się nieustannie wzdłuż jej ciała. Chciała być najbliżej niego jak tylko potrafiła. Chciała uwolnić tęsknotę, jaką czuli względem siebie.
Czuła jak jej ciało się rozpływa pod wpływem pieszczot jakie jej sprawiał. Zanurzyła swoją twarz w jego szyi, obsypując go mokrymi pocałunkami. Z jego ust wydobył się cichy jęk.
Winchester uklęknął nad jej ciałem, a widok jego poczynań sprawił, że poruszyła się niespokojnie, a jej ciało przeleciał przyjemny dreszcz. Swoimi długimi palcami chwycił za jej legginsy, które znalazły swoje miejsce na podłodze. Chwilę później znalazła się w tej samej pozycji co on. Co jakiś czas obdarowywała jego tors pocałunkami, a w między czasie odpinała jego pasek od spodni, guziki i rozsuwała rozporek. Po niedługim czasie byli całkowicie nadzy. Dotykali swoich ciał, jakby chcieli zapamiętać jego każdy milimetr.
Blondyn sprawnie znalazł miejsce między jej udami. Pocałunkami zszedł na jej piersi, następnie na brzuch, aby zaraz ponownie wrócić do jej malinowych ust. Spojrzała w jego oczy z pożądaniem, zaczęła się wiercić, a ciało zaczęło błagać o uwolnienie jej od tej przyjemnej męki. Do czego on mnie doprowadza?!
Spojrzał na nią niepewnie, a ona widząc to pokiwała głową. Ten zaś rozciągnął się nad nią, po czym ustami musnął jej czoło, policzek jak i usta. Westchnęła, objęła go ramionami podziwiając jego cudowne ciało, te napięte mięśnie, które doprowadzały ją do szaleństwa. Ustami musnęła jego ramię kilkakrotnie, w czasie gdy on zaczął się w nią wsuwać. Z ich ust wydobył się jęk przyjemności, a następnie ciężkie oddechy, które łączyły się ze sobą podczas pocałunków. Dean poruszał się w niej tak, że wariowała z rozkoszy. Przesuwała dłońmi po jego nagich plecach, zatrzymując się na pośladkach. Po chwili mężczyzna złączył ich dłonie ze sobą, a następnie założył je nad jej głowę. Krzyczała z rozkoszy, która wędrowała po jej ciele. Jej biodra uniosły się wyżej, dzięki temu wchodził w nią coraz to głębiej. Patrzyli sobie w oczy z uśmiechami, które przerywały westchnięcia, pożądaniem. Po chwili zaczęli obydwoje łkać z tego szczęścia, i z tego co w danym momencie przeżywali. Wtuleni w siebie, nie przerywając uprzednich czynności starali się dotrzeć do końca, który był tak niesamowicie, niebezpiecznie i nieubłagalnie blisko.
Jego ruchy stały się nieco szybsze, niż wcześniej. Krzyczeli swoje imiona, nie spuszczając z siebie wzroku. Przyjemność wzrastała, aż w końcu doszli do końca. Dean opadł obok niej, po czym przytulił ja do siebie i musnął ustami jej czoło. Uśmiechnęli się do siebie, tak jak za dawnych lat. Z miłością, pożądaniem, ale i smutkiem, bo mimo tego co się teraz dzieje, będą musieli wrócić do rzeczywistości, której tak bardzo chcieli uniknąć. Wiadome było to, że znajdą sposób, aby być razem. N a z a w s z e.
Madeline zaś chodziła cały czas przygnębiona faktem, że Dean również myśli o wyjeździe, ale nie o powrocie. Nie chciał jej powiedzieć, jaki jest tego powód. Czuła się z tym źle. Ponownie wyjeżdża, zostawia ją. Zdążyła się na nowo przyzwyczaić do jego obecności w Mystic Falls. Czy znowu będzie cierpiała? Oczywiście, że tak, ale nie chciała tego. Nie chciała wtórnie cierpieć, postanowiła go zatrzymać.
