Drzwi do domu otworzyły się z wyraźnym skrzypnięciem, a w progu stanął Stefan, który patrzył na Damona i Madeline przepraszającym wzrokiem. Zamknął za sobą drzwi i stanął na pierwszym schodku do salonu, dopiero teraz zauważył stojącą przy oknie blondynkę. Wydawała się mu znajoma.
— Cześć Stefciu — rzuciła Davina. — A może raczej, mój stworzycielu.
Młodszy Salvatore zmarszczył brwi. Nie wiedział o co chodzi nieznajomej. Jaki stworzyciel? Dopiero po dłuższej chwili wpatrywania się w nią wiedział, co dziewczyna ma na myśli. Stała się wampirem, i to przez niego.
Nie rozumiał tylko jednego. Jak mogła stać się wampirem, skoro nie nakarmił ją swoją krwią przed śmiercią? Nigdy nie podawał krwi swoim ofiarom.
— Na pewno się Tobą trochę pożywiłem, za co bardzo przepraszam — powiedział nieco ochrypłym głosem. — Jednakże nie nakarmiłem Cię swoją krwią. Musiałaś mieć w sobie krew wampira przed tym zanim Cię dopadłem.
Damon zmierzył wzrokiem swojego brata, po czym zmarszczył brwi. Stefan miał rację, zupełnie o tym zapomniał. Jego brat nigdy nie karmił swoich ofiar. Gdyby tak było, to większość przez niego zabitych osób byłaby teraz wampirami.
— Davina, zatrzymywałaś się gdzieś po drodze? Rozmawiałaś z kimś? — zapytał.
Blondynka zmarszczyła brwi, po czym błądziła wzrokiem po salonie wyraźnie się nad tym zastanawiając. Po chwili delikatnie drgnęła i bezgłośnie westchnęła.
— Zatrzymałam się w Petersburgu w jednym z barów, aby coś zjeść — odpowiedziała. — Podszedł do mnie jakiś facet, z którym przez chwilę rozmawiałam, a potem poszłam do łazienki zostawiając go samego przy moim stoliku. Jak wróciłam to już go nie było, więc dopiłam sok i ruszyłam dalej — dodała. — Czyli mógł mi dolać do soku krwi, a to, że był porzeczkowy to nie zauważyłam w nim czegoś dziwnego — westchnęła głośniej.
— Pamiętasz jak on wyglądał? — zapytała Madeline.
Davina pokręciła głową na boki, dając znać, że nie pamięta nic oprócz tego co przed chwilą powiedziała. Reszta cicho sapnęła z bezradności.
— Trudno — odparł Damon. — Co się stało to się nie odstanie.
Panna Harvelle zmarszczyła mocniej brwi i zmierzyła wzrokiem Stefana, który był nieco zakłopotany całą sytuacją. Było mu na prawdę głupio, że tak wyszło. Dziewczyna napatoczyła mu się w nieodpowiedniej chwili. Wiedział też, że blondynka mu tak szybko tego nie odpuści i jeszcze przez dość długi czas będzie między nimi niemałe spięcie. Jednak doskonale to rozumiał.
Damon sięgnął w głąb swojej kieszeni, z której wyciągnął masywny pierścień. Należał on do Stefana, więc należałoby mu go oddać. Podszedł do brata, po czym przekazał mu go. Młodszy Salvatore spojrzał na niego dziękującym wzrokiem, chwycił za sygnet i założył go na środkowy palec.
Dom Winchesterów, późnym wieczorem
Otworzył lodówkę, z której wyciągnął dwa zimne piwa. Nieśpiesznym krokiem wrócił do salonu, w którym na kanapie siedział Sam oglądając jakiś mecz. Podał młodszemu bratu piwo i zwinnym ruchem nadpoczął swoje, po czym wziął kilka głębszych łyków. Cicho westchnął i spojrzał na Sam'a.
— Dalej się nie dodzwoniłeś do Daviny? — zapytał, a następnie upił kilka kolejnych łyków, gdy młodszy Winchester pokręcił głową na boki.
Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzeli po sobie zdziwieni. Żaden z nich nikogo dzisiaj nie zapraszał. W zasadzie nie mili kogo zaprosić.
Dean wstał z kanapy odkładając w między czasie piwo na stolik. Włosy zmierzwił palcami i podszedł do drzwi. Jego lewa ręka powędrowała do tylej kieszeni, w której miał broń na wszelki wielki wypadek.
Otworzył drzwi, a tuż przed nim ukazała się niedająca znaku życia od tygodnia Davina. Odetchnął z ulgą, kiedy to ją zobaczył.
Nic nie mówiąc podszedł do dziewczyny i ją mocno przytulił. Cieszył się, że nic jej nie jest i w końcu pojawiła się przed ich progiem. Wciągnął ją za rękę do środka i zamknął za sobą drzwi. Przyjrzał się dziewczynie, była nieco poddenerwowana.
— Davina? — z salonu wyszedł Sam, który tak samo jak jego starszy brat podszedł do dziewczyny i ją przytulił. — Gdzieś Ty była przez cały tydzień?
