Madeline skierowała wzrok na drugą stronę ulicy. Bracia Winchester szybko przemierzali obok ludzi, kierując się prosto do stojącej na parkingu Impali. Możliwe, że coś im nagle wypadło, a nie tak jak z pewnością myślała Caroline, że wybierają się na łowy. Wsiedli do samochodu i odjechali. Brązowowłosa przeniosła wzrok na swoją przyjaciółkę.
— Śledzimy ich, czy dalej będziemy tak siedzieć i nic nie robić? — zapytała blondynka, która widocznie miała ochotę udać się w pogoń za nimi.
— Poczekajmy jeszcze parę dni, obserwujmy ich na razie z miejsca — powiedziała. — Jeśli będą coraz bardziej podejrzani, wtedy będziemy ich śledzić krok w krok — dodała i wstała z krzesła.
— Idziesz już do domu? — zapytała Caroline, również się podnosząc.
— Tak, muszę sprawdzić co u Stefana, jest w tym swoim "trudnym momencie życia" — westchnęła głośno. — Nie muszę Ci tłumaczyć o co dokładnie chodzi, znasz Stefana, więc na pewno się domyślasz w jakiej jest sytuacji.
Blondynka przytaknęła głową, po czym pozbierała ze stolika swoje rzeczy.
— To może pojadę z Tobą? Jeśli oczywiście nie będę Ci przeszkadzać.
Madeline zgodziła się kiwnięciem głowy, z resztą nawet jakby się nie zgodziła, to Caroline prędzej czy później byłaby u niej w domu pod jakimś pretekstem. Dziewczyny udały się w stronę parkingu, wsiadły do samochodu i odjechały. O dziwo, w milczeniu. Brązowowłosa włączyła radio, w którym akurat leciała piosenka, którą lubiła, więc po cichu zaczęła ją sobie nucić.
— Serio? — radio ucichło, gdyż blondynka je wyłączyła. — I'm all out of love?
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko pokręciła głową na boki. Reakcja dziewczyny przypomniała jej o młodszym bracie Dean'a, Sam'ie. Chłopak identycznie reagował na piosenki, które puszczał jego brat. Na jej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Czasami lubiła sobie usiąść w pokoju, w ciszy i wspominać wydarzenia z przeszłości.
Zatrzymała samochód, wysiadły z niego i ruszyły w kierunku drzwi. Madeline się zaniepokoiła, kiedy zobaczyła, że drzwi są uchylone, a chevroleta Damona nie było pod domem. Od razu pomyślała o najgorszym.
W wampirzym tempie weszła do domu i skierowała się od razu do piwnicy, gdzie był przytrzymywany Stefan, a zaraz za nią była Caroline. Szybko przemierzyły korytarze i zobaczyły kolejne uchylone drzwi. Teraz już było pewne, że młodszemu Salvatore udało się uciec. Weszły do środka i zobaczyły nieprzytomnego Damona opartego przy ścianie.
— Damon! — powiedziała unosząc jego głowę trochę do góry, nie reagował.
Dała znać Caroline, aby jej pomogła go podnieść i wyprowadzić z piwnicy. Blondynka posłusznie podeszła i chwyciła kruczowłosego pod pachę. Podniosły go i powoli ruszyły w kierunku wyjścia. Przeniosły go do salonu, gdzie położyły go na sofie. Pozostało tylko czekać aż się ocknie i opowie co się stało.
— Cholera, akurat teraz — powiedziała pod nosem Caroline.
Blondynka chodziła w jedną i drugą stronę, co trochę irytowało Madeline. Nic jednak nie mówiła. Po chwili starszy Salvatore się poruszył, a następnie szybko odskoczył i przeniósł się do pozycji siedzącej. Cicho jęknął i przetarł parę razy dłonią po karku, który z pewnością go trochę bolał po skręceniu.
Blondynka chodziła w jedną i drugą stronę, co trochę irytowało Madeline. Nic jednak nie mówiła. Po chwili starszy Salvatore się poruszył, a następnie szybko odskoczył i przeniósł się do pozycji siedzącej. Cicho jęknął i przetarł parę razy dłonią po karku, który z pewnością go trochę bolał po skręceniu.
— W końcu się obudziłeś — mruknęła brązowowłosa. — A teraz mów co się stało.
Damon spojrzał na dziewczyny, po czym podszedł do barku.
— Poszedłem zanieść mu trochę krwi, żeby nam biedaczek nie wysechł z głodu, a ten mnie zaatakował, skręcił kark i tyle — powiedział głośnym i oburzonym tonem. — Nie sądziłem, że mnie zaatakuje, i że ma aż tyle siły żeby mnie położyć.