Trzaśnięcie drzwiami od samochodu sprawiło, że odsunęła od siebie te myśli. Damon wsiadł właśnie do samochodu, był gotowy do wyjazdu. Bezgłośnie westchnęła i rozejrzała się wkoło siebie ostatni raz.
Kiedy wsiadła do samochodu, Damon spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Odwzajemniła mu tym samym, tyle że jej był sztuczny, wymuszony. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Widział ją, wtedy gdy rozmawiała z Winchester'em na ławce. Widział jej świeczki w oczach, jak nadmiernie gestykuluje, jakby chciała go przed czymś powstrzymać. Wiedział także, że większa część jej serca należy właśnie do Dean'a. Zanim Madeline trafiła pod jego skrzydła, obserwował tych dwoje. Myślał, że ich pożegnanie, które miało miejsce sześć lat temu będzie tym ostatnim i już nigdy więcej się nie zobaczą. Myślał, że teraz będzie tylko jego, i była. Tylko, że przez te lata nie dopuszczała go do siebie, tak jak on by tego chciał. Nigdy nie byli dla siebie kimś więcej. Chciałby, aby była szczęśliwa. Szczęśliwa z nim, nie z Dean'em. Zdawał sobie sprawę z tego, że ona wolałaby odejść z Winchester'em. Jednakże on jest pieprzonym, samolubnym dupkiem i nie chce jej na to pozwolić. Szczególnie teraz, gdy zaczyna się między nimi dobrze układać. Nie byłby w stanie z niej tak po prostu zrezygnować.
Są już w połowie drogi do Mystic Falls, a żadne z nich nie odezwało się do siebie ani słowem. Nawet Davina, która ostatnio lubiła się wygadać na wszystkie tematy, siedziała z tyłu cicho, czując, że coś jest nie tak. Atmosfera była dusząca, dławiąca. Każde z nich chciało jak najszybciej dojechać do domu i zaszyć się w swoich pokojach lub ulubionych miejscach. Byle by jak najdalej od siebie. Harvelle cicho westchnęła, po czym wyciągnęła telefon, weszła w wiadomości i ustawiła Dean'a jako odbiorcę.
Nie mam pojęcia co powiedziałeś Madeline, ale do cholery, niech Cię szlag. Cokolwiek zrobiłeś napraw to. Od ostatniej Waszej rozmowy jest ciągle przygnębiona. Weź się w garść, chłopie... — D.H.Schowała telefon z powrotem do kieszeni i obserwowała widoki za oknem. Nie miała pojęcia co spowodowało, że Madeline jest cały czas przygnębiona, rozkojarzona. Cały pobyt nad jeziorem Dunham siedziała, odsunięta od rzeczywistości. Kilka razy musieli jej powtarzać, niektóre zdania, bo w ogóle ich nie słuchała, kiedy się do niej mówiło. Wiedziała tylko jedno, musiała to być bardzo nieprzyjemna wiadomość. Czyżby Dean miał zamiar wyjechać zaraz za Sam'em do Bobby'ego? Zapomnieć o Mystic Falls, i co najważniejsze - o Madeline? To mogło być do niego bardzo podobne. Często nieosiągalne rzeczy zostawiał za sobą, od razu tracił nadzieję na ponowne odzyskanie czegoś straconego. Możliwe, że robi to ponownie. Tylko co gorsza, kosztem kogoś innego. On ma uczucia, ale Madeline także! Wrócił, znowu przyzwyczaił ją do swojej obecności, i teraz tak nagle ją porzuca jak malutkiego szczeniaczka na rozdrożu.
Po godzinie byli już na miejscu. Wszyscy troje wysiedli z samochodu jak najszybciej, zabrali swoje bagaże i rozeszli się do swoich pokoi. Najbardziej śpieszyła się Madeline, nie chciała nikogo widzieć i być widzianą przez innych. Wolała zostać sama w czterech ścianach, pozostać tylko z własnymi myślami.