Blondynka lekko się uśmiechnęła. Cieszyła się, że w końcu mogła ich zobaczyć i porozmawiać. Jednak była również trochę zdenerwowana, bojąc się, że Winchester'owie ją rozgryzą i szybko zdadzą sobie sprawę, że jest z nią coś nie tak. Postanowiła szybko odrzucić od siebie tą myśl i zachowywać się jak zawsze.
— Musiałam pozałatwiać kilka spraw zanim tu przyjechałam — odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła. — Zajazd nie mógł zostać pusty, musiałam go sprzedać.
Bracia pokiwali głowami, zgadzając się ze słowami przyjaciółki. Wprowadzili ją do salonu, gdzie wygodnie rozsiadła się na kanapie. Dean podał jej po chwili piwo, które z chęcią chwyciła i upiła kilka jego łyków.
— Walizki masz w samochodzie? — zapytał Sam. — Zaraz je tu przyniosę.
Davina szybko poderwała się z miejsca, aby zatrzymać go przed pójściem do samochodu. Chwyciła go za ramię i lekko się uśmiechnęła, choć nawet nie miała na to ochoty. Długowłosy spojrzał na nią pytająco, a ona cicho westchnęła.
— Tak właściwie to nie zamieszkam z Wami — powiedziała, a oni zmarszczyli czoła. — Okazało się, że mam tu rodzinę ze strony ojca. Odwiedziłam ich i z wielką radością mnie przyjęli do siebie. Chciałabym ich poznać lepiej.
Sam i Dean spojrzeli na siebie i przytaknęli głowami. Uważali, że to wcale nie jest taki zły pomysł. W końcu będzie z rodziną.
— Kim oni są? Znamy ich? — zapytał starszy Winchester.
— Bracia Salvatore, mieszkają na uboczu Mystic Falls — odpowiedziała. — Nie wiem czy ich kojarzycie — dodała i upiła łyk piwa.
— Ja ich nie kojarzę — odezwał się Sam, po czym spojrzał na brata.
Dean zmarszczył brwi. Doskonale wiedział kim oni są, to znaczy tylko jeden z nich. Nie miał pojęcia, że jest ich dwóch. Damon'a Salvatore'a osobiście nie znał, ale wiedział, że jest on narzeczonym Madeline.
— Czyli teraz mieszkasz z Salvatore'ami i Madeline, tak? — zapytał, a Davina przytaknęła głową. — Skoro tego chcesz, to nie ma najmniejszego problemu, ale jak coś to nasze drzwi są otwarte dla Ciebie — lekko się uśmiechnął.
Davina spędziła z Winchester'ami jeszcze kilka godzin. Rozmawiali, śmiali się, płakali. Dawno tak z nimi nie rozmawiała, cieszyła się ich obecnością. Była szczęśliwa, że mimo tego kim się stała może się z nimi nadal kontaktować, gdyż oni nic nie podejrzewali. Dawało jej to tyle radości.
Z samego rana w pensjonacie Salvatore'ów pojawiła się Caroline. Wparowała szybkim krokiem do salonu, jednak nikogo w nim nie było. Bez zastanowienia udała się w kierunku schodów, a po chwili była już na piętrze. Błyskawicznie przemierzyła cały korytarz, po czym weszła bez pukania do pokoju Madeline, która jeszcze spała.
— Madeline! — powiedziała głośniej, a brązowowłosa cicho mruknęła coś pod nosem. — Wstawaj, ileż można spać? Całą wieczność kiedyś prześpisz.
Pierce obróciła się w kierunku przyjaciółki, po czym porządnie się przeciągnęła ziewając. Spojrzała na zegarek, który wisiał na ścianie. Była godzina szósta rano. Skrzywiła się, a następnie przeniosła do pozycji siedzącej.
— Słyszałam, że Stefan powrócił do Mystic Falls — powiedziała tym razem ciszej. — Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? — zapytała lekko oburzona.
— Przyjechał w przedwczoraj nocy, więc po co miałam Cię tutaj ściągać o tej godzinie? — spojrzała na przyjaciółkę, która zmarszczyła brwi.
— No nie wiem, może chciałam go opieprzyć? — burknęła i wstała z łóżka, po czym podeszła do toaletki i przyjrzała się swojemu odbiciu.
Madeline cicho się zaśmiała i również wstała z łóżka. Podchodziła do każdego z okien, aby odsłonić zasłony. Drzwi balkonowe otworzyła na rozcież, aby wpadło trochę świeżego porannego powietrza, które wręcz uwielbiała.
— Jeszcze będziesz miała okazje go opieprzyć — powiedziała po chwili. — Chociaż nie wiem, czy warto. Bardzo to przeżywa. W ogóle nie sypia, męczą go wyrzuty sumienia, a to chyba najlepsza dla niego kara za to co robił.
Panna Forbes po pewnym czasie zastanowienia przytaknęła głową przyznając Madeline rację. Wampiryzm nie służył Stefanowi, zbyt duża żądza krwi robiła z niego potwora. Mówiono na niego Rozpruwacz, nic dziwnego, skoro rozrywał swoje, co niektóre ofiary na części, a następnie mając wyrzuty sumienia składał je w całość. Postanowiła nie naskakiwać na niego. I tak już cierpiał.
