Madeline spojrzała na Damon'a, który patrzył w stronę drzwi. Nie wyglądał na zadowolonego, tak samo jak i ona. Już nawet nie chodziło o tą sytuację, która miała miejsce kilka sekund temu. Po chwili przeniósł wzrok na nią, jednak ona poprawiła tylko swoją bluzkę i skierowała się ku wyjściu z pokoju. On podążył za nią. Schodzili po schodach, a starszy Salvatore położył swoją prawą dłoń na jej talii. Nie chciała mu się wyrywać, czy posyłać morderczych spojrzeń. Przedstawienie, to przedstawienie, musiała odegrać swoją rolę szczęśliwej narzeczonej, czy tego chciała czy nie.
Zeszli ze schodów, a następnie ruszyli w kierunku salonu, w którym już trwały rozmowy między Stefanem, Daviną, braćmi Winchester, jak i Caroline, Bonnie i Lorenzo. Brakowało jeszcze tylko "szczęśliwej narzeczeńskiej pary", jaką byli oni we własnej osobie. Stanęli w wejściu do salonu, a wszystkie spojrzenia zostały przeniesione na nich. Damon stał dumnie nadal obejmując Madeline w talii, chciał zrobić na nich dobre wrażenie, jak i delikatnie dać do zrozumienia, że jest ona tylko jego. Ona zaś ze sztucznym uśmiechem wszystkich powitała machnięciem ręką i w miarę możliwości wesołym spojrzeniem, ale stwierdziła, że to za mało. Muszę z siebie w końcu wydobyć coś więcej niż tylko to, pomyślała.
— Dobry wieczór, witajcie — wyprzedził ją Damon, a po chwili podszedł do braci Winchester. — Damon Salvatore — przedstawił się wyciągając dłoń w kierunku Dean'a, który z wielką uwagą mu się przyglądał.
— Dean Winchester — uścisnął jego dłoń. — A to mój brat Sam — wskazał na szatyna.
— Miło, że nas zaprosiliście — wymienili się uściskiem dłoni. — Wasz dom robi naprawdę duże wrażenie, pewnie ma już wiele lat — powiedział Sam.
Damon uśmiechnął się nikle, przypatrywał się młodszemu Winchester'owi przez chwilę, jednak przytaknął twierdząco głową.
— Owszem, ma już ponad wiek — wspomniał. — Siadajcie, rozgośćcie się, kolacja będzie niedługo podana, a do tego czasu napijmy się czegoś — zaproponował.
Wszyscy przystali na tą propozycję. Madeline odetchnęła z ulgą, że jak na razie zapowiada się wszystko w miarę dobrze. Przeprosiła wszystkich, po czym przez nikogo nie zauważona ruszyła do kuchni, aby przygotować wszystko do podania, a w tym czasie Damon i Stefan zajmą się gośćmi. Weszła do dość sporego pomieszczenia, po czym podpaliła wszystkie palniki w kuchence, aby przygotowane potrawy się podgrzały. Niedługo po tym usłyszała stukot szpilek o posadzkę, a następnie Bonnie i Caroline wparowały do środka. Spojrzała na przyjaciółki wycierając ścierką dawno nieużywane talerze.
— Przyszłyśmy Ci pomóc — powiedziała panna Forbes. — Nie zostawimy Ci przecież tego wszystkiego na głowie — dodała z uśmiechem chwytając za łyżkę i mieszając jedną z potraw. — Myślę, że temu już wystarczy, chyba że chcesz podać spalone węgliki.
Madeline w między czasie rozniosła przystawki. Caroline i Bonnie biegały na przemian od garnka do garnka dodając kolejne potrzebne przyprawy. Cieszyła się, że ma takie przyjaciółki, które w każdej chwili są gotowe do pomocy, nawet w kuchni. Otworzyła piekarnik, z którego wyciągnęła blachę z pieczenią rzymską. Jej przyjaciółki zajęły się nakładaniem wszystkiego na talerze, a ona patrzyła na nie z uśmiechem w milczeniu, które zaraz przerwała.
— Dzisiaj bym bez Was tutaj zginęła — zaśmiała się pod nosem.
Przyjaciółki zawtórowały jej tym samym.
Wszyscy zasiedli przy stole, na którym podana już została kolacja. Widać było, że atmosfera jest nieco napięta. Czuła się trochę nieswojo. Miała wrażenie jakby wszyscy zaraz mieli się na siebie zażarcie rzucić. Jej przemyślenia zostały przerwane przez znajomy głos, więc spojrzała w jego stronę.
— To wygląda naprawdę świetnie — powiedział Sam wpatrując się w talerz. — Na pewno tak samo świetnie smakuje — uśmiechnął się do Madeline.
— W takim razie smacznego — odpowiedziała dość cicho, ale każdy ją usłyszał.
Wszyscy zabrali się za jedzenie, a ona kątem oka ich obserwowała. Chyba musiało im smakować. Co poniektórzy kiwali nikle głowami rozkoszując się smakiem. Na ten widok skromnie się uśmiechnęła i zabrała się za swój talerz.
Po kilkunastu minutach każdy skończył jeść, więc wyniosła brudne talerze do kuchni, a następnie powróciła na swoje miejsce przy stole. Chwyciła swoją lampkę wina, z której upiła kilka łyków. Poczuła na sobie wzrok Damon'a. Zerknęła w jego stronę, a on w tym czasie delikatnie muskał opuszkami palców jej plecy. Po jej ciele przeszły ciarki przyjemności, jaką jej w tym momencie sprawiał. Inni byli pogrążeni w rozmowie, nawet nie wiedziała na jaki temat. Przyjrzała się każdemu z osobna. Atmosfera trochę się poprawiła, znaleźli wspólny język, co oczywiście bardzo ją ucieszyło.
Zeszli na temat ślubów, co wywołało u Madeline bezgłośne westchnięcie. Jakby nic lepszego nie mogli wymyślić, pomyślała. Spojrzała na Bonnie, która posłała jej bezradny wzrok. Ona na to lekko się uśmiechnęła. Caroline zilustrowała każdego z osobna, kręcąc głową na boki, doskonale wiedziała, że panna Pierce nie lubiła o tym słuchać, ale nie mogła nikogo uciszyć. Nie wypadało. Chwile po tym wszystkie obecne tu osoby wbiły wzrok na Madeline i Damon'a. Poczuła się osaczona, w prawdzie aż za bardzo. Poruszyła się niespokojnie na krześle.