Weszła do swojego pokoju, po czym drzwi od razu zamknęła na klucz. Spojrzała w stronę okna, jej oczy się zaszkliły. Jedna słona łza poleciała jej po policzku, a z czasem pojawiały się kolejne. Chwyciła za walizkę. Musiała się czymś zająć. Zaczęła wyciągać wszystkie ubrania. Brudne rzucała do kosza na brudną bieliznę, a te w których nie chodziła układała w szafie. Kosmetyki zaniosła do łazienki i poustawiała je na półkach, natomiast resztę poukładała idealnie w szufladach toaletki. Czy pomogło jej to przestać myśleć? Nie.
Usiadła na łóżku, przykrywając się szczelnie ulubionym kocem. Przyłożyła głowę do poduszki i cicho łkała. Dlaczego to wszystko znowu się dzieje do cholery? Pytała samą siebie.
Sięgnęła ręką do jednej z szuflad w swojej szafce nocnej, z której wyciągnęła swój pamiętnik i długopis.
"Czy historia lubi się powtarzać? Teraz jestem zdania, że tak. Pamiętasz, jak sześć lat temu żaliłam Ci się po pożegnaniu z D.W? Przychodzę dzisiaj do Ciebie z tą samą sytuacją co kilka lat temu. Czuję się dokładnie tak samo jak wtedy... Jednakże odczuwam to w większym stopniu, niż wcześniej. A wiesz dlaczego? Dlatego, że zostawia mnie kolejny raz ta sama osoba... Ta sama osoba — znowu sprawia, że czuję jedynie ból. Nie chcę go czuć. Ile bym dała, aby został... Co jeśli wyjeżdża z mojego powodu? Obydwoje zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, że nie możemy być razem. Damon nie pozwoli mi odejść. Nawet nie chcę wiedzieć co by to było, gdyby się dowiedział, że cokolwiek nas łączy. Dzisiaj jestem pewna jednego. Nie zostawię tak tego. Skoro on nie jest w stanie zacząć walczyć, to ja zacznę. Ja przejmę pałeczkę. I w razie jakichkolwiek problemów to ja będą robić za jego mur obronny przed Damon'em. Ja jestem tą silniejszą i nie obędę się bez walki. Jak walczyć o to co się kocha — będę walczyć do końca. Wytrwam."Schowała pamiętnik na swoje miejsce i z nowym postanowieniem wstała z łóżka. Czas zacząć działać, pomyślała i otarła swoje łzy z policzków, po czym ruszyła w stronę łazienki. Wzięła szybką, ale porządną kąpiel. Wyszła owinięta tylko cienkim, jedwabnym szlafrokiem, po czym zasiadła przy toaletce. Po twarzy rozprowadziła podkład, oczy delikatnie podkreśliła brązowym cieniem, a rzęsy podkręciła maskarą. Mokre włosy wysuszyła, a następnie je wyprostowała zostawiając rozpuszczone. Stanęła przed szafą, z której wyciągnęła czarną, koronkową bluzkę z krótkim rękawkiem. Do tego dobrała czysto-czarne legginsy i buty na wysokim obcasie. Kiedy już była ubrana, podeszła z powrotem do toaletki, z której wyciągnęła jedną z najlepszych perfum jakie miała, a następnie spryskała nią się gdzieniegdzie. Chwilę później stała tuż przed lustrem, gdzie od góry do dołu się sobie przyglądała. Na swoje ramiona zarzuciła skórzaną kurtkę, a do niewielkiej torebki spakowała telefon i portfel. Była gotowa. Wzięła głęboki wdech i wyszła z domu zupełnie niezauważona przez Damon'a.
Wyjęła z torebki kluczyki do swojego samochodu, po czym wsiadła i odjechała w stronę domu Winchester'ów. Czuła jak jej ciało wypełnia adrenalina i strach, ale za razem wielkie podniecenie i smutek. Sama do siebie cicho się zaśmiała i pokręciła głową. To, co miała zaraz zrobić było trochę niedorzeczne i szalone. Wiedziała jednak, że tego chciała. Teraz albo nigdy, raz się żyje.
Samochód zaparkowała pod jednym ze sklepów, który był nieopodal domu Winchester'ów. Zanim wysiadła poprawiła swoje włosy, a następnie wyłączyła telefon, który zaraz schowała w głąb torebki. Wysiadła z samochodu i ruszyła chodnikiem przed siebie. Była już późna godzina, więc ulice były puste.