— Pomyślałam, że skoczymy na zakupy — powiedziała Car. — Wydaje mi się, że Davinie przydałoby się parę ładnych ubrań, zróbmy jej niespodziankę — uśmiechnęła się. — W sumie polubiłam ją, więc to dla mnie będzie przyjemność.
— Dobry pomysł, a w ogóle widziałaś ją? — zapytała zaciekawiona, nie słyszała, żeby wczoraj wieczorem wróciła do domu.
Caroline uśmiechnęła się lekko do Madeline i przeniosła się na łóżko. Brązowowłosa usiadła przy toaletce i zaczęła rozczesywać swoje długie włosy. Następnie zrobiła sobie delikatny makijaż i podeszła do szafy szukając jakichś ubrań. Te, które jej nie pasowały rzucała na łóżko.
— Widziałam ją wczoraj jak była w drodze do Winchester'ów — odpowiedziała. — Chwilę pogadałyśmy i się rozeszłyśmy — dodała, po czym chwyciła jedną z bluzek jakie Madeline rzuciła na łóżko. — Ugh, jak Ty możesz w tym chodzić?
Pierce zignorowała to co przed chwilą powiedziała Forbes. Po chwili była już gotowa, więc ruszyły na umówione zakupy.
Davina siedziała na fotelu tuż obok kominka, w którym delikatnie tlił się ogień. W jednej ręce trzymała szklankę z Damon'a bourbonem, a w drugiej książkę, którą znalazła na regale. Usłyszała jak ktoś zbliża się do drzwi wejściowych, a po chwili rozbiegło się po domu dość głośne skrzypnięcie.
Odwróciła się w stronę dobiegającego dźwięku, a w drzwiach zobaczyła Madeline wraz z Caroline. W rękach miały po kilka toreb, co wskazywało na to, że były na zakupach. Delikatnie się uśmiechnęła.
— Cześć! — powiedziała do nich wesoło, była w wyjątkowo dobrym humorze.
Z resztą nie tylko ona. Przyjaciółkom też dopisywał cudowny nastrój. Roześmiane podeszły bliżej Daviny i rzuciły torby na kanapę, a zaraz obok usiadły i one. Spojrzały na nową wampirzycę z uśmiechem.
— Widzę, że zakupy udane, nie? — przyjrzała się przyjaciółkom.
— Jak widać — odpowiedziała Caroline. — Spokojnie, nie zapomniałyśmy o Tobie. Też Ci coś kupiłyśmy ładnego — powiedziała zadowolona. — Sama wybierałam!
Caroline podała blondynce cztery torby, które były wypchane ubraniami. Z jednej strony zrobiło się jej z tego powodu miło, a z drugiej trochę dziwnie.
— Na... na prawdę nie musiałyście — wydukała zawstydzona.
Madeline machnęła ręką, chcąc dać tym znać pannie Harvelle, aby zajrzała co jest w środku. Ona zaś posłusznie włożyła rękę do jednej z toreb i wyciągnęła ubrania. Zaczęła je przeglądać. Było ich strasznie dużo, z pewnością zapcha nimi całą szafę, która na dzień dzisiejszy świeci pustkami.
— Dziękuję, wszystko jest na prawdę ładne — powiedziała z uśmiechem. — Em, a tak poza tym jest sprawa, Madeline — dodała niepewnie.
Brązowowłosa spojrzała na nią pytająco, domyśliła się, że pewnie chodzi o braci Winchester. W końcu się z nimi spotkała.
— Powiedziałam im, że jestem rodziną z Damon'em i Stefanem — zaczęła. — Chcieliby się z nami wszystkimi spotkać. Oczywiście jeszcze nas nie umówiłam, powiedziałam, że najpierw muszę z Wami porozmawiać. W końcu to wszystko zależy od Was, nie chciałam ich Wam na siłę pchać do domu.
Madeline spojrzała na Davinę, a następnie na Caroline. Zastanawiała się, czy to dobry pomysł, aby się wszyscy razem spotkali. Najbardziej chodziło tutaj o Dean'a i Damon'a. Nie chciała, żeby starszy Salvatore zobaczył, że coś wisi w powietrzu. Z drugiej strony byłoby to dobre zapewnienie Winchester'ów, że nie są wampirami, choć pewnie nawet ich o to nie podejrzewali.
— Pogadam jutro z Damon'em i Stefanem, potem dam Ci znać — odpowiedziała.
Późnym wieczorem w domu Winchester'ów rozbrzmiało głośne pukanie do drzwi. Sam stanął przy drzwiach, po czym je otworzył. Przed sobą zobaczył uśmiechniętego, starego przyjaciela.
— Castiel? Co ty tutaj robisz o tej porze? — zapytał zaskoczony jego nagłym przybyciem do Mystic Falls.
— Przyszedłem powitać nowych sąsiadów — na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. — Zaskoczony?
Castiel'a poznali kilka lat temu podczas jednych z łowów. Był on za razem czarownikiem, jak i łowcą. Od razu zdobył zaufanie, jak i przyjaźń braci Winchester. Dlatego też przyznał się im do swojej nadludzkiej zdolności, jaką była magia. Sam'a i Dean'a wcale to nie zaskoczyło. Na świecie istniało wiele potworów i ludzi z nadludzkimi umiejętnościami.
