Madeline odetchnęła z ulgą widząc młodszego Winchester'a, a chwilę później wyłaniającą się zza ściany Caroline, która była trochę zaskoczona widokiem swojej przyjaciółki. Blondynka delikatnie się uśmiechnęła i machnęła jej ręką na powitanie, a ona odwzajemniła jej tym samym.
— Już wróciliście? — zapytał Dean patrząc trochę ze zdenerwowaniem.
— Nie, zaraz wychodzimy — odpowiedział i ruszył schodami na górę.
Brązowowłosa odprowadziła Sam'a wzrokiem, po czym przeniosła go na blondynkę, która dała jej znać, że muszę chwilę porozmawiać. Dean widząc to pokiwał głową, że to rozumie i usiadł na kanapie. Madeline podeszła do przyjaciółki, a zaraz po tym wyszły na ogród.
Ogród był niewielki, ale za to dorodny. Rosły w nim przeróżne kwiaty i idealnie przycięte krzewy. Przyjaciółki rozejrzały się wkoło siebie. Było tu naprawdę przyjemnie, a lampki dookoła ogrodzenia dodawały mu tylko uroku.
— Masz przy sobie telefon? — zapytała Car, po której było widać lekkie zdenerwowanie. — Damon próbował się do Ciebie dodzwonić już kilkakrotnie.
— Mam go w kurtce, ale padła mi bateria — odpowiedziała. — Stało się coś?
— A i owszem — mruknęła. — Stefan Wam znowu uciekł z piwnicy, ale zanim się Damon zorientował to on już zdążył się zabawić — wyszeptała wkurzona.
— Znowu? Ale jak, przecież... — nie wiedziała co powiedzieć, drzwi były dobrze zabezpieczone. — Błagam, nie mów tylko, że ktoś jeszcze ucierpiał.
Caroline głośno westchnęła i spuściła wzrok. Dla Madeline było to już jasne. Stefan kogoś zabił, albo przemienił. Minęło już tyle czasu. Miała nadzieje, że Stefanowi się polepszyło. Było jednak coraz to gorzej.
— Damon znalazł dziewczynę niedaleko lasu — odpowiedziała. — Myślał, że jest już martwa, ale ona nagle się obudziła, właśnie przechodzi przemianę.
— Dobra, idę do domu — odpowiedziała. — Przydałoby się teraz być przy niej.
— Stefana nadal nie ma, w sumie nie wiadomo czy wróci — dodała Car.
Madeline westchnęła i razem z przyjaciółką weszły do środka. Blondynka od razu skierowała się na górę do Sam'a, a ona podeszła do Dean'a i delikatnie się uśmiechnęła. Chwyciła za kurtkę leżącą na sofie.
— Już idziesz? — zapytał zaciekawionym, jak i zmartwionym tonem.
— Niestety muszę — odpowiedziała. — Damon do mnie wiele razy wydzwaniał, może coś się stało, muszę to sprawdzić.
— Rozumiem, ale spotkamy się jeszcze? — zapytał odprowadzając ją do wyjścia.
— Oczywiście — odpowiedziała, po czym powoli do niego podeszła.
Wtuliła się cała w jego umięśnione ciało i przymknęła oczy. Po chwili poczuła jego opuszki palców na swojej brodzie, a następnie uniosła głowę do góry, tak jak on ją poprowadził. Zbliżył swoją twarz do jej. Ponownie dzieliły ich milimetry, jak i wtórnie ktoś musiał im przerwać. Słysząc jak Caroline i Sam schodzą po schodach, odsunęli się od siebie. Madeline otworzyła drzwi i szybko wyszła z domu zostawiając ich samych sobie.
Szła szybkim krokiem przez ulice Mystic Falls. Spojrzała na wielki zegar znajdujący się na jednym z budynków. Dobiegała północ, a w miasteczku można było spotkać jeszcze parę osób. Skręciła w jedną z uliczek, która prowadziła do samego lasu. Kiedy już była bliżej drzew puściła się w wampirzym tempie przez las. Co jakiś czas rozglądała się z nadzieją, że spotka Stefana. Jednak tak się nie stało, musiał być teraz gdzieś indziej.