Madeline wypuściła powietrze z płuc i podeszła do okna.
— Musiałeś tam wchodzić? Nie mogłeś mu podać tej krwi przez okienko w drzwiach? — zapytała z lekką złością w głosie. — Dobrze wiedziałeś, że w tym stanie jest zdolny do wszystkiego i nie wiadomo czego można się po nim spodziewać. A teraz zostaw ten alkohol i lepiej szukaj swojego samochodu, którego zabrał — powiedziała idąc w kierunku drzwi.
Madeline przemierzała jedną stronę lasu, Caroline zaś jego drugą. Damon wyruszył na poszukiwania po mieście. Kiedy Stefan uciekł, powoli zapadał mrok, więc mógł spokojnie poruszać się bez pierścienia. Po kilku minutach dotarła pod most Wickery, Stefan lubił tu przychodzić, kiedy miał jakieś ciężkie momenty w życiu. Ruszyła więc brzegiem rzeki. Jednakże na razie nie widziała nic podejrzanego. Dopiero kilka kilometrów dalej natknęła się na samochód Damona. To znak, że Stefan może być gdzieś w pobliżu. Usłyszała szelest w krzakach, a następnie warknięcie, jednak zanim zdążyła się odwrócić ktoś się na nią rzucił.
— Cholera jasna! Stefan to ja, Madeline! — krzyknęła, a chłopak od niej odskoczył i zmierzył ją spragnionym wzrokiem.
Schował swoje kły, a czarne żyły na jego twarzy zanikły. Już się miał odwrócić i uciekać, ale Caroline zdążyła na czas. Zaszła go od tyłu, po czym wbiła mu igłę z werbeną w szyjną tętnice.
— Jego leczenie może potrać trochę dłużej, coś mi się tak wydaje — powiedziała blondynka patrząc na leżącego Stefana.
Madeline nic nie odpowiedziała, wyciągnęła telefon i zadzwoniła do Damona, chcąc go powiadomić o tym, że znalazły jego brata.
Madeline nic nie odpowiedziała, wyciągnęła telefon i zadzwoniła do Damona, chcąc go powiadomić o tym, że znalazły jego brata.
— W tak krótkim czasie mój kochany braciszek zdążył się już zabawić — usłyszała po drugiej stronie telefonu, zmarszczyła brwi nie wiedząc o co chodzi.
— O czym Ty mówisz, Damon? — zapytała z zaciekawieniem i zmartwieniem w głosie. — Nakarmił się kimś, czy gorzej?
— Już widzę nagłówki w gazetach... — odwlekał z odpowiedzią, jednak słysząc jej głośne westchnięcie postanowił przejść do rzeczy. — "Rozpruwacz z Montgomery pojawił się w Mystic Falls, cztery osoby nie żyją", cudowny tytuł!
Stefan został zamknięty ponownie w piwnicy, reszta zaś rozsiadła się w salonie. Madeline zżerała ciekawość, kogo zabił młodszy Salvatore. Damon milczał całą drogę, mimo iż kilka razy prosiła go o odpowiedź na jej pytania.
— Powiedź nam wreszcie, kogo zabił Stefan? — zapytała z zniecierpliwieniem.
Damon nawet na nią nie spojrzał, tylko podszedł do barku i rozlał w trzy szklanki bourbon. Następnie każdemu rozdał i w końcu usiadł na swoim ulubionym fotelu, po czym zmierzył dziewczyny wzrokiem.
— Nie znam tych dziewcząt, myślę, że były w Mystic Falls przejazdem — powiedział — Nikt ich jeszcze nie znalazł, byłem pierwszy, ale zdążyłem je zakopać w lesie zanim zadzwoniłyście — dodał.
— Nie mogłeś nam tego tak od razu powiedzieć? — westchnęła bezsilnie.
Odłożyła szklankę z trunkiem na stół i wstała z sofy. Nie patrząc na nic wyszła z salonu. Skierowała się w stronę schodów i weszła nimi na górę prosto do swojego pokoju. Zdjęła z siebie ubrania i wrzuciła je do kosza na brudną bieliznę. Poszła do łazienki, odkręciła kurek z wodą i wsunęła się pod strumień ciepłej wody.