— A skoro już mowa o ślubach — odezwał się Lorenzo z zadziornym uśmiechem. — Ustaliliście już datę? Pobawiłbym się na jakimś weselu.
Czuła jak powoli złość zaczyna w niej buzować. Próbowała się opanować, nie chciała przy wszystkich wybuchnąć. Musiała podejść do tego na spokojnie. Oparła się wygodnie o oparcie krzesła, a kruczowłosy wampir chwycił ją za dłoń. — Jeszcze nad tym nie myśleliśmy — odpowiedział harmonijnie Salvatore. — Mamy jeszcze czas na ślub, nie śpieszymy się z nim, prawda?
Jej narzeczony spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, a ona pokiwała głową twierdząco. St.John prychnął cicho pod nosem, kręcąc przy tym głową na boki.
— Czekacie na to już sześć lat — odparł po chwili, a Damon spiorunował go wzrokiem, widząc jak ten ma jeszcze coś do powiedzenia, Enzo postanowił już nie drążyć dalej.
— Jak będzie trzeba to poczekamy jeszcze kolejne sześć — zakończył. — Napijmy się, widzę, że co niektórzy mają jeszcze ochotę na bourbona.
Wstał z krzesła, po czym przeszedł się wkoło stołu nalewając każdemu swojego ulubionego trunku. Madeline siedziała ze spuszczoną głową, jednak po chwili ją podniosła. Natknęła się na wzrok Dean'a, który patrzył na nią takim wzrokiem, że nie mogła go rozszyfrować. Mogła jedynie zauważyć, smutek?
W między czasie odezwał się Sam. W swoim niedługim monologu powiedział, że bardzo się cieszy wiedząc, że Davina trafiła pod skrzydła swojej rodziny, i że nie będzie musiał się o nią zamartwiać. Stefan chwycił za dłoń Davinę z lekkim uśmiechem, a ona lekko drgnęła. Miała ochotę mu skręcić tą rękę, ale nie mogła tego zrobić w obecności Winchester'ów. Wymusiła lekki uśmiech w stronę Sammy'ego, choć tak na prawdę cisnęły jej się na ślinę niemiłe epitety co do młodszego Salvatore'a. Tym się zajmie później.
— To cała przyjemność gościć u nas Davinę — odezwał się Damon kładąc swoją dłoń na ramieniu blondynki. — W rodzinie zawsze znajdzie pomoc.
— Nawet nie wiesz jak mnie te słowa cieszą — zwrócił się Dean do kruczowłosego. — Jestem szczęśliwy i spokojny, że jest razem z Wami — wymusił mały uśmiech.
Madeline zerknęła na starszego Winchester'a. W jego głosie słyszała nutkę ironii, chyba że jej się zdawało. Zmarszczyła lekko brwi.
— Możecie być spokojni — odezwała się po chwili. — Niczego jej u nas nie zabraknie, zadbamy o nią najlepiej jak możemy — uśmiechnęła się do Daviny.
— W to nie wątpię — dodał Dean wpatrując się w brązowowłosą.
Pierce wstała z krzesła posyłając lekki uśmiech w stronę Winchester'a. Ruszyła w stronę kuchni, aby przygotować deser. Wyciągnęła z lodówki ciasto, które sama upiekła. Była zdziwiona, a za razem szczęśliwa, że wypiek jej wyszedł. Nigdy nie piekła, był to jej pierwszy raz, ale udany. Z zamrażarki wyciągnęła lody śmietankowe i czekoladowe oraz z szuflady łyżkę do ich nakładania. Rozstawiła na blacie talerzyki, na które położyła pokrojone ciasto, a następnie dodała dwie gałki lodów i polała sosem deserowym. Zlizała niewielkie krople sosu ze swojego palca, skoro jej posmakował to innym też.
— Pomóc Ci to zanieść? Masz tego trochę — usłyszała za sobą głos.
Była tak zajęta przygotowaniem tego wszystkiego, że nawet nie słyszała nadchodzących kroków. Odwróciła się i z delikatnym uśmiechem pokiwała głową.
— Naprawdę miło nas przyjęliście — powiedział. — Teraz mamy pewność, że Davina jest w dobrych rękach — jego kąciki ust powędrowały ku górze.
— Miałeś jakieś wątpliwości co do tego? — spojrzała na niego, a jej prawa brew się uniosła. — Jest członkiem naszej rodziny, to znaczy Salvatore'ów, ale traktuję ją jak swoją — powiedziała biorąc dwa talerzyki w dłonie, które wyciągnęła w jego stronę.
— Co? Nie, nie miałem żadnych wątpliwości, ale jestem o wiele spokojniejszy, kiedy widzę jak ją traktujecie — powiedział szybko i wziął od niej talerze. — Będzie jej z Wami o wiele lepiej, niż jakby była z nami. I przyznaję się do tego bez bicia!
Madeline ponownie się uśmiechnęła, było jej miło, że tak sądził. Dała mu znać gestem, aby już iść roznieść desery zanim lody się roztopią.
Wszyscy delektowali się deserem, usłyszała już chyba ze sto razy, jak świetnie wyszło jej ciasto. Czuła, że urosła o kilka centymetrów, a jej policzki nabrały rumieńców. W końcu wszyscy lubią komplementy i słowa uznania! Dzisiaj dostała ich, aż za wiele.
— Mówisz o tych wszystkich wydarzeniach w Mystic Falls tak, jakbyś naprawdę był ich uczestnikiem — zwrócił się Sam do Stefana z zafascynowaniem w głosie.
— Po prostu interesuję się historią — odpowiedział pośpiesznie. — W końcu nasza rodzina jest jedną z założycieli Mystic Falls, więc wypada mi znać jej historię — dodał. — A właśnie, co Was sprowadziło do naszego miasta? — spojrzał na niego badawczo.
Madeline zmarszczyła brwi słysząc ich rozmowę. Miała ochotę przerwać ten temat i zmienić go na zupełnie odbiegający od miasteczka. Wydawało jej się, że wszystko zmierza w niepożądanym kierunku.