Stanęła przed wielkimi dębowymi drzwiami. Chwyciła za klamkę i weszła do środka. Zatrzasnęła drzwi za sobą, a zaraz przy niej pojawił się Damon, który był wyraźnie zdenerwowany. Była ciekawa czy złości się przez to, że musiał pilnować "nowo narodzonej", czy na nią, że nie odbierała telefonu, a na dodatek gdzieś przepadła. Spojrzała na niego i się sztucznie uśmiechnęła.
— Gdzie ona jest? — wyprzedziła go z pytaniem, zanim on by zaczął jej zadawać odbiegając przy tym od bardziej ważniejszego tematu.
— W naszym pokoju — odpowiedział, po czym zmarszczył brwi sobie coś przypominając. — Ach, nie! Przepraszam! Moim pokoju — poprawił się.
Madeline wywróciła oczyma, po czym go wyminęła i szybko weszła po schodach na górę. Zatrzymała się dopiero przed drzwiami do pokoju Damona.
— Znamy ją? — zadała kolejne pytanie, kiedy kruczowłosy stanął obok niej.
— Pierwszy raz widzę ją na oczy — odparł. — Widocznie jakaś przejezdna dziewczyna nam się trafiła. Samochodu nigdzie nie znalazłem, możliwe że Stefan sobie go użyczył. Tak, więc pewne jest to, że szybko nie wróci.
Brązowowłosa pokiwała głową i chwyciła za klamkę, którą przekręciła. Otworzyła szeroko drzwi, po czym zaczęła szukać wzrokiem dziewczyny. Zmarszczyła brwi i postawiła krok do przodu. Słyszała szybki oddech. Była pewnie przerażona. Wychyliła się zza drzwi i zobaczyła siedzącą blondynkę w kącie pokoju. Cała drżała ze strachu.
— Cześć — powiedziała spokojnie, a jasnowłosa drgnęła niespokojnie wciskając się bardziej w ścianę. — Spokojnie, nic Ci nie zrobię. Jesteśmy tu żeby Ci pomóc — uśmiechnęła się do niej, a ona widocznie się uspokoiła.
Podniosła wyżej głowę. Dopiero teraz mogła zobaczyć w całości jej twarz. Nie znała jej, czyli było jednak tak, jak mówił to Damon. Była przejezdna, trafiła tu w nieodpowiedniej chwili. Blondynka była szczupła, na oko średniego wzrostu. Jej oczy były jasnoniebieskie, zaszklone przez zachodzące łzy.
— Jak Ci na imię? — zapytała ciemnooka powoli podchodząc do nieznajomej.
— Davina — wychrypiała. — Davina Harvelle.
— Madeline — przedstawiła się i wyciągnęła do niej rękę, aby pomóc jej wstać.
Dziewczyna niepewnie chwyciła ją za dłoń i powoli wstała z podłogi. Pierce spojrzała na swojego niechcianego narzeczonego.
— Pożywiła się już? — zapytała, a Damon pokiwał głową.
— Nie pytaj na kim, gdzie i kiedy — wtrącił. — Idę po krew.
Madeline cicho westchnęła, po czym przeniosła wzrok na Davinę, która się jej przyglądała. Po chwili dziewczyna odwróciła wzrok i usiadła na łóżku, a ona podążyła za nią. Opadła niedaleko niej i lekko się uśmiechnęła.
— Przyzwyczaisz się do tego — powiedziała po chwili milczenia.
— Wiesz w czym jest problem? — odezwała się zachrypłym głosem, a Madeline spojrzała na nią pytająco. — Ja nie chcę taka być. Ja zabijam takich jak Wy, a teraz sama tym czymś się stałam. Wolałabym umrzeć — zaszlochała, po czym się zaśmiała. — Przecież ja już jestem martwa — schowała twarz w dłoniach.
Brązowowłosa nie wiedziała co jej powiedzieć. Wolała to przemilczeć, nie umiała z nią o tym rozmawiać. Z nią też nikt nie przeprowadzał takiej rozmowy. Jedynie pisała o tym w pamiętniku, a on by jej nie odpowiedział. Na wszystkie pytania odpowiadała sobie sama. Była zdana tylko na siebie w tej kwestii.
— Długo już taka jesteś? Lata, stulecia, wieki? — zapytała blondynka. — Lubisz taka być? Sama o tym zdecydowałaś? — padało pytanie za pytaniem.