W samym białym, puchowym ręczniku stanęła przed szafą szukając nowych ubrań. Wyciągnęła z niej czarne legginsy i koronkową bluzkę na ramiączkach, położyła je na łóżku. Do pokoju akurat wszedł Damon, który zawiesił na niej wzrok, a ona tylko podskoczyła z zaskoczenia.
— Mógłbyś nauczyć się pukać zanim wejdziesz! — powiedziała i przeczesała palcami swoje mokre, długie włosy.
— Do swojego pokoju mam zacząć pukać? Przecież nie muszę — wzruszył ramionami i podszedł do niej trochę bliżej. — Nie mogę uwierzyć, że niedługo weźmiemy ślub, wiesz? — wymruczał patrząc na jej odsłonięte, w niektórych miejscach ciało.
Madeline wywróciła oczyma i ponownie westchnęła.
— Właściwie to umowa powinna być zerwana — powiedziała, a on zmarszczył brwi. — Moi rodzice oddali Ci moją rękę za życia, teraz nie żyją, więc chyba umowa już nie powinna obowiązywać, prawda?
— Umowa obowiązuje nawet po ich śmierci, jedynie ja mogę z Ciebie zrezygnować, nie Ty ze mnie — powiedział. — Wiem, że nie chcesz tego ślubu. Wiem też, że kochasz innego. Jednak kochana, ja nie potrafię z Ciebie ot tak, zrezygnować — chwycił w palce kosmyk jej mokrych włosów.
Madeline odsunęła się od niego, zebrała swoje ubrania z łóżka i zamknęła się w łazience. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i głośno westchnęła, uderzając ręką w umywalkę. Była zła, na niego i na rodziców, że to akurat mu kazali się nią zaopiekować, kiedy oni umrą. Wtedy jeszcze nie była wampirem, a jej rodzice nawet nie mieli pojęcia, czym on jest.
Szybko się ubrała, po czym weszła ponownie do pokoju. Damona już nie było, więc odetchnęła z ulgą. Usiadła przy toaletce i wysuszyła swoje włosy. Spięła je w koński ogon, po czym przypudrowała twarz, nałożyła brązowy cień na powieki i podkreśliła swoje długie i gęste rzęsy tuszem.
Stanęła przed dużym lustrem, związane przed chwilą włosy miała już rozpuszczone. Delikatnie pofalowane kosmyki długich, ciemnobrązowych włosów zarzuciła do przodu. Na stopy wsunęła wysokie szpilki, a na siebie zarzuciła skórzaną kurtkę. Wyszła z pokoju, kierując się na dół.
W Mystic Grill zabawa trwała już w najlepsze. W końcu był piątek, początek weekendu. Większość osób to uczniowie z miejscowego liceum, którzy przeważnie tutaj spędzali czas po szkole, tak jak Madeline kilka lat temu.
Zamknęła za sobą drzwi, po czym zaczęła się rozglądać za swoimi przyjaciółkami. Przy jednym ze stolików zauważyła Caroline, która właśnie flirtowała z jakimś chłopakiem, którego Madeline widziała pierwszy raz na oczy. Obok niej siedziała Bonnie, która przyglądała się bawiącym ludziom. Lekko się uśmiechnęła i podeszła do nich. Usiadła przy stoliku i uniosła rękę do góry, wołając do siebie jednego z kelnerów.
— Cześć — powiedziała z większym uśmiechem, bardziej kierując powitanie do Bonnie, gdyż Caroline była dalej zajęta chłopakiem, nawet nie zauważyła kiedy brązowowłosa się pojawiła w ich towarzystwie.
— No cześć — odpowiedziała Bonnie i przewróciła oczyma, po czym wskazała na nadal flirtującą blondynkę, Madeline się zaśmiała.
Bonnie znała również od przedszkola, tak jak pannę Forbes. Była dziewczyną o oliwkowo-zielonych oczach i ciemnych włosach. Czarnowłosa należała do spokojnych osób, nie lubiła się wychylać. Pięć lat temu wyznała przyjaciółkom, że jest czarownicą, dokładnie kilka dni po tym, jak Pierce została wampirem.
— Długo na mnie musiałyście czekać? — zapytała brązowowłosa.
— Nie właściwie to niedawno tu weszłyśmy, a ona już zdążyła zacząć kokietować — zaśmiała się Bonnie, a po chwili poczuła szturchnięcie w bok.
— Zdążyła zacząć kokietować, ale nie zapominaj o moim niesamowicie rozwiniętym słuchu — puściła jej oczko Forbes i wróciła do rozmowy z chłopakiem, który bodajże chodzi jeszcze do liceum.