— Postanowiłem się wyprowadzić z Iowy, potrzebuję czegoś nowego, jakiejś zmiany — uśmiechnął się ponownie. — Jest Dean?
Młodszy Winchester pokiwał twierdząco głową i wpuścił przyjaciela do środka. Zamknął za sobą drzwi i podążył za Castiel'em, który zmierzał ku salonie. Dean słysząc kroki, podniósł się z kanapy, po czym odwrócił w stronę wejścia.
Jego oczom ukazał się Novak. Widok przyjaciela wywołał u niego mimowolny uśmiech. Padli sobie w ramiona, a po chwili siedzieli już na kanapie.
— A więc zawitałeś do Mystic Falls? Potrzebujesz czegoś nowego? — zaśmiał się Dean. — Po prostu przyznaj się, że za nami strasznie tęskniłeś.
— Nie, po prostu obserwowałem Was ze swojej magicznej kuli i widząc jak się obijacie, to postanowiłem Was ruszyć trochę do roboty — zakpił, a bracia popatrzyli po sobie z dziwnymi minami. — A tak serio, to nie żartuję — powiedział. — Na prawdę przyjechałem tutaj, aby Was zaciągnąć na łowy wampirów. Jesteście tu ponad miesiąc, a zabiliście tylko jednego wampira, wstyd i hańba — dodał przyglądając się braciom.
— Ciężko znaleźć tu wampira, od dawna nikt nie polował, a za dnia nie wychodzą, przecież słońce je zabija — powiedział Sam. — Z resztą, myślę, że nie ma tu więcej wampirów, nikt nie jest podejrzany, a obserwujemy każdego — dodał.
Castiel prychnął pod nosem, kręcąc przy tym głową na boki.
— A nie domyśliliście się, że mogli znaleźć sposób na dzienne przechadzki? W Nowym Orleanie spotkałem czarownicę, w sumie całkiem ładną — szturchnął Dean'a z uśmiechem — i wypaplała się na temat niejakiego zaklęcia, które ułatwia wampirom życie za dnia. Mogą swobodnie poruszać się w słońcu. Niestety nic więcej nie powiedziała, ale to i tak nam dużo daje, nie? — przyjrzał się każdemu z osobna. — Teraz tylko trzeba je zdemaskować.
Nie rozumiał tylko jednego. Jak mogła stać się wampirem, skoro nie nakarmił ją swoją krwią przed śmiercią? Nigdy nie podawał krwi swoim ofiarom.
— Na pewno się Tobą trochę pożywiłem, za co bardzo przepraszam — powiedział nieco ochrypłym głosem. — Jednakże nie nakarmiłem Cię swoją krwią. Musiałaś mieć w sobie krew wampira przed tym zanim Cię dopadłem.
Damon zmierzył wzrokiem swojego brata, po czym zmarszczył brwi. Stefan miał rację, zupełnie o tym zapomniał. Jego brat nigdy nie karmił swoich ofiar. Gdyby tak było, to większość przez niego zabitych osób byłaby teraz wampirami.
— Davina, zatrzymywałaś się gdzieś po drodze? Rozmawiałaś z kimś? — zapytał.
Blondynka zmarszczyła brwi, po czym błądziła wzrokiem po salonie wyraźnie się nad tym zastanawiając. Po chwili delikatnie drgnęła i bezgłośnie westchnęła.
— Zatrzymałam się w Petersburgu w jednym z barów, aby coś zjeść — odpowiedziała. — Podszedł do mnie jakiś facet, z którym przez chwilę rozmawiałam, a potem poszłam do łazienki zostawiając go samego przy moim stoliku. Jak wróciłam to już go nie było, więc dopiłam sok i ruszyłam dalej — dodała. — Czyli mógł mi dolać do soku krwi, a to, że był porzeczkowy to nie zauważyłam w nim czegoś dziwnego — westchnęła głośniej.
— Pamiętasz jak on wyglądał? — zapytała Madeline.
Davina pokręciła głową na boki, dając znać, że nie pamięta nic oprócz tego co przed chwilą powiedziała. Reszta cicho sapnęła z bezradności.
— Trudno — odparł Damon. — Co się stało to się nie odstanie.
Panna Harvelle zmarszczyła mocniej brwi i zmierzyła wzrokiem Stefana, który był nieco zakłopotany całą sytuacją. Było mu na prawdę głupio, że tak wyszło. Dziewczyna napatoczyła mu się w nieodpowiedniej chwili. Wiedział też, że blondynka mu tak szybko tego nie odpuści i jeszcze przez dość długi czas będzie między nimi niemałe spięcie. Jednak doskonale to rozumiał.
Damon sięgnął w głąb swojej kieszeni, z której wyciągnął masywny pierścień. Należał on do Stefana, więc należałoby mu go oddać. Podszedł do brata, po czym przekazał mu go. Młodszy Salvatore spojrzał na niego dziękującym wzrokiem, chwycił za sygnet i założył go na środkowy palec.
Dom Winchesterów, późnym wieczorem
Otworzył lodówkę, z której wyciągnął dwa zimne piwa. Nieśpiesznym krokiem wrócił do salonu, w którym na kanapie siedział Sam oglądając jakiś mecz. Podał młodszemu bratu piwo i zwinnym ruchem nadpoczął swoje, po czym wziął kilka głębszych łyków. Cicho westchnął i spojrzał na Sam'a.