— Od sześciu lat jestem wampirem. Czy lubię taka być? — prychnęła pod nosem. — Oczywiście, że nie. Nawet nie pamiętam jak to się stało, że się stałam tym kim jestem. Nie miałam wyboru, tak jak Ty. I jest mi z tym ciężko, ale nauczyłam się z tym żyć. I wiesz co? — spojrzała na dziewczynę. — Myślę, że jesteś tak samo silna i dasz radę. Też się nauczysz i może nawet to polubisz, a znam kilka takich osób. I wcale nie zabijają dla rozrywki czy przyjemności. Potrafimy się bez tego obyć, nawet jeśli pragnienie nas męczy.
— Czyli nie żywicie się na ludziach? Krew zwierząt czy skradzione torebki krwi ze szpitala? — pytała dalej, a ona to rozumiała, chciała się wszystkiego dowiedzieć.
— Akurat my nie, ale ten który Ci to zrobił ma ciężki okres w życiu. Ludzka krew jest dla niego jak najgorszy narkotyk. Niestety ponownie jej posmakował i stał się, przez nas zwanym Rozpruwaczem — odpowiedziała. — Ja i Damon pijemy krew z torebek — dodała, a dziewczyna pokiwała głową.
Do pokoju wszedł Damon z dwoma torebkami krwi. Podał jedną Davinie, która niepewnie po nią sięgnęła. Spojrzała na worek, który trzymała w dłoniach. Jej oczy zrobiły się czarne, a wkoło nich pojawiły się szaro-czarne żyłki. Była spragniona krwi. Po chwili ukazała swoje kły, które wbiła w torebkę.
Nie minęło kilka sekund, a zawartość woreczka została przez nią opróżniona. Damon uniósł brwi ku górze. Chciał jej podać drugą torebkę, jednak dziewczyna pokręciła głową na boki. Nie chciała już więcej krwi.
— Myślę, że jedna dziennie mi wystarczy — odpowiedziała, a oni patrzyli na nią zdziwieni. — Nie czuję na razie głodu, zaspokoiłam się już.
Jako nowo narodzona była niezwykle opanowana, nie każdemu się udaje od razu nad tym panować. Jej się jednak udało. Nie łaknęła dużo krwi.
Damon spojrzał na Madeline i lekko się uśmiechnął. Wiedział, że Davina raczej nie będzie robiła im problemów. Powinna jeszcze u nich zostać, aby nauczyć się żyć jako wampir. Oni jej w tym pomogą.
— Musimy poprosić Bonnie, aby stworzyła dla niej pierścień — odezwał się po chwili, a blondynka spojrzała na niego zaciekawiona.
— Jaki pierścień? Do czego mi on potrzebny? — zapytała patrząc na nich.
Madeline wstała z łóżka i stanęła obok Damona. Skrzyżowała ręce na piersi i cicho westchnęła, po czym spojrzała na zegarek.
— Teraz jest na to za późno — powiedziała jakby sama do siebie. — Pierścień pomoże Ci się poruszać po słońcu, bez niego na nim spłoniesz.
— Jak go stworzycie? Istnieje jeszcze jakaś magia? — pytała.
— Nasza przyjaciółka jest czarownicą — powiedziała, a blondynka głośno wypuściła powietrze z ust. — Za dużo informacji jak na jeden dzień?
Davina pokiwała twierdząco głową. Madeline lekko się uśmiechnęła i zwróciła się do Damona, który wychodził z pokoju.
— Przygotuję jej sypialnie — powiedziała. — Zostanie u nas na trochę.
Kruczowłosy zgodził się z tym. Brązowowłosa chwyciła za rękę Davinę i wyprowadziła ją z pokoju. Skierowała się na drugi koniec korytarza, a blondynka posłusznie szła za nią. Stanęła przy jednych z wielu drzwi.
— Tu jest Twój pokój — oznajmiła. — Mój jest naprzeciwko, więc jeśli byś czegoś potrzebowała to wiesz gdzie pukać.
— Dziękuję — powiedziała i posłała jej pierwszy uśmiech.
Davina weszła do swojego nowego tymczasowego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i rozejrzała się po pomieszczeniu. Było ono dość spore. Ściany były w kolorze beżu. Między dwoma oknami stało duże łóżko. Dębowa toaletka stała po prawej stronie zaraz obok dużej komody. Zajrzała do każdej z szuflad. Większość z nich była pusta. Dopiero w ostatniej znalazła jakąś bluzkę i spodenki.