Stanęła przed dużymi, dębowymi drzwiami. Wzięła głęboki wdech, po czym powoli wypuściła powietrze z płuc. Zauważyła, że w żadnym przednim oknie nie świeci się światło. Czyżby się spóźniła? Delikatnie drgnęła słysząc jakąś spadającą rzecz zza drzwi. Ktoś był w domu. Całe szczęście, pomyślała.
Zapukała do drzwi, które po chwili otworzył Dean. Był zaskoczony jej obecnością tutaj. Stali przez chwilę w milczeniu, przyglądając się sobie. Dopiero chwilę później zobaczyła walizki stojące przed drzwiami. Ponownie przeniosła wzrok na mężczyznę, który przeszywał ją swoim spojrzeniem.
Miała wrażenie, że czyta z niej, jak z otwartej księgi. Zadrżała.
— Chciałeś wyjechać bez pożegnania? — zapytała z nutką wyrzutu i smutku w głosie.
Nic nie odpowiedział, tylko przytaknął głową. Nie chciał się z nią żegnać, wyglądałoby to pewnie tak jak przed laty. On miał wtedy świeczki w oczach, jednak nie pozwolił im ujrzeć światła dziennego. Starał się być stanowczy i nieuległy na jej błagania, byleby tylko go nie złamała i nie skłoniła do zostania tutaj, w Mystic Falls. Musiał wyjechać. John, Bobby, Sammy i inni ludzie - oni go potrzebowali.
Uchylił drzwi szerzej, aby mogła swobodnie wejść do środka. Nie spuszczał z niej wzroku, ona zaś cały czas przyglądała się walizkom, a jej oczy lśniły od cisnących się na wierzch łez. Tym razem była o wiele bardziej twarda, niż wcześniej. Złapała go za rękę, a on niespokojnie się poruszył. Cicho westchnął, po czym przyciągnął ją do siebie i zatopił ją w swoich umięśnionych ramionach. Napawał się jej zapachem, który tak bardzo uwielbiał. Poczuł jak obejmuje go mocno i nikle porusza dłońmi po jego plecach.
On zaś jedną ręką gładził ją delikatnie po włosach, a druga wędrowała między jej łopatkami. Przytulona do jego piersi, wsłuchiwała się w bicie jego serca, które teraz oszalało z emocji. Madeline uniosła głowę wyżej, była tak blisko jego ust. W głębi, aż krzyczała, aby w końcu wykonał tak długo wyczekiwany przez nią ruch. Spojrzeli sobie w oczy, aby po chwili złączyć się w pocałunku. Dean zaczął niewinnie, przechodząc zarazem w nieco bardziej żarliwe i namiętne. Gdyby nie to, że była tym kim jest, już dawno pozbawił by ją tchu. Czuła jak strach i niepokój, który jeszcze przed chwilą pożerał ją od środka, rozpłynął się razem z tym pocałunkiem. Po chwili odsunął ją delikatnie od siebie, ponownie zerknął w jej oczy. Zjechała dłonią z jego ramienia, tak aby ich palce się splotły, a następnie poprowadziła go schodami na górę.
Otworzyła pierwsze lepsze drzwi do sypialni, która jak się okazało, była jego sypialnią. Pokój był w ciemnych barwach, z dębowymi meblami i wielkim łożem między oknami. Jego wystrój wcale nie przytłaczał, czuła się w nim dobrze. Stanęli na środku pokoju. Odwróciła się w jego stronę, po czym zaczęła powoli rozpinać guziki od jego koszuli. Słyszała jak jego oddech przyśpiesza, z każdym kolejnym odpiętym guzikiem. Zerknęła na niego z dołu, jego oczy się szkliły. Delikatnie się uśmiechnęła, a następnie przejechała opuszkami palców po jego twarzy, czując przyjemne muskanie zarostu.