— Dalej się nie dodzwoniłeś do Daviny? — zapytał, a następnie upił kilka kolejnych łyków, gdy młodszy Winchester pokręcił głową na boki.
Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzeli po sobie zdziwieni. Żaden z nich nikogo dzisiaj nie zapraszał. W zasadzie nie mili kogo zaprosić.
Dean wstał z kanapy odkładając w między czasie piwo na stolik. Włosy zmierzwił palcami i podszedł do drzwi. Jego lewa ręka powędrowała do tylej kieszeni, w której miał broń na wszelki wielki wypadek.
Otworzył drzwi, a tuż przed nim ukazała się niedająca znaku życia od tygodnia Davina. Odetchnął z ulgą, kiedy to ją zobaczył.
Nic nie mówiąc podszedł do dziewczyny i ją mocno przytulił. Cieszył się, że nic jej nie jest i w końcu pojawiła się przed ich progiem. Wciągnął ją za rękę do środka i zamknął za sobą drzwi. Przyjrzał się dziewczynie, była nieco poddenerwowana.
— Davina? — z salonu wyszedł Sam, który tak samo jak jego starszy brat podszedł do dziewczyny i ją przytulił. — Gdzieś Ty była przez cały tydzień?
Blondynka lekko się uśmiechnęła. Cieszyła się, że w końcu mogła ich zobaczyć i porozmawiać. Jednak była również trochę zdenerwowana, bojąc się, że Winchester'owie ją rozgryzą i szybko zdadzą sobie sprawę, że jest z nią coś nie tak. Postanowiła szybko odrzucić od siebie tą myśl i zachowywać się jak zawsze.
— Musiałam pozałatwiać kilka spraw zanim tu przyjechałam — odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła. — Zajazd nie mógł zostać pusty, musiałam go sprzedać.
Bracia pokiwali głowami, zgadzając się ze słowami przyjaciółki. Wprowadzili ją do salonu, gdzie wygodnie rozsiadła się na kanapie. Dean podał jej po chwili piwo, które z chęcią chwyciła i upiła kilka jego łyków.
— Walizki masz w samochodzie? — zapytał Sam. — Zaraz je tu przyniosę.
Davina szybko poderwała się z miejsca, aby zatrzymać go przed pójściem do samochodu. Chwyciła go za ramię i lekko się uśmiechnęła, choć nawet nie miała na to ochoty. Długowłosy spojrzał na nią pytająco, a ona cicho westchnęła.
— Tak właściwie to nie zamieszkam z Wami — powiedziała, a oni zmarszczyli czoła. — Okazało się, że mam tu rodzinę ze strony ojca. Odwiedziłam ich i z wielką radością mnie przyjęli do siebie. Chciałabym ich poznać lepiej.
Sam i Dean spojrzeli na siebie i przytaknęli głowami. Uważali, że to wcale nie jest taki zły pomysł. W końcu będzie z rodziną.
— Kim oni są? Znamy ich? — zapytał starszy Winchester.
— Bracia Salvatore, mieszkają na uboczu Mystic Falls — odpowiedziała. — Nie wiem czy ich kojarzycie — dodała i upiła łyk piwa.
— Ja ich nie kojarzę — odezwał się Sam, po czym spojrzał na brata.
Dean zmarszczył brwi. Doskonale wiedział kim oni są, to znaczy tylko jeden z nich. Nie miał pojęcia, że jest ich dwóch. Damon'a Salvatore'a osobiście nie znał, ale wiedział, że jest on narzeczonym Madeline.
— Czyli teraz mieszkasz z Salvatore'ami i Madeline, tak? — zapytał, a Davina przytaknęła głową. — Skoro tego chcesz, to nie ma najmniejszego problemu, ale jak coś to nasze drzwi są otwarte dla Ciebie — lekko się uśmiechnął.
Davina spędziła z Winchester'ami jeszcze kilka godzin. Rozmawiali, śmiali się, płakali. Dawno tak z nimi nie rozmawiała, cieszyła się ich obecnością. Była szczęśliwa, że mimo tego kim się stała może się z nimi nadal kontaktować, gdyż oni nic nie podejrzewali. Dawało jej to tyle radości.
Z samego rana w pensjonacie Salvatore'ów pojawiła się Caroline. Wparowała szybkim krokiem do salonu, jednak nikogo w nim nie było. Bez zastanowienia udała się w kierunku schodów, a po chwili była już na piętrze. Błyskawicznie przemierzyła cały korytarz, po czym weszła bez pukania do pokoju Madeline, która jeszcze spała.
— Madeline! — powiedziała głośniej, a brązowowłosa cicho mruknęła coś pod nosem. — Wstawaj, ileż można spać? Całą wieczność kiedyś prześpisz.
Pierce obróciła się w kierunku przyjaciółki, po czym porządnie się przeciągnęła ziewając. Spojrzała na zegarek, który wisiał na ścianie. Była godzina szósta rano. Skrzywiła się, a następnie przeniosła do pozycji siedzącej.