Nie miała swoich rzeczy, więc postanowiła skorzystać z tego co znalazła. Spojrzała na łóżko, leżała na nim jej torba. Dopiero teraz ją zauważyła. Możliwe, że Damon zabrał ją ze sobą kiedy ją znalazł. Usiadła na łóżku i zajrzała do swojej torby. Wyciągnęła z niej swój dziennik i jakieś kosmetyki, które do niej włożyła kiedy się pakowała. Jednak po telefonie, dokumentach nie było śladu.
Ułożyła się wygodnie na łóżku i otworzyła dziennik. Zwierzała mu się ze wszystkiego. Teraz postanowiła zrobić to samo.
"Zaledwie miesiąc temu pochowałam swoją matkę, a teraz sama jestem w jakiś sposób martwa. Jedna część mnie się już z tym pogodziła, bo chcę dalej żyć. Druga zaś nie może tego zdzierżyć. Byłam łowczynią, zabijałam przeróżne potwory jakie chodziły po tej ziemi. Jest mi za to wstyd.
Gdybym mogła cofnąć czas to zostałabym w domu i samotnie nadal prowadziłabym Zajazd Roadhouse, który stworzyła moja matka Ellen.
Jeśli wróci tutaj ten, który mi to zrobił... Rozprawię się z nim. Nie podaruję mu. Zniszczył część mnie. Tak, więc Stefanie — miej się na baczności.
Muszę nauczyć się żyć jako wampir. Jestem pewna, że Madeline i Damon mi w tym pomogą. Jestem im wdzięczna za ich życzliwość jaką mnie obdarowali. Jednak nie wszystkie wampiry są złe i bezduszne. Starają się żyć jak normalni ludzie. Też taka będę, o ile coś we mnie nie pęknie."
Odłożyła dziennik do szuflady w szafce nocnej. Wstała z łóżka, gdzie po chwili skierowała się w stronę łazienki, aby wziąć prysznic.
Bonnie stała w pokoju Daviny z wielką księgą zaklęć w rękach. Okna były zasłonięte, aby promienie słońca nie padały na blondynkę. Na łóżku leżał pierścień, który Madeline znalazła dla dziewczyny. Nie należał do najpiękniejszych, ale to nie było teraz takie ważne.
Czarownica odsłoniła jedną z zasłoń tak, aby światło słońca padło na pierścień.
— Teraz jedna ważna zasada — zwróciła się do dziewczyny. — Czarownica rzucająca czar może go również zdjąć, a zrobię to jeśli tylko kogoś zabijesz, rozumiemy się? — przyjrzała się dokładnie blondynce.
Davina pokiwała głową na znak, że to rozumie. Bonnie przymknęła oczy i delikatnie odchyliła głowę do tyłu. Zaczęła szeptać coś w języku łacińskim, a po chwili trzasnęła księgą, na co dziewczyna drgnęła.
— Gotowe, zakładaj — powiedziała podając blondynce pierścień.
Ona go posłusznie założyła i dokładnie po wszystkich popatrzyła. Nigdy nie widziała żadnych odprawianych czarów. Myślała, że to będzie wyglądało bardziej widowiskowo, a tu nic takiego nie było.
— Tyle? — zapytała, a wszyscy na nią spojrzeli pytająco. — Żadnych błysków światła, wiatru? Nie wiem, co tam jeszcze może przy tym być — mówiła zaskoczona, a Bonnie odsłoniła zasłony.
— Ważne, że działa — powiedziała panna Bennett i spojrzała na przyjaciółkę.
Madeline spojrzała na Bon dziękującym wzrokiem i lekko się uśmiechnęła. Czarnowłosa ruszyła do wyjścia, a zaraz za nią brązowowłosa.
— Stefan się odzywał? — zapytała zaniepokojona.
— Nie, nie wiemy co się z nim dzieje — odpowiedziała. — Jestem pewna, że teraz się gdzieś ukrywa, w końcu nie ma pierścienia, a jest dzień.
— Może wróci szybciej niż myślicie — lekko uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Madeline wzruszyła ramionami. Kto wie jak postąpi Stefan. Może udało mu się znaleźć jakąś inną czarownicę, która stworzyła mu pierścień? A może zwabia nocą jakieś biedne dziewczyny, a przez dzień się nimi zabawia? Nigdy nic nie wiadomo. Miała jedynie nadzieję, że nic więcej złego nie robi.