— Chcieliśmy osiedlić się w końcu gdzieś na stałe — odezwał się Dean. — Nie zapomnieliśmy także o tym, że kiedyś tu mieszkaliśmy, ale przyciągnęła nas tu też historia tego miasta. Kto by nie chciał mieszkać w tak ciekawym miejscu, prawda? — starszy Winchester uśmiechnął się lekko i upił łyk bourbona.
Damon poruszył się niespokojnie w swoim ulubionym fotelu. Madeline chwyciła go za dłoń, dając mu w ten sposób znać, aby nie drążył tematu. Nie potrzebne były jej tu problemy. Jej cichutki głosik w głowie błagał o to, aby ta kolacja w końcu dobiegła końca. Nie musiała długo czekać.
— Pora już na nas — powiedział Sammy wstając z sofy i patrząc w między czasie na zegarek, który miał na ręce. — Miło spędziliśmy z Wami ten wieczór, dziękujemy Wam za to i zapraszamy również do siebie w najbliższym czasie. Nie chcemy słyszeć odmowy.
— Na pewno wpadniemy — odezwała się Davina z uśmiechem.
Młodszemu Winchester'owi kąciki ust powędrowały ku górze, po chwili podszedł i przytulił Davinę tak, jakby miał już się z nią nigdy więcej nie zobaczyć. Trochę rozbawiło do Damon'a, ale starał się tego nie okazywać. Kiedy w końcu tamta dwójka się od siebie odsunęła, Dean podszedł do Madeline i jej narzeczonego. Delikatnie się uśmiechnął i wyciągnął dłoń w jego stronę.
— Jeszcze raz dziękujemy za ten wieczór — zaczął. — No i oczywiście za to, że zajmiecie się Daviną, i to na pewno lepiej niż my byśmy to zrobili. Przydałoby się ją również posłać do szkoły.
Salvatore uścisnął jego dłoń, przy czym wymusił miły uśmiech. Sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że Harvelle będzie tu lepiej. Życie z łowcami, to nie życie, do tego niemalże cały czas byłaby w drodze szukając czegoś co zagraża ludziom. Nie znał ją tak dobrze jak Winchester'owie, ale polubił ją na tyle, aby się nią zaopiekować najlepiej jak potrafi i dać jej dach nad głową.
— Nie martw się o nic, Dean — odezwała się z uśmiechem Pierce. — Niedługo zapiszemy ją do miejscowego liceum — dodała, a on podszedł i szybko ją przytulił, jak równie prędko odsunął.
— Dziękujemy — powiedział Sam, a jego brat przytaknął głową. — Niezły pierścień, pamiątka rodzinna?
Zapytał młodszy Winchester, a Damon zmarszczył brwi, po czym spojrzał na swój sygnet.
— Ach, tak — odpowiedział. — Przekazywany z pokolenia na pokolenie. I tak, imię moich przodków zaczynało się na literę D — dodał pośpiesznie widząc, że szatyn chciał jeszcze o to zapytać.
Łowcy ruszyli w stronę wyjścia, a reszta za nimi. Wymieniono jeszcze kilka uścisków dłońmi, a następnie opuścili pensjonat, na co reszta tylko odetchnęła.
Wszyscy zasiedli przy stole, na którym podana już została kolacja. Widać było, że atmosfera jest nieco napięta. Czuła się trochę nieswojo. Miała wrażenie jakby wszyscy zaraz mieli się na siebie zażarcie rzucić. Jej przemyślenia zostały przerwane przez znajomy głos, więc spojrzała w jego stronę.
— To wygląda naprawdę świetnie — powiedział Sam wpatrując się w talerz. — Na pewno tak samo świetnie smakuje — uśmiechnął się do Madeline.
— W takim razie smacznego — odpowiedziała dość cicho, ale każdy ją usłyszał.
Wszyscy zabrali się za jedzenie, a ona kątem oka ich obserwowała. Chyba musiało im smakować. Co poniektórzy kiwali nikle głowami rozkoszując się smakiem. Na ten widok skromnie się uśmiechnęła i zabrała się za swój talerz.
Po kilkunastu minutach każdy skończył jeść, więc wyniosła brudne talerze do kuchni, a następnie powróciła na swoje miejsce przy stole. Chwyciła swoją lampkę wina, z której upiła kilka łyków. Poczuła na sobie wzrok Damon'a. Zerknęła w jego stronę, a on w tym czasie delikatnie muskał opuszkami palców jej plecy. Po jej ciele przeszły ciarki przyjemności, jaką jej w tym momencie sprawiał. Inni byli pogrążeni w rozmowie, nawet nie wiedziała na jaki temat. Przyjrzała się każdemu z osobna. Atmosfera trochę się poprawiła, znaleźli wspólny język, co oczywiście bardzo ją ucieszyło.
Zeszli na temat ślubów, co wywołało u Madeline bezgłośne westchnięcie. Jakby nic lepszego nie mogli wymyślić, pomyślała. Spojrzała na Bonnie, która posłała jej bezradny wzrok. Ona na to lekko się uśmiechnęła. Caroline zilustrowała każdego z osobna, kręcąc głową na boki, doskonale wiedziała, że panna Pierce nie lubiła o tym słuchać, ale nie mogła nikogo uciszyć. Nie wypadało. Chwile po tym wszystkie obecne tu osoby wbiły wzrok na Madeline i Damon'a. Poczuła się osaczona, w prawdzie aż za bardzo. Poruszyła się niespokojnie na krześle.
— A skoro już mowa o ślubach — odezwał się Lorenzo z zadziornym uśmiechem. — Ustaliliście już datę? Pobawiłbym się na jakimś weselu.
Czuła jak powoli złość zaczyna w niej buzować. Próbowała się opanować, nie chciała przy wszystkich wybuchnąć. Musiała podejść do tego na spokojnie. Oparła się wygodnie o oparcie krzesła, a kruczowłosy wampir chwycił ją za dłoń. — Jeszcze nad tym nie myśleliśmy — odpowiedział harmonijnie Salvatore. — Mamy jeszcze czas na ślub, nie śpieszymy się z nim, prawda?
Jej narzeczony spojrzał na nią z lekkim uśmiechem, a ona pokiwała głową twierdząco. St.John prychnął cicho pod nosem, kręcąc przy tym głową na boki.
— Czekacie na to już sześć lat — odparł po chwili, a Damon spiorunował go wzrokiem, widząc jak ten ma jeszcze coś do powiedzenia, Enzo postanowił już nie drążyć dalej.