Do ich stolika podszedł kelner, więc Madeline zamówiła sobie i przyjaciółkom najmocniejsze drinki. Bennett przyjrzała się dziewczynie z lekko przymrużonymi oczyma. Pierce zmarszczyła brwi i spojrzała na nią pytająco.
— Wyczuwam, że miałaś krótką rozmowę z Damonem — powiedziała.
— Skądże... — powiedziała, po czym spuściła głowę. — Wydały mnie to mocne drinki? — przymknęła zabawnie jedno oko i się zaśmiała, choć akurat miała ochotę się rozpłakać jak małe dziecko.
— Zawsze zamawiasz te cholernie mocne drinki jak Cię czymś wkurzy, zirytuje, mam wymieniać dalej? — ponownie się zaśmiała, ale po chwili przestała i chwyciła Madeline za rękę, po czym spojrzała na nią pocieszającym wzrokiem.
— Nie mówmy o tym, po prostu zapomnijmy i się napijmy w końcu — powiedziała chwytając za drinka, którego przyniósł przed chwilą kelner.
Bonnie przytaknęła i upiła łyk trunku. Było jej żal Madeline, wiedziała, że męczy ją ta cała sytuacja ze ślubem, który był wbrew jej woli. To nie te czasy, kiedyś wychodziło się z przymusu rodziców, nie teraz. Z tego co wiedziała to jedynym rozwiązaniem, aby ślub się nie odbył to zerwanie umowy przez samego Damona, albo prostszy — zabicie go, jednym małym zaklęciem, ewentualnie gołymi rękoma, ale jeszcze na to czas.
— Winchester'owie na siódmej — odezwała się po chwili Caroline.
Było już prawie po trzeciej w nocy, a one dopiero wyszły z Mystic Grill. Pożegnały się i poszły w swoją stronę. Madeline nie chciała jeszcze wracać do domu, więc postanowiła pójść na stadion, aby posiedzieć sobie w ciszy.
Usiadła na trybunach i patrzyła przed siebie. Po chwili jednak schowała twarz w dłonie i bezgłośnie westchnęła, kiedy pomyślała sobie o ślubie z Damonem. Nie miała pojęcia jak się z tego wyplątać, choć Bonnie dała jej jedną skuteczną radę. Problem w tym, że ona nie chciała nikogo zabijać.
Usłyszała zatrzymujący się samochód na parkingu przed stadionem. Wstała z trybun i odwróciła się w tamtą stronę. Nikogo jednak nie widziała. Zmarszczyła brwi i ponownie usiadła. Zauważyła, że ktoś podąża w jej stronę przez środek stadionu. Chwilę później był już tuż przed nią.
— Witaj Madeline.
Cześć. Strasznie szybko dodaję te rozdziały, a to wszystko przez to, że siedzę w domu i nic nie robię, tylko siadam i piszę. Niedługo dam Wam już z tym spokój, rozdziały będą się pojawiały rzadziej, a to tylko ze względu na to, że idę na praktyki i będę późno wracać. Dawno się tak nie wkręciłam w pisanie tak jak teraz. Rok, dwa lata temu szło mi to opornie, bez żadnych pomysłów. Teraz też nie jest za kolorowo w tym opowiadaniu, bo mam jakąś blokadę do rozwinięć opisów. Jednak uwierzcie mi na słowo, że się staram i męczę te opisy ile tylko mogę. Może z rozdziału na rozdział będzie coraz lepiej. A jak na dzień dzisiejszy to co o tym opowiadaniu myślicie? Warto dalej go ciągnąć, czy lepiej zginąć z blogosfery? Czekam na Wasze odpowiedzi, a tymczasem do następnego rozdziału, być może ostatniego tak szybko dodanego!
Warto to opowiadanie jest genialne proszę nie zabijaj Damona zastanawiam się z kim rozmawiała Carolinne i czemu Melanie tak zależy żeby śledzić braci Carolinne może fittować z kim chcę ale myślę,że zależy jej tylko na Samie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!
UsuńZobaczymy, jeszcze nie wiem z kim zeswatac Caroline i Sama, może dorobię postacie ;)
Cześć! Od razu mówię, że nie możesz zniknąć z blogosfery. Opowiadanie jest bardzo wciągające i muszę poznać jego zakończenie :) A teraz przechodzimy do rozdziału. To jest Stefan, którego lubię :P Stefek rozpruwacz :D Bo on jest rozpruwaczem, prawda? Ciekawi mnie najbardziej to czy Madeline po pewnym czasie jednak będzie chciała zabić Damona... a może zrobi to Dean? Nie wiem czemu, ale jak Damon wszedł do pokoju gdy ona była w ręczniku to myślałam, że zaraz będzie seks xD Ale zmienię już temat. Czy Caro i Sam będą razem? Choć wiem, że nie możesz tego zdradzić to musiałam zadać to pytanie :D
OdpowiedzUsuńWeny! Weny! I jeszcze raz weny!