— Widziałam dzisiaj w Grillu Winchester'ów — dodała szeptem Bonnie, a Madeline zmarszczyła brwi i spojrzała na nią pytającym wzrokiem. — Rozmawiali coś o jakiejś Davinie — ta informacja sprawiła, że brązowowłosa zamarła.
Davina! Przecież tak ma na imię ta dziewczyna, która właśnie stała się wampirem. W nocy nigdzie nie wychodziła, przecież by ją słyszała.
— O matko! — szepnęła łapiąc się jedną ręką za głowę. — Davina jechała właśnie do nich! Wczoraj nam wyznała, że jest... A raczej była łowczynią — odparła zdenerwowana. — Nie możemy jej teraz przez jakiś czas stąd wypuszczać.
Bonnie pokiwała głową, przyznając przyjaciółce rację. Chwilę po tym z domu wyszedł Damon rozglądając się na boki.
— Była tu z Wami Davina? — zapytał, a Madeline zbladła.
Co jeśli wyszła i poszła do Winchester'ów? Oni nie mogą się dowiedzieć kim jest, a tym bardziej, że zatrzymała się tutaj, a nie u nich. Zaczęliby coś podejrzewać. Teraz liczyło się tylko jedno. Muszą znaleźć Davinę.
Ogród był niewielki, ale za to dorodny. Rosły w nim przeróżne kwiaty i idealnie przycięte krzewy. Przyjaciółki rozejrzały się wkoło siebie. Było tu naprawdę przyjemnie, a lampki dookoła ogrodzenia dodawały mu tylko uroku.
— Masz przy sobie telefon? — zapytała Car, po której było widać lekkie zdenerwowanie. — Damon próbował się do Ciebie dodzwonić już kilkakrotnie.
— Mam go w kurtce, ale padła mi bateria — odpowiedziała. — Stało się coś?
— A i owszem — mruknęła. — Stefan Wam znowu uciekł z piwnicy, ale zanim się Damon zorientował to on już zdążył się zabawić — wyszeptała wkurzona.
— Znowu? Ale jak, przecież... — nie wiedziała co powiedzieć, drzwi były dobrze zabezpieczone. — Błagam, nie mów tylko, że ktoś jeszcze ucierpiał.
Caroline głośno westchnęła i spuściła wzrok. Dla Madeline było to już jasne. Stefan kogoś zabił, albo przemienił. Minęło już tyle czasu. Miała nadzieje, że Stefanowi się polepszyło. Było jednak coraz to gorzej.
— Damon znalazł dziewczynę niedaleko lasu — odpowiedziała. — Myślał, że jest już martwa, ale ona nagle się obudziła, właśnie przechodzi przemianę.
— Dobra, idę do domu — odpowiedziała. — Przydałoby się teraz być przy niej.
— Stefana nadal nie ma, w sumie nie wiadomo czy wróci — dodała Car.
Madeline westchnęła i razem z przyjaciółką weszły do środka. Blondynka od razu skierowała się na górę do Sam'a, a ona podeszła do Dean'a i delikatnie się uśmiechnęła. Chwyciła za kurtkę leżącą na sofie.
— Już idziesz? — zapytał zaciekawionym, jak i zmartwionym tonem.
— Niestety muszę — odpowiedziała. — Damon do mnie wiele razy wydzwaniał, może coś się stało, muszę to sprawdzić.
— Rozumiem, ale spotkamy się jeszcze? — zapytał odprowadzając ją do wyjścia.
— Oczywiście — odpowiedziała, po czym powoli do niego podeszła.
Wtuliła się cała w jego umięśnione ciało i przymknęła oczy. Po chwili poczuła jego opuszki palców na swojej brodzie, a następnie uniosła głowę do góry, tak jak on ją poprowadził. Zbliżył swoją twarz do jej. Ponownie dzieliły ich milimetry, jak i wtórnie ktoś musiał im przerwać. Słysząc jak Caroline i Sam schodzą po schodach, odsunęli się od siebie. Madeline otworzyła drzwi i szybko wyszła z domu zostawiając ich samych sobie.
Szła szybkim krokiem przez ulice Mystic Falls. Spojrzała na wielki zegar znajdujący się na jednym z budynków. Dobiegała północ, a w miasteczku można było spotkać jeszcze parę osób. Skręciła w jedną z uliczek, która prowadziła do samego lasu. Kiedy już była bliżej drzew puściła się w wampirzym tempie przez las. Co jakiś czas rozglądała się z nadzieją, że spotka Stefana. Jednak tak się nie stało, musiał być teraz gdzieś indziej.