— Słyszałam, że Stefan powrócił do Mystic Falls — powiedziała tym razem ciszej. — Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? — zapytała lekko oburzona.
— Przyjechał w przedwczoraj nocy, więc po co miałam Cię tutaj ściągać o tej godzinie? — spojrzała na przyjaciółkę, która zmarszczyła brwi.
— No nie wiem, może chciałam go opieprzyć? — burknęła i wstała z łóżka, po czym podeszła do toaletki i przyjrzała się swojemu odbiciu.
Madeline cicho się zaśmiała i również wstała z łóżka. Podchodziła do każdego z okien, aby odsłonić zasłony. Drzwi balkonowe otworzyła na rozcież, aby wpadło trochę świeżego porannego powietrza, które wręcz uwielbiała.
— Jeszcze będziesz miała okazje go opieprzyć — powiedziała po chwili. — Chociaż nie wiem, czy warto. Bardzo to przeżywa. W ogóle nie sypia, męczą go wyrzuty sumienia, a to chyba najlepsza dla niego kara za to co robił.
Panna Forbes po pewnym czasie zastanowienia przytaknęła głową przyznając Madeline rację. Wampiryzm nie służył Stefanowi, zbyt duża żądza krwi robiła z niego potwora. Mówiono na niego Rozpruwacz, nic dziwnego, skoro rozrywał swoje, co niektóre ofiary na części, a następnie mając wyrzuty sumienia składał je w całość. Postanowiła nie naskakiwać na niego. I tak już cierpiał.
— Pomyślałam, że skoczymy na zakupy — powiedziała Car. — Wydaje mi się, że Davinie przydałoby się parę ładnych ubrań, zróbmy jej niespodziankę — uśmiechnęła się. — W sumie polubiłam ją, więc to dla mnie będzie przyjemność.
— Dobry pomysł, a w ogóle widziałaś ją? — zapytała zaciekawiona, nie słyszała, żeby wczoraj wieczorem wróciła do domu.
Caroline uśmiechnęła się lekko do Madeline i przeniosła się na łóżko. Brązowowłosa usiadła przy toaletce i zaczęła rozczesywać swoje długie włosy. Następnie zrobiła sobie delikatny makijaż i podeszła do szafy szukając jakichś ubrań. Te, które jej nie pasowały rzucała na łóżko.
— Widziałam ją wczoraj jak była w drodze do Winchester'ów — odpowiedziała. — Chwilę pogadałyśmy i się rozeszłyśmy — dodała, po czym chwyciła jedną z bluzek jakie Madeline rzuciła na łóżko. — Ugh, jak Ty możesz w tym chodzić?
Pierce zignorowała to co przed chwilą powiedziała Forbes. Po chwili była już gotowa, więc ruszyły na umówione zakupy.
Davina siedziała na fotelu tuż obok kominka, w którym delikatnie tlił się ogień. W jednej ręce trzymała szklankę z Damon'a bourbonem, a w drugiej książkę, którą znalazła na regale. Usłyszała jak ktoś zbliża się do drzwi wejściowych, a po chwili rozbiegło się po domu dość głośne skrzypnięcie.
Odwróciła się w stronę dobiegającego dźwięku, a w drzwiach zobaczyła Madeline wraz z Caroline. W rękach miały po kilka toreb, co wskazywało na to, że były na zakupach. Delikatnie się uśmiechnęła.
— Cześć! — powiedziała do nich wesoło, była w wyjątkowo dobrym humorze.
Z resztą nie tylko ona. Przyjaciółkom też dopisywał cudowny nastrój. Roześmiane podeszły bliżej Daviny i rzuciły torby na kanapę, a zaraz obok usiadły i one. Spojrzały na nową wampirzycę z uśmiechem.
— Widzę, że zakupy udane, nie? — przyjrzała się przyjaciółkom.
— Jak widać — odpowiedziała Caroline. — Spokojnie, nie zapomniałyśmy o Tobie. Też Ci coś kupiłyśmy ładnego — powiedziała zadowolona. — Sama wybierałam!
Caroline podała blondynce cztery torby, które były wypchane ubraniami. Z jednej strony zrobiło się jej z tego powodu miło, a z drugiej trochę dziwnie.
— Na... na prawdę nie musiałyście — wydukała zawstydzona.
Madeline machnęła ręką, chcąc dać tym znać pannie Harvelle, aby zajrzała co jest w środku. Ona zaś posłusznie włożyła rękę do jednej z toreb i wyciągnęła ubrania. Zaczęła je przeglądać. Było ich strasznie dużo, z pewnością zapcha nimi całą szafę, która na dzień dzisiejszy świeci pustkami.
— Dziękuję, wszystko jest na prawdę ładne — powiedziała z uśmiechem. — Em, a tak poza tym jest sprawa, Madeline — dodała niepewnie.
Brązowowłosa spojrzała na nią pytająco, domyśliła się, że pewnie chodzi o braci Winchester. W końcu się z nimi spotkała.
— Powiedziałam im, że jestem rodziną z Damon'em i Stefanem — zaczęła. — Chcieliby się z nami wszystkimi spotkać. Oczywiście jeszcze nas nie umówiłam, powiedziałam, że najpierw muszę z Wami porozmawiać. W końcu to wszystko zależy od Was, nie chciałam ich Wam na siłę pchać do domu.