— Jak będzie trzeba to poczekamy jeszcze kolejne sześć — zakończył. — Napijmy się, widzę, że co niektórzy mają jeszcze ochotę na bourbona.
Wstał z krzesła, po czym przeszedł się wkoło stołu nalewając każdemu swojego ulubionego trunku. Madeline siedziała ze spuszczoną głową, jednak po chwili ją podniosła. Natknęła się na wzrok Dean'a, który patrzył na nią takim wzrokiem, że nie mogła go rozszyfrować. Mogła jedynie zauważyć, smutek?
W między czasie odezwał się Sam. W swoim niedługim monologu powiedział, że bardzo się cieszy wiedząc, że Davina trafiła pod skrzydła swojej rodziny, i że nie będzie musiał się o nią zamartwiać. Stefan chwycił za dłoń Davinę z lekkim uśmiechem, a ona lekko drgnęła. Miała ochotę mu skręcić tą rękę, ale nie mogła tego zrobić w obecności Winchester'ów. Wymusiła lekki uśmiech w stronę Sammy'ego, choć tak na prawdę cisnęły jej się na ślinę niemiłe epitety co do młodszego Salvatore'a. Tym się zajmie później.
— To cała przyjemność gościć u nas Davinę — odezwał się Damon kładąc swoją dłoń na ramieniu blondynki. — W rodzinie zawsze znajdzie pomoc.
— Nawet nie wiesz jak mnie te słowa cieszą — zwrócił się Dean do kruczowłosego. — Jestem szczęśliwy i spokojny, że jest razem z Wami — wymusił mały uśmiech.
Madeline zerknęła na starszego Winchester'a. W jego głosie słyszała nutkę ironii, chyba że jej się zdawało. Zmarszczyła lekko brwi.
— Możecie być spokojni — odezwała się po chwili. — Niczego jej u nas nie zabraknie, zadbamy o nią najlepiej jak możemy — uśmiechnęła się do Daviny.
— W to nie wątpię — dodał Dean wpatrując się w brązowowłosą.
Pierce wstała z krzesła posyłając lekki uśmiech w stronę Winchester'a. Ruszyła w stronę kuchni, aby przygotować deser. Wyciągnęła z lodówki ciasto, które sama upiekła. Była zdziwiona, a za razem szczęśliwa, że wypiek jej wyszedł. Nigdy nie piekła, był to jej pierwszy raz, ale udany. Z zamrażarki wyciągnęła lody śmietankowe i czekoladowe oraz z szuflady łyżkę do ich nakładania. Rozstawiła na blacie talerzyki, na które położyła pokrojone ciasto, a następnie dodała dwie gałki lodów i polała sosem deserowym. Zlizała niewielkie krople sosu ze swojego palca, skoro jej posmakował to innym też.
— Pomóc Ci to zanieść? Masz tego trochę — usłyszała za sobą głos.
Była tak zajęta przygotowaniem tego wszystkiego, że nawet nie słyszała nadchodzących kroków. Odwróciła się i z delikatnym uśmiechem pokiwała głową.
— Naprawdę miło nas przyjęliście — powiedział. — Teraz mamy pewność, że Davina jest w dobrych rękach — jego kąciki ust powędrowały ku górze.
— Miałeś jakieś wątpliwości co do tego? — spojrzała na niego, a jej prawa brew się uniosła. — Jest członkiem naszej rodziny, to znaczy Salvatore'ów, ale traktuję ją jak swoją — powiedziała biorąc dwa talerzyki w dłonie, które wyciągnęła w jego stronę.
— Co? Nie, nie miałem żadnych wątpliwości, ale jestem o wiele spokojniejszy, kiedy widzę jak ją traktujecie — powiedział szybko i wziął od niej talerze. — Będzie jej z Wami o wiele lepiej, niż jakby była z nami. I przyznaję się do tego bez bicia!
Madeline ponownie się uśmiechnęła, było jej miło, że tak sądził. Dała mu znać gestem, aby już iść roznieść desery zanim lody się roztopią.
Wszyscy delektowali się deserem, usłyszała już chyba ze sto razy, jak świetnie wyszło jej ciasto. Czuła, że urosła o kilka centymetrów, a jej policzki nabrały rumieńców. W końcu wszyscy lubią komplementy i słowa uznania! Dzisiaj dostała ich, aż za wiele.
— Mówisz o tych wszystkich wydarzeniach w Mystic Falls tak, jakbyś naprawdę był ich uczestnikiem — zwrócił się Sam do Stefana z zafascynowaniem w głosie.
— Po prostu interesuję się historią — odpowiedział pośpiesznie. — W końcu nasza rodzina jest jedną z założycieli Mystic Falls, więc wypada mi znać jej historię — dodał. — A właśnie, co Was sprowadziło do naszego miasta? — spojrzał na niego badawczo.
Madeline zmarszczyła brwi słysząc ich rozmowę. Miała ochotę przerwać ten temat i zmienić go na zupełnie odbiegający od miasteczka. Wydawało jej się, że wszystko zmierza w niepożądanym kierunku.
— Chcieliśmy osiedlić się w końcu gdzieś na stałe — odezwał się Dean. — Nie zapomnieliśmy także o tym, że kiedyś tu mieszkaliśmy, ale przyciągnęła nas tu też historia tego miasta. Kto by nie chciał mieszkać w tak ciekawym miejscu, prawda? — starszy Winchester uśmiechnął się lekko i upił łyk bourbona.
Damon poruszył się niespokojnie w swoim ulubionym fotelu. Madeline chwyciła go za dłoń, dając mu w ten sposób znać, aby nie drążył tematu. Nie potrzebne były jej tu problemy. Jej cichutki głosik w głowie błagał o to, aby ta kolacja w końcu dobiegła końca. Nie musiała długo czekać.
— Pora już na nas — powiedział Sammy wstając z sofy i patrząc w między czasie na zegarek, który miał na ręce. — Miło spędziliśmy z Wami ten wieczór, dziękujemy Wam za to i zapraszamy również do siebie w najbliższym czasie. Nie chcemy słyszeć odmowy.
— Na pewno wpadniemy — odezwała się Davina z uśmiechem.