Stanęła przed wielkimi dębowymi drzwiami. Chwyciła za klamkę i weszła do środka. Zatrzasnęła drzwi za sobą, a zaraz przy niej pojawił się Damon, który był wyraźnie zdenerwowany. Była ciekawa czy złości się przez to, że musiał pilnować "nowo narodzonej", czy na nią, że nie odbierała telefonu, a na dodatek gdzieś przepadła. Spojrzała na niego i się sztucznie uśmiechnęła.
— Gdzie ona jest? — wyprzedziła go z pytaniem, zanim on by zaczął jej zadawać odbiegając przy tym od bardziej ważniejszego tematu.
— W naszym pokoju — odpowiedział, po czym zmarszczył brwi sobie coś przypominając. — Ach, nie! Przepraszam! Moim pokoju — poprawił się.
Madeline wywróciła oczyma, po czym go wyminęła i szybko weszła po schodach na górę. Zatrzymała się dopiero przed drzwiami do pokoju Damona.
— Znamy ją? — zadała kolejne pytanie, kiedy kruczowłosy stanął obok niej.
— Pierwszy raz widzę ją na oczy — odparł. — Widocznie jakaś przejezdna dziewczyna nam się trafiła. Samochodu nigdzie nie znalazłem, możliwe że Stefan sobie go użyczył. Tak, więc pewne jest to, że szybko nie wróci.
Brązowowłosa pokiwała głową i chwyciła za klamkę, którą przekręciła. Otworzyła szeroko drzwi, po czym zaczęła szukać wzrokiem dziewczyny. Zmarszczyła brwi i postawiła krok do przodu. Słyszała szybki oddech. Była pewnie przerażona. Wychyliła się zza drzwi i zobaczyła siedzącą blondynkę w kącie pokoju. Cała drżała ze strachu.
— Cześć — powiedziała spokojnie, a jasnowłosa drgnęła niespokojnie wciskając się bardziej w ścianę. — Spokojnie, nic Ci nie zrobię. Jesteśmy tu żeby Ci pomóc — uśmiechnęła się do niej, a ona widocznie się uspokoiła.
Podniosła wyżej głowę. Dopiero teraz mogła zobaczyć w całości jej twarz. Nie znała jej, czyli było jednak tak, jak mówił to Damon. Była przejezdna, trafiła tu w nieodpowiedniej chwili. Blondynka była szczupła, na oko średniego wzrostu. Jej oczy były jasnoniebieskie, zaszklone przez zachodzące łzy.
— Jak Ci na imię? — zapytała ciemnooka powoli podchodząc do nieznajomej.
— Davina — wychrypiała. — Davina Harvelle.
— Madeline — przedstawiła się i wyciągnęła do niej rękę, aby pomóc jej wstać.
Dziewczyna niepewnie chwyciła ją za dłoń i powoli wstała z podłogi. Pierce spojrzała na swojego niechcianego narzeczonego.
— Pożywiła się już? — zapytała, a Damon pokiwał głową.
— Nie pytaj na kim, gdzie i kiedy — wtrącił. — Idę po krew.
Madeline cicho westchnęła, po czym przeniosła wzrok na Davinę, która się jej przyglądała. Po chwili dziewczyna odwróciła wzrok i usiadła na łóżku, a ona podążyła za nią. Opadła niedaleko niej i lekko się uśmiechnęła.
— Przyzwyczaisz się do tego — powiedziała po chwili milczenia.
— Wiesz w czym jest problem? — odezwała się zachrypłym głosem, a Madeline spojrzała na nią pytająco. — Ja nie chcę taka być. Ja zabijam takich jak Wy, a teraz sama tym czymś się stałam. Wolałabym umrzeć — zaszlochała, po czym się zaśmiała. — Przecież ja już jestem martwa — schowała twarz w dłoniach.
Brązowowłosa nie wiedziała co jej powiedzieć. Wolała to przemilczeć, nie umiała z nią o tym rozmawiać. Z nią też nikt nie przeprowadzał takiej rozmowy. Jedynie pisała o tym w pamiętniku, a on by jej nie odpowiedział. Na wszystkie pytania odpowiadała sobie sama. Była zdana tylko na siebie w tej kwestii.
— Długo już taka jesteś? Lata, stulecia, wieki? — zapytała blondynka. — Lubisz taka być? Sama o tym zdecydowałaś? — padało pytanie za pytaniem.