Madeline spojrzała na Davinę, a następnie na Caroline. Zastanawiała się, czy to dobry pomysł, aby się wszyscy razem spotkali. Najbardziej chodziło tutaj o Dean'a i Damon'a. Nie chciała, żeby starszy Salvatore zobaczył, że coś wisi w powietrzu. Z drugiej strony byłoby to dobre zapewnienie Winchester'ów, że nie są wampirami, choć pewnie nawet ich o to nie podejrzewali.
— Pogadam jutro z Damon'em i Stefanem, potem dam Ci znać — odpowiedziała.
Późnym wieczorem w domu Winchester'ów rozbrzmiało głośne pukanie do drzwi. Sam stanął przy drzwiach, po czym je otworzył. Przed sobą zobaczył uśmiechniętego, starego przyjaciela.
— Castiel? Co ty tutaj robisz o tej porze? — zapytał zaskoczony jego nagłym przybyciem do Mystic Falls.
— Przyszedłem powitać nowych sąsiadów — na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. — Zaskoczony?
Castiel'a poznali kilka lat temu podczas jednych z łowów. Był on za razem czarownikiem, jak i łowcą. Od razu zdobył zaufanie, jak i przyjaźń braci Winchester. Dlatego też przyznał się im do swojej nadludzkiej zdolności, jaką była magia. Sam'a i Dean'a wcale to nie zaskoczyło. Na świecie istniało wiele potworów i ludzi z nadludzkimi umiejętnościami.
— Postanowiłem się wyprowadzić z Iowy, potrzebuję czegoś nowego, jakiejś zmiany — uśmiechnął się ponownie. — Jest Dean?
Młodszy Winchester pokiwał twierdząco głową i wpuścił przyjaciela do środka. Zamknął za sobą drzwi i podążył za Castiel'em, który zmierzał ku salonie. Dean słysząc kroki, podniósł się z kanapy, po czym odwrócił w stronę wejścia.
Jego oczom ukazał się Novak. Widok przyjaciela wywołał u niego mimowolny uśmiech. Padli sobie w ramiona, a po chwili siedzieli już na kanapie.
— A więc zawitałeś do Mystic Falls? Potrzebujesz czegoś nowego? — zaśmiał się Dean. — Po prostu przyznaj się, że za nami strasznie tęskniłeś.
— Nie, po prostu obserwowałem Was ze swojej magicznej kuli i widząc jak się obijacie, to postanowiłem Was ruszyć trochę do roboty — zakpił, a bracia popatrzyli po sobie z dziwnymi minami. — A tak serio, to nie żartuję — powiedział. — Na prawdę przyjechałem tutaj, aby Was zaciągnąć na łowy wampirów. Jesteście tu ponad miesiąc, a zabiliście tylko jednego wampira, wstyd i hańba — dodał przyglądając się braciom.
— Ciężko znaleźć tu wampira, od dawna nikt nie polował, a za dnia nie wychodzą, przecież słońce je zabija — powiedział Sam. — Z resztą, myślę, że nie ma tu więcej wampirów, nikt nie jest podejrzany, a obserwujemy każdego — dodał.
Castiel prychnął pod nosem, kręcąc przy tym głową na boki.
— A nie domyśliliście się, że mogli znaleźć sposób na dzienne przechadzki? W Nowym Orleanie spotkałem czarownicę, w sumie całkiem ładną — szturchnął Dean'a z uśmiechem — i wypaplała się na temat niejakiego zaklęcia, które ułatwia wampirom życie za dnia. Mogą swobodnie poruszać się w słońcu. Niestety nic więcej nie powiedziała, ale to i tak nam dużo daje, nie? — przyjrzał się każdemu z osobna. — Teraz tylko trzeba je zdemaskować.
Dobry wieczór! Przybywam do Was z nowym rozdziałem, po tak krótkim czasie od poprzedniego. Tym razem sprawniej mi się go pisało, ale mam do niego mieszane uczucia. Moja wena tymczasowo jest trochę wyczerpana, związku z tym proszę o wybaczenie! Postaram się poprawiać z rozdziału na rozdział. Nie wiem, czy to będzie ostatni rozdział przed moim wyjazdem, czy końcem lipca/początkiem sierpnia pojawi się kolejny. Zależy od tego jak sprawy się potoczą.
Dziękuję za Wasze komentarze, dają mi dużego i bardzo mocnego kopa do dalszego działania. Jest mi strasznie miło, że mam dla kogo pisać :) DZIĘKUJĘ!
Cześć! Jestem pierwsza! :) Ale mi się udało :D Weszłam na bloga, patrzę, a tu nowy rozdział! :D
OdpowiedzUsuńDaj mi chwilkę, tylko przeczytam i od razu piszę resztę...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJeju... głupia burza -,-
UsuńPrzyszła w momencie, gdy ja zaczęłam czytać.. no myślałam, że to jakiś żart.
Dzień mam zaległości... :( Przepraszam Cię za niego.
Ale wracając do opowiadania.. To kto i dlaczego? :O Po co zmieniać Davine w wampira?