Jego koszula zsunęła się po jego ramionach. Ręce Dean'a powędrowały na jej talię. Palcami chwycił za jej koronkową bluzkę, aby po chwili spadła na podłogę. Przylgnęła do niego całym swoim ciałem, a ich usta znowu się połączyły w żarliwym pocałunku. Jej dłonie wędrowały po jego nagim torsie, on zaś błądził po jej plecach. Swoimi pocałunkami zszedł na jej szyję, co sprawiło, że z jej ust wydobyło się przyjemne westchnięcie. Odchyliła głowę do tyłu, a jej usta rozwarły się z przyjemności jaką jej dawał.
Ich rozpalone ciała runęły na łóżko. Pocałunki przeszły na coraz to bardziej wyrafinowane. Wbiła delikatnie swoje palce w jego ramiona, przysuwając się przy tym do niego bliżej. Oddali się sobie w tej przyjemności, rozpaczliwie nawzajem siebie pragnąc. Jego dłonie poruszały się nieustannie wzdłuż jej ciała. Chciała być najbliżej niego jak tylko potrafiła. Chciała uwolnić tęsknotę, jaką czuli względem siebie.
Czuła jak jej ciało się rozpływa pod wpływem pieszczot jakie jej sprawiał. Zanurzyła swoją twarz w jego szyi, obsypując go mokrymi pocałunkami. Z jego ust wydobył się cichy jęk.
Winchester uklęknął nad jej ciałem, a widok jego poczynań sprawił, że poruszyła się niespokojnie, a jej ciało przeleciał przyjemny dreszcz. Swoimi długimi palcami chwycił za jej legginsy, które znalazły swoje miejsce na podłodze. Chwilę później znalazła się w tej samej pozycji co on. Co jakiś czas obdarowywała jego tors pocałunkami, a w między czasie odpinała jego pasek od spodni, guziki i rozsuwała rozporek. Po niedługim czasie byli całkowicie nadzy. Dotykali swoich ciał, jakby chcieli zapamiętać jego każdy milimetr.
Blondyn sprawnie znalazł miejsce między jej udami. Pocałunkami zszedł na jej piersi, następnie na brzuch, aby zaraz ponownie wrócić do jej malinowych ust. Spojrzała w jego oczy z pożądaniem, zaczęła się wiercić, a ciało zaczęło błagać o uwolnienie jej od tej przyjemnej męki. Do czego on mnie doprowadza?!
Spojrzał na nią niepewnie, a ona widząc to pokiwała głową. Ten zaś rozciągnął się nad nią, po czym ustami musnął jej czoło, policzek jak i usta. Westchnęła, objęła go ramionami podziwiając jego cudowne ciało, te napięte mięśnie, które doprowadzały ją do szaleństwa. Ustami musnęła jego ramię kilkakrotnie, w czasie gdy on zaczął się w nią wsuwać. Z ich ust wydobył się jęk przyjemności, a następnie ciężkie oddechy, które łączyły się ze sobą podczas pocałunków. Dean poruszał się w niej tak, że wariowała z rozkoszy. Przesuwała dłońmi po jego nagich plecach, zatrzymując się na pośladkach. Po chwili mężczyzna złączył ich dłonie ze sobą, a następnie założył je nad jej głowę. Krzyczała z rozkoszy, która wędrowała po jej ciele. Jej biodra uniosły się wyżej, dzięki temu wchodził w nią coraz to głębiej. Patrzyli sobie w oczy z uśmiechami, które przerywały westchnięcia, pożądaniem. Po chwili zaczęli obydwoje łkać z tego szczęścia, i z tego co w danym momencie przeżywali. Wtuleni w siebie, nie przerywając uprzednich czynności starali się dotrzeć do końca, który był tak niesamowicie, niebezpiecznie i nieubłagalnie blisko.
Jego ruchy stały się nieco szybsze, niż wcześniej. Krzyczeli swoje imiona, nie spuszczając z siebie wzroku. Przyjemność wzrastała, aż w końcu doszli do końca. Dean opadł obok niej, po czym przytulił ja do siebie i musnął ustami jej czoło. Uśmiechnęli się do siebie, tak jak za dawnych lat. Z miłością, pożądaniem, ale i smutkiem, bo mimo tego co się teraz dzieje, będą musieli wrócić do rzeczywistości, której tak bardzo chcieli uniknąć. Wiadome było to, że znajdą sposób, aby być razem. N a z a w s z e.
• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •
Witam. Rozdział miałam gotowy już we wtorek. Postanowiłam jednak Was jeszcze troszeczkę pomęczyć. Jak zauważyliście na początku rozdziału, jest w nim zawarta scena erotyczna. Nigdy nie lubiłam ich pisać, bo uważam, że nie potrafię. Tak więc, jeśli to mało dla Was to przepraszam. Siedziałam nad nim od poniedziałku, codziennie tu zaglądając, czytając i poprawiając. Całe wieczóry spędziłam w książkach (romansach), które posiadam w domu i na swoich starych blogach, które jeszcze nie zdążyły się usunąć! Chwała im za to, bo bym ślęczała nad tym rozdziałem dobry tydzień, jak nie dwa - łkając z bezradności :D
Tym oto rozdziałem kończę pierwszy, zupełnie nieciekawy (moim skromnym zdaniem) sezon. Widzimy się w prologu sezonu drugiego!
Chciałabym Wam wszystkim podziękować bardzo, bardzo mocno za bycie ze mną w tym pierwszym sezonie. Szczególnie Wam: Toporagno, Sight, Enigma, Clairy Blue, Monika, Dellirah, Rayna, Olga, Dora Parkinson — to właśnie Wy jesteście ze mną tutaj najdłużej i to dzięki Wam miałam chęć pisania! Dziękuję bardzo!
Nie spodziewałam się kochana takiej sceny ale oo kurczę - Madeline i Dean. <3 Podejrzewałam że to o nich chodziło kiedy przeczytałam że jest scena +18!
OdpowiedzUsuńKochana nie ma za co ! Ważne że nadal piszesz. ^^ czekamy na sezon drugi :D
Pozdrawiam. ^^
Dziękuję bardzo!
UsuńDrugi sezon już nie długo! :)
Pozdrawiam!
Obstawwiam,że Carolinne pojedzieie z Samem i nie będzie czekać żal mi Damona serce mi pęka Davina nie powinna wtrącać się w sprawy Melanie i Dena czemu wszyscy obwiniają go za rostanie z Melanie i jeszcze to porównanie do porzucenia szczeniaka wkurzyła mnie on dobrze wie co robi to jedyne dobre wyjścieje jeśli nie chce jej zabić po dowiedzeniu się prawdy mam nadzieję,że przed wyjazdem zabije Stefana pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDavina po prostu się martwi.
UsuńDziękuję i pozdrawiam!
Rozdział z sceną ci wyszedł, naprawdę. Lekko się czytało. Starałam się wyłapać błędy ale mi się nie udało. Jejku, teraz na pewno Mad i Dean muszą być razem. Caroline i Sam... mogłam się tego spodziewać xD
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyróżnienie. Nie spodziewałam się go, naprawdę. Ale cieszę się z niego.
I z niecierpliwością czekam na prolog drugiego sezonu i życzę dużo weny.
All the love xxx
Dziękuję bardzo!
UsuńNiedługo się pojawi!
Pozdrawiam! :)
Cześć :D
OdpowiedzUsuńO woooooooow - Madeline i Dean CUDO <3. Rozdział fajny, szkoda, że taki krótki ;c. Oby Damon nie dowiedział się o ich "małej przygodzie" bo Dean będzie martwy, a go trochę polubiłam XD.
Caroline i Sam - ja tego nie czuje, może dlatego, że ich tak mało tutaj jest, a może dlatego że sama postać Caroline pasuje według mnie do kogoś innego, ale never mind. Skoro są szczęśliwi to niech będą :D
Czekam z niecierpliwością na prolog sezonu drugiego - w ogóle mega pomysł z sezonami. Pierwszy raz się chyba z takim czymś spotykam.
Życzę weny i udanej końcówki wakacji.
Buziaki <3
Dziękuję bardzo!