— Od sześciu lat jestem wampirem. Czy lubię taka być? — prychnęła pod nosem. — Oczywiście, że nie. Nawet nie pamiętam jak to się stało, że się stałam tym kim jestem. Nie miałam wyboru, tak jak Ty. I jest mi z tym ciężko, ale nauczyłam się z tym żyć. I wiesz co? — spojrzała na dziewczynę. — Myślę, że jesteś tak samo silna i dasz radę. Też się nauczysz i może nawet to polubisz, a znam kilka takich osób. I wcale nie zabijają dla rozrywki czy przyjemności. Potrafimy się bez tego obyć, nawet jeśli pragnienie nas męczy.
— Czyli nie żywicie się na ludziach? Krew zwierząt czy skradzione torebki krwi ze szpitala? — pytała dalej, a ona to rozumiała, chciała się wszystkiego dowiedzieć.
— Akurat my nie, ale ten który Ci to zrobił ma ciężki okres w życiu. Ludzka krew jest dla niego jak najgorszy narkotyk. Niestety ponownie jej posmakował i stał się, przez nas zwanym Rozpruwaczem — odpowiedziała. — Ja i Damon pijemy krew z torebek — dodała, a dziewczyna pokiwała głową.
Do pokoju wszedł Damon z dwoma torebkami krwi. Podał jedną Davinie, która niepewnie po nią sięgnęła. Spojrzała na worek, który trzymała w dłoniach. Jej oczy zrobiły się czarne, a wkoło nich pojawiły się szaro-czarne żyłki. Była spragniona krwi. Po chwili ukazała swoje kły, które wbiła w torebkę.
Nie minęło kilka sekund, a zawartość woreczka została przez nią opróżniona. Damon uniósł brwi ku górze. Chciał jej podać drugą torebkę, jednak dziewczyna pokręciła głową na boki. Nie chciała już więcej krwi.
— Myślę, że jedna dziennie mi wystarczy — odpowiedziała, a oni patrzyli na nią zdziwieni. — Nie czuję na razie głodu, zaspokoiłam się już.
Jako nowo narodzona była niezwykle opanowana, nie każdemu się udaje od razu nad tym panować. Jej się jednak udało. Nie łaknęła dużo krwi.
Damon spojrzał na Madeline i lekko się uśmiechnął. Wiedział, że Davina raczej nie będzie robiła im problemów. Powinna jeszcze u nich zostać, aby nauczyć się żyć jako wampir. Oni jej w tym pomogą.
— Musimy poprosić Bonnie, aby stworzyła dla niej pierścień — odezwał się po chwili, a blondynka spojrzała na niego zaciekawiona.
— Jaki pierścień? Do czego mi on potrzebny? — zapytała patrząc na nich.
Madeline wstała z łóżka i stanęła obok Damona. Skrzyżowała ręce na piersi i cicho westchnęła, po czym spojrzała na zegarek.
— Teraz jest na to za późno — powiedziała jakby sama do siebie. — Pierścień pomoże Ci się poruszać po słońcu, bez niego na nim spłoniesz.
— Jak go stworzycie? Istnieje jeszcze jakaś magia? — pytała.
— Nasza przyjaciółka jest czarownicą — powiedziała, a blondynka głośno wypuściła powietrze z ust. — Za dużo informacji jak na jeden dzień?
Davina pokiwała twierdząco głową. Madeline lekko się uśmiechnęła i zwróciła się do Damona, który wychodził z pokoju.
— Przygotuję jej sypialnie — powiedziała. — Zostanie u nas na trochę.
Kruczowłosy zgodził się z tym. Brązowowłosa chwyciła za rękę Davinę i wyprowadziła ją z pokoju. Skierowała się na drugi koniec korytarza, a blondynka posłusznie szła za nią. Stanęła przy jednych z wielu drzwi.
— Tu jest Twój pokój — oznajmiła. — Mój jest naprzeciwko, więc jeśli byś czegoś potrzebowała to wiesz gdzie pukać.
— Dziękuję — powiedziała i posłała jej pierwszy uśmiech.
Davina weszła do swojego nowego tymczasowego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i rozejrzała się po pomieszczeniu. Było ono dość spore. Ściany były w kolorze beżu. Między dwoma oknami stało duże łóżko. Dębowa toaletka stała po prawej stronie zaraz obok dużej komody. Zajrzała do każdej z szuflad. Większość z nich była pusta. Dopiero w ostatniej znalazła jakąś bluzkę i spodenki.