Z każdym rozdziałem coraz więcej pytań :D
Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam Castliel'a. Uwielbiam go, ale szok, że nie jest on aniołkiem. :O
Ogólnie rozdział fantastyczny ;D Uwielbiam twoje opowiadanie :))
Czekam na kolejny rozdział!
Życzę dużo weny i czasu.
Pozdrawiam! <3
A to ci burza, nie miała kiedy przyjść :D hehe
UsuńZ każdym rozdziałem znajdą się odpowiedzi na Twoje pytania :)
Też uwielbiam Castiela <3
Dziękuję za miłe słowa!
Pozdrawiam!
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńBiedny Stefcio, wyrzuty sumienia mu się włączyły! Yhh, no dobra, trochę mi go szkoda. No i teraz pojawia nam się pytanie - co to za typ dolał Davinie krwi do drinka? Zazwyczaj dawało się tabletki gwałtu albo coś, ale ważne jest, żeby łamać reguły. xD Ale wracając - kto i dlaczego?
Hmm, Winchesterowie wiedzą już, że w Mystic Falls jednak natrafią na wampiry. A do tego szykuje się wspólne spotkanie z Salvatorami i czuję, że to nie wypadnie dobrze. Coś się święci.
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, no opowiadaj nam już, co to się stanie! :>
Ściskam! :3
Witam! :)
UsuńWszystkie odpowiedzi na pytania będą w kolejnych rozdziałach się pojawiać, a do tego będą przychodziły nowe :D
Zobaczymy jak potoczy się sprawa. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz i przeczytanie :)
O faktycznie szybko :D
OdpowiedzUsuńA to ciekawe,kto mógłby chcieć zmienić Davinię w wampira. I jeszcze w Petersburgu,nono... I dobrze,że nie zrobiła niczego głupiego w stosunku do Stefana.
I OMG,Cas,ty nie jesteś aniołem! Żebyś widziała moją minę,jak przeczytałam,że jest czarownikiem xD No i żarty się go trzymają,o kurczę,będzie fajnie :D A no i ciekawa jestem,co za czarownica,skoro Davina jest w pewnym stopniu już tutaj.
Zdecydowanie ten rozdział Ci wyszedł,skoro mam tyle pytań! Pozdrawiam
Miałam dobre dni na pisanie :D
UsuńNa początku miał być aniołem, ale w trakcie pisania stwierdziłam, że dam mu inna rolę do odegrania :)
Chciałabym zobaczyć tą Twoją minę, haha :D
Dziękuję i pozdrawiam!
Niech jadą do nowego Orleanu tam na pewno poznają Klausa Błagam niech Stefan będzie 2 ofiara braci obawiam się tej Kolacji niech bracia ją odwołają i jadą do Nowego Orleanu tylko żeby nie kszywdzili Klausa żauję,że Carolinne nie wygarneła Stefanowi Trochę dziwne,że Carolinne nie jest zazdrosna o Sama więcej Sama pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa razie pozostaną w Mystic Falls. Zastanawiam się za każdym razem, dlaczego tak nie lubisz Stefana? :D
UsuńPozdrawiam!
Kto chciałby zmienić Davinę w wampira? Jak zareagują Dean i Sam gdy dowiedzą sie o tym, że jest wampirem? W Nowym Orealnie? Czarownica? Kurna mać (staram się nie przeklinać) Cieszyłam się jak głupi do sera, że nowy rozdział, a teraz nie będę mogła spać po nocach myśląc nad odpowiedziami na moje pytania.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci abyś się utopiła w morzu weny! ;*
Pozdrawiam,
Rayna
xoxo
PS. Zapomniałabym... CASTIEL! OMG! Boże jak ja go kocham! <3
Tyle pytań, a tak mało (jak na razie) odpowiedzi :D
UsuńPrzepraszam za nieprzespane noce, o ile je miałaś :D :)
Staram się topić, ale coś mi ostatnio nie wychodzi :(
Pozdrawiam i dziękuję!
Pojawił się Castiel *.* Dziękuję ci za niego.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo ciekawy. Moim zdaniem ktoś zamienił Davinę w wampira, żeby poczuła się jak one gdy się je ściga. Wiem, dziwnie to napisałam xD
Czekam na następny :)
Dziękuje za komentarz :)
All the love xxx
Ciekawe podejrzenia :)
UsuńDziękuję bardzo, pozdrawiam!
Ua, coś czuję, ze spotkanie "rodzinno-poznawcze" moze byc troche niebezpieczne 😃 W koncu jak zaczna doszukiwac sie tego, kto jest wampirem. Jak zdemaskuja Davine i reszte nie bedzie ciekawie ;d Ciekawe swoja droga kto ja przemienil.
OdpowiedzUsuńDziekuje za twoj komentarz u mnie! Czekam na nastepny rozdzial i pozdrawian
Dellirah
http://short-stories-dellirah.blogspot.com/?m=1
Sama się boję o to spotkanie, o ile do niego dojdzie :D
UsuńPozdrawiam i dziękuję :)
Cześć :3
OdpowiedzUsuńJestem akurat do tyłu ale teraz nadrabiam <3 Rozdział mi się podobał, ale jednak sama się boję tegoroczne całego " spotkania " jak do niego dojdzie. Życzę weny i zabieram się za dzisiejszy <3