UsuńPozdrawiam! :)
Awwww,rozpłynęłam się...Dobra,wracam do rzeczywistości,ja się takiego czegoś z Deanem nie doczekam xD
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi zaś o całą scenę,to uważam,że była dobra. To dawkowanie napięcia mnie wykańczało xD A to chyba dobrze.
No i brawo Davina,no,bo to przez nią się to wszystko zadziało :D A i teraz dla odmiany trochę mi szkoda Damona,cholercia xD
I jeszcze Sam i Caroline,uwielbiam ich i mam nadzieję,że nieco rozwiniesz ich wątek w 2 sezonie,na który oczywiście czekam :)
Dziękuję za wyróżnienie i pozdrawiam! ;)
Dziękuję bardzo!
UsuńPostaram się rozwinąć wątek z Caroline i Sam'em! :)
Pozdrawiam!
Czeeeeść!
OdpowiedzUsuńNareszcie udało mi się nadrobić zaległości u Ciebie! Bardzo przyjemnie się czytało i dużo się działo, aż nie wiem na czym mam się skupić.
Postać Daviny bardzo mi się spodobała, aczkolwiek mam nadzieję, że jej nienawiść wobec Stefana zniknie jakimś magicznym sposobem. :D Stefan jej nie nakarmił krwią, to kto? okej, podejrzenia padają na jakiegoś przypadkowego faceta, który mógł jej dolać do kawy(czy też do innego trunku) tej krwi. ale czy to na pewno przypadek? czasem się doszukuje jakichś intryg w każdej najmniejszej sprawie. :D
Caroline i Sam. urocza parka, choć fajnie, by było jakbyś coś więcej o nich napisała. :)
no i mój ulubiony trójkąt. no to tak. Damon nie chce dać Madeline wolności nie tylko z powodu egoizmu, ale odnosze wrażenie, że mu na niej zależy. sama nie wiem komu powinnam kibicować. lubię zarówno postać Damona jak i Deana. no ale serce Madelline należy do Deana, więc w sumie nie mam czemu tutaj kibicować. chyba, że coś się zmieni w drugiej części :D czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! trzymaj się! :*
Dziękuję bardzo!
UsuńNiedługo wszystko wyjdzie na jaw co do sprawy z Daviną.
O Caroline i Sam'ie postaram się pisać więcej :)
Pozdrawiam!
Jedna jedyna uwaga co do rozdziału. A mianowicie gdzie są gumki? Znaczy wiem, że wampiry nie zachodzą w ciążę, ale Dean nie wie że jest wampirzycą. Więc to jedyna moja uwaga ;) Rozdział jak zwykle niesamowity. Caro i Sam... nie mogę wymyślić nazwy shipu Cam... Saroline... o nie, nie, nie. Po prostu Caro i Sam XD wiedziałam! Oni musieli być razem (choć zgadzam się, że mogło być ich więcej). Damon no niby trochę mi go szkoda, ale jakoś nie szczególnie, choć zaczęłam go lubić :D Scena +18 <3 Moja ulubiona część rozdziału ( ͡° ͜ʖ ͡°) Chciałabym tak umieć to opisywać jak ty. Jak to czytałam to nagle mi się gorąco w pokoju zrobiło :) Cieszę się, że była to Eline (mogę tak na nią mówić) i Dean. Jak przeczytałam ostrzeżenie na początku rozdziału to tak myślałam, że to oni, ale na chwilę wpadł mi pomysł, że mogłaby to być Eline i Damon :D Czekam na prolog do sezonu drugiego i nie mów, że jest nieciekawie bo to nie prawda ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny!
Pozdrawiam,
Rayna
xoxo
Całkowicie zapomniałam o gumkach! Bloody hell! A dzień wcześniej myślałam o tym, żeby o tym wspomnieć jak będę pisać... Zdarza się :D
UsuńCo do nazwy shipu Caroline i Sam'a - nie pamiętam, ale gdzieś się kiedyś w internecie natknęłam na tą nazwę :D
Dziękuję bardzo, a sezon II już niedługo się pojawi!