Młodszemu Winchester'owi kąciki ust powędrowały ku górze, po chwili podszedł i przytulił Davinę tak, jakby miał już się z nią nigdy więcej nie zobaczyć. Trochę rozbawiło do Damon'a, ale starał się tego nie okazywać. Kiedy w końcu tamta dwójka się od siebie odsunęła, Dean podszedł do Madeline i jej narzeczonego. Delikatnie się uśmiechnął i wyciągnął dłoń w jego stronę.
— Jeszcze raz dziękujemy za ten wieczór — zaczął. — No i oczywiście za to, że zajmiecie się Daviną, i to na pewno lepiej niż my byśmy to zrobili. Przydałoby się ją również posłać do szkoły.
Salvatore uścisnął jego dłoń, przy czym wymusił miły uśmiech. Sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że Harvelle będzie tu lepiej. Życie z łowcami, to nie życie, do tego niemalże cały czas byłaby w drodze szukając czegoś co zagraża ludziom. Nie znał ją tak dobrze jak Winchester'owie, ale polubił ją na tyle, aby się nią zaopiekować najlepiej jak potrafi i dać jej dach nad głową.
— Nie martw się o nic, Dean — odezwała się z uśmiechem Pierce. — Niedługo zapiszemy ją do miejscowego liceum — dodała, a on podszedł i szybko ją przytulił, jak równie prędko odsunął.
— Dziękujemy — powiedział Sam, a jego brat przytaknął głową. — Niezły pierścień, pamiątka rodzinna?
Zapytał młodszy Winchester, a Damon zmarszczył brwi, po czym spojrzał na swój sygnet.
— Ach, tak — odpowiedział. — Przekazywany z pokolenia na pokolenie. I tak, imię moich przodków zaczynało się na literę D — dodał pośpiesznie widząc, że szatyn chciał jeszcze o to zapytać.
Łowcy ruszyli w stronę wyjścia, a reszta za nimi. Wymieniono jeszcze kilka uścisków dłońmi, a następnie opuścili pensjonat, na co reszta tylko odetchnęła.
Tego samego wieczoru, pensjonat Salvatore'ów
Pensjonat oblegała błoga cisza, bez żadnych rozmów, śmiechu. Właśnie tego teraz potrzebowała Madeline. Stefan zdenerwowany wyruszył na spacer po lesie, uprzednio wdając się w ostrą kłótnię z Daviną dotyczącą jego jednego zachowania podczas kolacji. Bez interwencji Damon'a mogłoby się to nieprzyjemnie skończyć. Ta dwójka kłóciła się jak stare dobre małżeństwo, bądź rodzeństwo. Nie zachowywali się w tamtej chwili jak dorośli już ludzie, tylko jak dzieciaki, któremu jedno zabrało lizaka. Panna Harvelle równie wytrącona z równowagi, zamknęła się w swoim pokoju i do tej pory z niego nie wyszła. Życie z nimi pod jednym dachem nie będzie należało do najłatwiejszych, tym bardziej kiedy są do siebie wrogo nastawieni. Przynajmniej Davina miała spotęgowaną chęć mordu na Stefanie.
Madeline wyciągnęła z szafy luźną bluzkę i spodnie, w które od razu się ubrała. Następnie zeszła na dół, kierując się od razu do salonu, w którym Damon siedział na sofie popijając bourbona. Wywróciła oczyma, po czym zabrała się do sprzątania naczyń ze stołu po kolacji i od razu wynosiła je w wampirzym tempie do kuchni. Spojrzała na swojego narzeczonego, który przyglądał się jej z uśmiechem.
— Zamiast tak wodzić za mną wzrokiem to podniósłbyś się i pomógł mi chociaż trochę posprzątać — powiedziała z nutką wyrzutu w głosie. — Jeszcze jedna szklanka bourbona i pójdziesz pijany spać, a ja zostanę tu z tym sama, bo reszta wolała się tak po prostu zmyć do lasu czy pokoju.
— Kochanie, nie pijany tylko delikatnie wcięty — poprawił ją wstając z sofy. — Davina powinna tu latać ze ścierką, w końcu to jej goście tu byli, my tylko użyczyliśmy domu — uśmiechnął się zadziornie.
Madeline spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami, a jej usta ułożyły się w prostą kreskę.
— W takim razie wołaj ją — odburknęła. — Naczyń do zmywania jest w cholerę, a jutro Stefan będzie jechał przez salon mopem, nie wymiga się od tego — wskazała na podłogę pełną piachu. — Kolację ugotuj, posprzątaj... Wszystkiego na mojej głowie nie będzie — spojrzała na niego.
— Nie będę jej już budzić — powiedział wskazując palcem w górę. — Chyba nie dosłyszałaś, ale Davina od godziny już chrapie w poduszkę — zaśmiał się, a ona cicho westchnęła. — A zmywaniem się nie martw, właśnie idę to zrobić za nią — powiedział, po czym lekko musnął ustami jej skroń i odszedł.
Delikatnie się uśmiechnęła. Cieszyła się, że przynajmniej on został i miał chęć jej pomóc, mimo że trochę to na nim wymusiła. Tak czy inaczej, innego wyboru by nie miał, pomyślała i cicho zachichotała pod nosem. Zebrała resztę brudnych talerzy i zaniosła je do kuchni, gdzie Damon stał już przy zlewie myjąc naczynia. Chwyciła za ścierkę, którą miał zarzuconą przez ramię i zaczęła wycierać mokre szklanki, a następnie wkładała je do szafek. Salvatore spojrzał na nią, a jego kąciki ust powędrowały ku górze. Humor jej się poprawił, więc odwzajemniła mu tym samym, gdyby nie to po prostu by go olała.
— No dobra, wszystko czyste, posprzątane... — powiedział wycierając sobie dłonie o ścierkę i rozglądając się wokoło siebie. — To teraz pytanie. Szklaneczka bourbona czy idziemy spać?
Pierce spojrzała na niego z politowaniem, kręcąc przy tym głową na boki z niedowierzaniem. Ileż jeszcze ten wampir mógł w siebie wlewać tego alkoholu?
— Jeśli chcesz to idź i pij, a ja idę spać — odpowiedziała. — Jutro też jest dzień, Damon.