Pozdrawiam,
Rayna
xoxo
Jejku, Rayna dziękuję Ci bardzo!
UsuńStefan Rozpruwacz, zostanie nim jeszcze trochę :) Co do Damona zobaczymy oraz Caroline i Sama :)
Dziękuję jeszcze raz :) :*
Przeczytałam poprzednie rozdziały. Są bardzo ciekawe. Teraz przejdę do tego. Masz talent do pisania. Czytałam również jednocześniedwieosoby i wild-forcee (gdy były dostępne). Te opowiadania też są świetne. I znowu odbiegłam od tematu :)
OdpowiedzUsuńJestem za parami Madeline&Dean i Caroline&Sam. Będą takie wyjątkowe.
A Stefan Rozpruwacz rządzi :D
Pozdrawiam,
Clairy Blue.
Dziękuję Ci bardzo i również pozdrawiam :)
UsuńMuszę przyznać, że takiego połączenia TVD i SN dwóch moich ulubionych seriali się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się Madeline.
Bardzo fajnie pokazałaś jej osobę i sytuacje w jakiej się znalazła.
Osobiście uważam, że pomysł zasługuje na szansę.
Musisz go tylko dobrze rozwinąć i poprowadzić.
Masz potencjał a tego nie da się nie zauważyć.
Takie moje skromne zdanie.
pozdrawiam mocno!
[www.autorska-strefa.blogspot.com]
Bardzo Ci dziękuję za tak miły komentarz! Spróbuję swoich sił i może akurat coś z tego bloga i historii wyniknie :)
UsuńPozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!
Akcja rozwija się powoli. Nie skupiasz się zbytnio na wątkach z Salvatore'ami i w normalnym przypadku bym się zdenerwowała, ale braci w tym opowiadaniu są inni. Tacy, których nigdy bym nie pokochała, zwłaszcza Damon. No więc Ci wybaczam :) Z tym, że brakuje mi tutaj Winchesterów! Niech będzie ich więcej, proszę !
OdpowiedzUsuńA co do błędów:
" Nie muszę Ci tłumaczyć o co dokładnie chodzi, znasz Stefana, więc na pewno się domyślasz o co może chodzić. " - masło to maślane masło, jeśli wiesz co mam na myśli.
" Dobrze wiedziałeś, że w tym stanie jest zdolny do wszystkiego, i nie wiadomo czego można się po nim spodziewać. " - przecinek przed i w tym wypadku jest niepotrzebny :)
No to by było na tyle, życzę weny :)
cursed-child.blogspot.com
Postaram się pisać więcej o Winchester'ach, na razie chciałabym się skupić na Madeline, a później wszystko bardziej rozwijać. Długo to nie potrwa :)
UsuńDziękuję za miły komentarz i poprawki :) Jak tylko będę na laptopie to je poprawię :)
Pozdrawiam!
Gdzież to nasi Winchesterowie tak pędzili? Ja to w ogóle mam swoją teorię - dostali cynk, że im wampir po mieście lata i musieli działać. Jeżeli, oczywiście, są łowcami.
OdpowiedzUsuńMadeline ogólnie mi szkoda. Jednak Damon jest świadomy tego, że ona kocha innego i że ten ślub to zdecydowanie nie jest coś, czego by chciała, a jednak nie może odpuścić. Takie trochę traktowanie jej jak przedmiot, a czegoś takiego bardzo nie lubię. No ale cóż, to Damon - jego gra, jego zasady.
Wspominałam już, że bardzo szybko i przyjemnie czyta się Twoje rozdziały? To świetna lektura do porannej kawy, zresztą każdej innej też. :D
Mam nadzieję, że dzisiaj wszystko nadrobię i będę już na bieżąco z opowiadaniem.
Pozdrawiam,
Sight :)
Tak strasznie mi się podobają Twoje rozdziały. <3 !
OdpowiedzUsuńSkończyłam akurat tutaj. :D Ciekawe co będzie dalej, czy Madeleine wyjdzie za Damona czy będzie miała romans z Deanem? Zapowiada się ciekawie. <3 :D
Pozdrawiam. ^^