Pozdrawiam!
Witam :3
OdpowiedzUsuńW końcu dotarłam! Uważam, Że rozdział Ci wyszedł bardzo dobrze ;) I według mnie poradziłaś z nim sobie w stu procentach, więc głowa do góry!
Sceny erotyczne na pewno są ciężkie do napisania, a mimo tego Ty dałaś radę, więc nie przejmuj się ;)
No to tak...
Damon na pewno nie pozwoli jej odejść, nie teraz... Nie, gdy między nimi jest na tyle dobrze . No, ale co z Deanem? Przecież nie da się ot tak wyrzucić kogoś ze swojego serca, ze swoich myśli, z siebie...
To dla Madeline musi być okropnie ciężki czas. Już raz go straciła, teraz przeżyje to o dwa razy boleśniej. Ciężko jest się pogodzić z odejściem kogoś tak dla nas ważnego, tak nam bliskiego... Zdaję sobie sprawę, że to musi być dla niej niesamowicie ciężkie przeżycie.
Z drugiej strony mamy Caroline i Sama ;) Naszą szczęśliwą parę. Zobaczymy jak to pomiędzy nimi się rozwinie.
Bardzo dobrze opisujesz emocje, szczególnie w tym rozdziale. Dzięki Tobie czytelnikowi łatwiej jest współczuć bohaterowi, albo się z nim cieszyć.
Jestem ciekawa dalszych losów bohaterów, dlatego niecierpliwie czekam na prolog drugiego sezonu ;)
Dziękuję bardzo za komentarze u mnie.
Życzę mnóstwa weny.
Pozdrawiam,
heaven.
Hej! Wreszcie dotarłam, po dość długim czasie nieobecności. W końcu czekały mnie aż trzy rozdziały do nadrobienia i zacierałam rączki, bo - juhuuu - tyle Dean'a! <3
OdpowiedzUsuńZ góry powiem, że skomentuję od razu dwa rozdziały, trochę ze względu czasu, który nieustannie mnie goni, a trochę przez brak weny na komentarze, co - choć wydaje się być marną wymówką - w tym wypadku niestety jest prawdą. Tak więc proszę o odpuszczenie grzechów, postanawiam poprawę. :>
Ogólnie ten wyjazd, który Damon "sprezentował" Made - to było takie kochane z jego strony! W ogóle ta scena w łóżku była taka słodka, że pomyślałam, że serio mogliby być razem. Ja już mówiłam, że między nimi jest jakaś relacja, tylko bardzo skomplikowana. A to, że na miejscu pojawili się Winchesterowie wcale mnie nie dziwi! :D Nie ma imprezy bez Sam'a i Dean'a. :>
A w tym rozdziale wreszcie doszło do tego, na co czekałam już dłuuugo, długo. No i się wreszcie doczekałam! Buzi? A gdzie tam, oni się w tańcu nie... albo dobra, w sumie to się pieprzą. Przepraszam, tak bardzo pasowało mi tutaj to określenie. :D Nie no, ja jestem ogólnie zachwycona. Wiem, że niedługo wszystko się pokomplikuje, bo przecież nie mogłoby być cały czas sielankowo, ale póki jest tak słodko i cudownie, to moje serduszko się bardzo cieszy.
Scena erotyczna jak dla mnie napisana bardzo fajnie - lekko, nie za "ostro" (brakowało mi odpowiedniego słowa, więc uznajmy, że może być ), przyjemnie. Nie masz się więc o co martwić! :)
No i oczywiście gratuluję zakończenia pierwszego sezonu! Jestem z Ciebie bardzo, bardzo dumna! Jestem mega szczęśliwa, że trafiłam do Ciebie, bo tworzysz coś tak wpasowującego się w moje gusta i tak bliskiego mojemu serduszku, że gdybyś teraz zakończyła, to czułabym jakąś pustkę. Te w sumie 12 rozdziałów, licząc z prologiem, to zapewne Twój mały (wielki!!!) sukces i cieszę się nim razem z Tobą. I życzę kolejnych sukcesów! <3
Ściskam,
Sight :)