Wyminęła go, po czym rzuciła tylko ciche "dobranoc". Po paru minutach była już w swoim pokoju. Spojrzała na zegarek, na którym dobiegała godzina pierwsza w nocy. Davina już dawno smacznie spała, a Stefan'a jak nie było tak nie ma. Wzruszyła ramionami i wkroczyła do swojej łazienki. Odkręciła kurek z wodą i wlała niewielką ilość płynu do kąpieli. W międzyczasie rozebrała się i weszła do wanny zatapiając się po samą szyję w ciepłej wodzie i pianie o przyjemnym zapachu.
Następnego dnia ,dom Winchester'ów
— I co o nich myślisz? Oprócz tego, że trochę sztywno było, ale nie ma co się dziwić, nie znamy się — zaczął Sam siadając obok brata na kanapie.
Dean przyjrzał się bratu, po czym wstał. Słychać było ciche westchnięcie dobiegające z jego ust. Oparł się o oparcie kanapy, przeniósł wzrok na Sam'a.
— Nie mam pojęcia, wydają się normalną rodziną, nie? I widać, że Davina jest tam szczęśliwa, ale jednak coś nie daje mi spokoju, Sam... — powiedział ochrypłym głosem.
Młodszy Winchester posłał mu pytające spojrzenie. Ten jednak nic nie opowiedział, sam nie wiedział co go tak w lekkim stopniu zadręcza. Dzięki wcześniejszych rozmowach z Castiel'em na temat rodziny Salvatore, nabrał podejrzeń. Jednak wczoraj, widząc na własne oczy jak traktują Davinę i samych siebie, i jak ona czuje się pomiędzy nimi, te podejrzenia zniknęły. Pozostała w nim tylko mała niechęć do Damon'a.
— Jak dla mnie oni są podejrzani — odezwał się, po chwili milczenia Sam. — I nie mówię tu o Davinie, czy Madeline — przerwał widząc wzrok swojego brata. — Interesują mnie bracia Salvatore. Mają takie same pierścienie, na których jest ich pierwsza litera imienia, ale ta bajka w to, że każdy z ich przodków miał imię na literę "S" czy "D", to już mnie w ogóle nie przekonało. Do tego ta wiedza Stefan'a o historii Mystic Falls. Przeczytałem chyba wszystkie książki jakie tylko dorwałem na temat miasta i... — nie dokończył.
— Chyba pominąłeś fakt, że pochodzą od rodziny założycieli, a z tego co wiemy, każda takowa rodzina posiada dzienniki, w których ich przodkowie wszystko opisywali. Możliwe, że stąd ta jego wiedza — wtrącił Dean, po czym nie patrząc na nic poszedł do swojego pokoju.
— Czyli temat zamknięty — mruknął Sam pod nosem, po czym upił łyk piwa.
• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •
Cześć, witajcie! Dzisiaj znowu trochę krótko... Zabijcie mnie, ukatrupcie, — bo moja wena znowu poszła w siną dal. Kolacja nie poszła po mojej myśli, jest denna... Pisałam ją ze trzy razy i za każdym razem była coraz gorsza. Niemalże siedziałam i ryczałam, że coś takieg w ogóle pojawi się na blogu, ale uwierzcie, że jestem tym rozdziałem zmęczona i chcę go mieć za sobą. Postaram się resztę poprowadzić już trochę lepiej! Dajcie coś na zwrócenie weny! ;_; W ogóle to jak Wam się podoba nowy wygląd bloga? Ja to jestem w siódmym niebie jak na niego patrzę!
W ogóle to wpadłam na mały pomysł. Może podrzucicie mi jakieś swoje małe koncepcje co do następnego rozdziału? Jak mi przypadną do gustu i da się coś z nich skleić to — zrobimy taki wspólny rozdział? :) Czekam na Wasze pomysły, jestem ciekawa co zaproponujecie!
Cześć!
OdpowiedzUsuńMasz prze śliczny szablon. Ciekaw jestem czy opowiadanie jest również tak ciekawe! Biorę się za czytanie! :)
Pozdrawiam,
Orexa:)
Dziękuję bardzo! Jestem zadowolona z pracy Erenae, naprawdę!
UsuńMam nadzieję, że opowiadanie przypadnie Ci do gustu!
Pozdrawiam!
No Witam!
OdpowiedzUsuńJak już mówiłam, szablon jest śliczny! Nagłówek jest naprawdę ładny, a css dokładny. Erenae odwaliła kawał świetnej roboty! :)
Co do rozdziału to nie przejmuj się! Kolejny będzie w 100% Cię zadowalał! :) A co do mnie to ten rozdział i tak mi się podoba!
Wszystko świetne opisałaś, rozpisałaś, omówiłaś, wyjaśniłaś.
Jak w serialu, Caroline, Bonnie i (Nina/Elena) Madeline to świetne przyjaciółki. Bardzo się cieszę, że tego nie zmieniłaś i że pokazałaś nam ich wspólną więź, w której zawsze i wszędzie sobie pomogą! :)
Co do Damon'a... Hm... lubię go od zawsze, ale w tym opowiadaniu chyba jeszcze bardziej. Sam z lekka zaczyna być wścibski przez co zaczyna mnie denerwować, ale na szczęście Dean stoi na czele rozsądku, jednak pomimo tego coś czuję, że na tym się nie skończy. :O
Ogólnie rzecz biorąc bracia Salvatore, Davina i reszta odegrali świetną scenę przed Winchester'ami. Ciekawa jestem czy długo będą to ciągnąć i czy będziesz opisywać kolację w domu Winchester'ów skoro ich zaprosili to mogłabyś coś wyskrobać (że tak powiem:)
A co do wspólnego rozdziału! Jestem za! Chciałabym w tym brać udział, więc zaraz wymyślę jakiś pomysł... Tylko daj mi... 3,2,1 więc zróbmy tak, że do Mystic Fall's przyjedzie Bobby, który będzie polować na wampiry:D albo może Castiel znów się zjawi i powie Winchester'om, że do MF przybyły anioły czekające na jakiś znak z nieba, który każe zabić wszystkie wampiry w MF. Wtedy Dean dowie się TYLKO, że Mad jest wampirem i będzie chciał albo zabić albo ratować! :) Ewentualnie możesz napisać, że Dean podczas spotkania z Salvatore czym się otruł i ogl jest cały słaby i dostaje jakiś przebłysków pamięci związanych z Madeline :)
Mam nadzieję, że w jakiś sposób Ci pomogłam! :) Także życzę Ci naprawdę DUUUŻO weny i czasu!
Gorąco pozdrawiam!
Toporagno;3
* wiecznie-skryty.blogspot.com *
(dodając tego posta, w głębi duszy mam nadzieję, że to co napisałam, nie usunie mi się)
Bardzo mi miło, że podoba Ci się szablon! I zgadzam się, Erenae wykonała naprawdę dobrą robotę! :)
UsuńOch, oby Twoje słowa się spełniły! Już dawno mnie żaden mój rozdział nie zadowolił, mam nadzieję, że z następnym tak nie będzie! I miło, że Ci się podoba! Dużo to dla mnie znaczy! :)
Sama uwielbiam Caroline, Bonnie i Elenę (w tym wypadku Madeline) jako przyjaciółki, więc nie mogłam pominąć tego w swoim opowiadaniu. Damon sam przyprawia mnie o dreszcze (przyjemne oczywiście!), i cieszę się, że właśnie takiego go wykreowałam :)
Co do kolacji u Winchesterów - coś pomyślę!
Podobają mi się Twoje pomysły, zobaczymy czy uda mi się je jakoś połączyć z moim już "gotowym" planem. Dziękuję jednak za wsparcie i chęci!
Dziękuję jeszcze raz!
Pozdrawiam! :*
Hejka!
OdpowiedzUsuńZacznę od szablonu, który jest cudowny! <3 Erenae ma talent do takich rzeczy!
Nie wiem, dlaczego narzekasz na ten rozdział. Jest naprawdę dobry, może i na kolacji faktycznie nie było wybuchów, ale nie masz powodu, by uważać, że Ci nie wyszedł. :)
Co do kolacji - no czuć było to napięcie, ale nic dziwnego, skoro się nie znają. No i jeszcze Dean, który musiał patrzeć na Madeline i Damona. Szkoda mi się go zrobiło trochę. :<
Sam słusznie coś podejrzewa i tylko zastanawia mnie, czy Dean nie chce tego dostrzec czy faktycznie uważa, że wszystko jest w porządku. No cóż, okaże się w kolejnym rozdziale, na który niecierpliwie czekam :3
Ściskam!
Sight
A co do wspólnego rozdziału - super pomysł. Ciekawe co by było, gdyby jeden z Winchesterów przypadkiem zobaczył Davinę (lub którekolwiek z pensjonatu Salvatorów) polującą w lesie? ;>
UsuńNaprawdę się cieszę, że wszyscy przyjmują ten obecny szablon! Coraz bardziej jestem wdzięczna Erenae!
UsuńRozdział nie spełnił moich oczekiwań, mogłam wykrzesać z siebie coś więcej. Nudno trochę w nim i prawie nic się nie dzieje...
Mi też było szkoda Dean'a i ze złamanym sercem to pisałam, ale niestety. Takie uczucia, gesty - muszą się tu pojawić.
Zobaczymy co przyniosą nam nowe rozdziały! :)
A co do Twojego pomysłu - pomyślę nad tym!
Pozdrawiam i dziękuję! :*
Uhuhu,cała kolacja odbyła się pod hasztagiem #awkward. No ale nic dziwnego,przecież powiedzieć łowcom,że jest się wampirami to samobójstwo.
OdpowiedzUsuńPodkreślałam tu już wiele razy,że jestem fanką tego miłosnego trójkąta i bardzo mi się podobało,że dotyk Damona wpłynął na Madeline :D Ale też szkoda Deana,racja. Kurde i bądź tu mądrą! xD
Co do szablonu: Najbardziej podoba mi się css i kolorystyka,jest wręcz idealna,krwisto-wampiryczna :D
A jeśli chodzi o pomysł na rozdział to nie mam jako takowego,ale... "jutro Stefan będzie jechał przez salon mopem",no nie mogłam jakoś przestać się śmiać po tym zdaniu,już sobie to wyobrażam xD Dlatego ja od siebie poproszę o taką scenkę,o.
Pozdrawiam i życzę dużo weny w takim razie! :)
Dokładnie o tym samym pomyślałam, jak jeszcze raz czytałam rozdział. #awkwardjaknajbardziej
UsuńSama się uśmiałam pisząc te słowa, miałam je usunąć, ale stwierdziłam, że trochę "humoru" też tu jest potrzebne!
Pozdrawiam i dziękuję! :*
Dziękuję bardzo! :*
Rozdział bardzo dobrze ci wyszedł :) Chciałabym zobaczyć jak Stefan będzie jeździł przez salon mopem xD
OdpowiedzUsuńTak jak poprzednicy, współczuję Deanowi, który musi patrzeć na Madeline i Damona.
Szablon bardzo mi podoba. Ereane odwaliła kawał dobrej roboty :)
Życzę dużo weny i czekam na następny.
All the love xxx
Dziękuję Ci bardzo! Pomyślę nad tematem "Stefan jedzie przez salon mopem" :D
UsuńPozdrawiam!
Bardzo si cieszę,że Sam jest taki wścipski za to go kocham może Sam zachoruje po tej kolacji proszę połącz Sama z Daviną cieszę się,że Sam nie ufa Stefanowi a co do choroby Sama to potrzebna by była pomoc demonów to mój pomysł na rozdzał i niech ofiarą łowcó będzie Stefan proszę proszę kocham Enzo za to co powiedzał o slubie Melanie iDamona no pszykro mi Den zapomni o Melanie tego kwiatu jest pół światu pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!
UsuńI rzeczywiście - tego kwiatu jest pół światu, ale nigdy nie jest on taki sam jak jego pierwotna wersja! O tym też trzeba pamiętać :)
Ua, nowy wygląd! Podoba mi się, kolorystyka utrzymana w czerwieni i czerni to jest coś!
OdpowiedzUsuńA więc przechodząc do kolacji - z początku atmosferka była tak napięta, że można zwariować. Potem trochę zelżało, ale jednak cały czas myślałam, że to nie koniec, wszystko było zbyt spokojne.
A potem co...? Nic. W sumie dobrze, że nie było "bum", ale szczerze mówiąc, byłam na to przygotowana.
Padło parę podchwytliwych pytań...
Madeline podczas sprzątania zachowywała się jak "stara, poczciwa pani domu" i jednocześnie kobieta z dziesięcioletnim stażem w małżeństwie :D Wampiry latające na ścierze, niezłe, w sumie czemu nie?
Pozdrawiam, Dellirah
http://short-stories-dellirah.blogspot.com/
I trafiłam na osobę, która myśli o tym rozdziale podobnie jak ja!
UsuńDopiero teraz zauważyłam, jak wykreowałam Madeline w tym rozdziale... Rzeczywiście tak to wygląda, ale nie ma się co dziwić kiedy chcesz, aby wszystko było idealne! :D
Pozdrawiam i dziękuję! :*
Dzień dobry ;)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa. To dla mnie bardzo ważne.
Za kilka dni odwdzięczę się również u Ciebie ;) Proszę o chwilę cierpliwości ;)
Jeszcze raz ślicznie dziękuję ;**
Pozdrawiam,
heaven.
Mam nadzieję, że opowiadanie przypadnie Ci do gustu! :)
UsuńPozdrawiam!
Zanim zacznę mówić o rozdziale to OMG! Jaki boski szablon! Czuję, że go kocham <3 Zanim zaczęłam na spokojnie czytać to gapiłam się na niego z dobre pół godziny xD
OdpowiedzUsuńNo ale już przechodzę do rozdziału.
Powiem ci, że czytając początek kolacji czułam to napięcie rosnące miedzy nimi. Mogłam je kroić nożem xD Na szczęście później była trochę lepsza atmosfera. Szkoda mi Deana T^T No ale muszę przyznać, że już nwm z kim shipować Madeline. Na początku byłam pewna w 100% że chcę ją z Deanem, ale trochę bardziej przekonuję się do niej i Damona. Co jest dziwne bo ja nigdy nie shipowałam Damona z nikim. Co ty ze mną robisz kobieto :D Przez ciebie mama chce mnie zapisać do psychologa, bo jak głupia zaczęłam się śmiać na wzmiankę o Stefanie i Davinie xD Wampiry latające na ścierkach i jeżdżące na mopach :"D A w kwestii Madeline to zgodzę się z Dellirah ;)
Życzę weny i czekam na następne rozdziały :*
Pozdrawiam,
Rayna
xoxo
Też lubię sobie na niego dłużej popatrzeć! Jestem nim zachwycona! :)
UsuńCo ja z Tobą robię? haha! Skoro mama już do psychologa chce Cię wysyłać, to przepraszam :D I tak zdałam sobie sprawdę z tego, że zrobiłam z Madeline, aż za idealną kurę domową :D
Pozdrawiam i dziękuję! :)
Cześć cześć. <3 też się zgodzę z Delirah w kwestii Madeleine. :)
OdpowiedzUsuńAle najpierw szablon jest meega :D Bardzo mi się podoba i Erenae ma głowę do szablonów, to mogę przyznać. :D a tym bardziej , właśnie takich mrocznych :D
Co do rozdziału nie musisz się przejmować kolacją! :D Kolacja była w sumie napięta, szkoda mi tu było Deana, można było stwierdzić, że czuje się niekomfortowo jeśli chodzi o rozmowę na temat ślubu. Jednak Dean nabiera podejrzeń i czuję, że nie odpuści i będzie obserwował Salvatore'ów. :D
Pozdrawiam. ^^
Dziękuję bardzo!
UsuńTeż bym się tak czuła, gdybym siedziała w takim towarzystwie, gdzie moja "ukochana" osoba ma przed sobą swój własny ślub... :c Strasznie mi było szkoda Dean'a, i ze złamanym sercem to pisałam... ale musiałam.
Pozdrawiam!
Cześć!
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że szablon jest naprawdę piękny i funkcjonalny - czytelny i aż miło się ogląda ten blog :)
A teraz rozdział...
Cóż, Madeline w roli kury domowej sprawdza się super, ale Damon jako idealny narzeczony? Jakoś nie podobała mi się ta jego wymuszona uprzejmość i cała reszta zachowań. To tak jakby nie w jego stylu. Albo ja po prostu mam skrzywienie przez ciągłe oglądanie serialu :D
Było mi szkoda Deana i Madeline. Oboje musieli udawać, że mają się w nosie i wymieniać tymi uprzejmościami, jakby w ogóle nie mieli sobie nic do powiedzenia. Czekałam na jakąś gorącą scenkę w kuchni, a tu nic :D Nie wiem czy Ci wybaczę, haha :)
Cały rozdział zastanawiałam się, jakim cudem ani Sam, ani Dean nie zauważyli, że są w domu pełnym wampirów. W ostatnim akapicie dostałam namiastkę ich łowczego instynktu, ale szybko wygasł. Dlaczego?! Niech drążą temat i odkryją, z kim się zaczęli zadawać!
Rozdział wyszedł jak zawsze bosko, naprawdę ! Życzę Ci dużo weny i wytrzymałości.
Zapraszam również do siebie na rozdział siódmy: http://cursed-child.blogspot.com
Damon również musiał odegrać swoją rolę. A tym bardziej, że w towarzystwie chciał pokazać jaki to on nie jest, więc dlatego robił za "idealnego narzeczonego" :)
UsuńZanim Sam i Dean się zorientują z kim się zadają to jeszcze trochę tego czasu minie! :)
Pozdrawiam i dziękuję!
Cześć! :D Przeczytałam jak na razie wszystkie rozdziały i mi się okropnie podobały! Trochę mi przykro, że Madeline odczuwa taką niechęć do Damon'a (uwielbiam go i moje serce krwawi, widząc go takiego), ale to Twoja opowiadanie i w sumie ten wątek idealnie tu pasuje. Wiedziałam, byłam wręcz pewna, że bracia Winchester coś wyczują, jakieś wątpliwości. Mam nadzieję, że będą węszyć dalej i w końcu wyjdzie jakaś konfrontacja :).
OdpowiedzUsuńOgólnie nie masz co się martwić, że rozdział jest denny - jest cudowny :>. Wena ma swoje dni, więc każdy to zrozumie, ale w Twojej sytuacji jest to zbędne. Dobrze Ci idzie pisanie, trzymaj tak dalej :D>
No a szablon jest piękny *-*
Życzę weny i miłych wakacji.
Pozdrawiam :).
Dziękuję bardzo!
UsuńNiezmiernie mi miło, że spodobało Ci się moje opowiadanie!
Pozdrawiam!