Nie miała swoich rzeczy, więc postanowiła skorzystać z tego co znalazła. Spojrzała na łóżko, leżała na nim jej torba. Dopiero teraz ją zauważyła. Możliwe, że Damon zabrał ją ze sobą kiedy ją znalazł. Usiadła na łóżku i zajrzała do swojej torby. Wyciągnęła z niej swój dziennik i jakieś kosmetyki, które do niej włożyła kiedy się pakowała. Jednak po telefonie, dokumentach nie było śladu.
Ułożyła się wygodnie na łóżku i otworzyła dziennik. Zwierzała mu się ze wszystkiego. Teraz postanowiła zrobić to samo.
"Zaledwie miesiąc temu pochowałam swoją matkę, a teraz sama jestem w jakiś sposób martwa. Jedna część mnie się już z tym pogodziła, bo chcę dalej żyć. Druga zaś nie może tego zdzierżyć. Byłam łowczynią, zabijałam przeróżne potwory jakie chodziły po tej ziemi. Jest mi za to wstyd.
Gdybym mogła cofnąć czas to zostałabym w domu i samotnie nadal prowadziłabym Zajazd Roadhouse, który stworzyła moja matka Ellen.
Jeśli wróci tutaj ten, który mi to zrobił... Rozprawię się z nim. Nie podaruję mu. Zniszczył część mnie. Tak, więc Stefanie — miej się na baczności.
Muszę nauczyć się żyć jako wampir. Jestem pewna, że Madeline i Damon mi w tym pomogą. Jestem im wdzięczna za ich życzliwość jaką mnie obdarowali. Jednak nie wszystkie wampiry są złe i bezduszne. Starają się żyć jak normalni ludzie. Też taka będę, o ile coś we mnie nie pęknie."
Odłożyła dziennik do szuflady w szafce nocnej. Wstała z łóżka, gdzie po chwili skierowała się w stronę łazienki, aby wziąć prysznic.
Bonnie stała w pokoju Daviny z wielką księgą zaklęć w rękach. Okna były zasłonięte, aby promienie słońca nie padały na blondynkę. Na łóżku leżał pierścień, który Madeline znalazła dla dziewczyny. Nie należał do najpiękniejszych, ale to nie było teraz takie ważne.
Czarownica odsłoniła jedną z zasłoń tak, aby światło słońca padło na pierścień.
— Teraz jedna ważna zasada — zwróciła się do dziewczyny. — Czarownica rzucająca czar może go również zdjąć, a zrobię to jeśli tylko kogoś zabijesz, rozumiemy się? — przyjrzała się dokładnie blondynce.
Davina pokiwała głową na znak, że to rozumie. Bonnie przymknęła oczy i delikatnie odchyliła głowę do tyłu. Zaczęła szeptać coś w języku łacińskim, a po chwili trzasnęła księgą, na co dziewczyna drgnęła.
— Gotowe, zakładaj — powiedziała podając blondynce pierścień.
Ona go posłusznie założyła i dokładnie po wszystkich popatrzyła. Nigdy nie widziała żadnych odprawianych czarów. Myślała, że to będzie wyglądało bardziej widowiskowo, a tu nic takiego nie było.
— Tyle? — zapytała, a wszyscy na nią spojrzeli pytająco. — Żadnych błysków światła, wiatru? Nie wiem, co tam jeszcze może przy tym być — mówiła zaskoczona, a Bonnie odsłoniła zasłony.
— Ważne, że działa — powiedziała panna Bennett i spojrzała na przyjaciółkę.
Madeline spojrzała na Bon dziękującym wzrokiem i lekko się uśmiechnęła. Czarnowłosa ruszyła do wyjścia, a zaraz za nią brązowowłosa.
— Stefan się odzywał? — zapytała zaniepokojona.
— Nie, nie wiemy co się z nim dzieje — odpowiedziała. — Jestem pewna, że teraz się gdzieś ukrywa, w końcu nie ma pierścienia, a jest dzień.
— Może wróci szybciej niż myślicie — lekko uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Madeline wzruszyła ramionami. Kto wie jak postąpi Stefan. Może udało mu się znaleźć jakąś inną czarownicę, która stworzyła mu pierścień? A może zwabia nocą jakieś biedne dziewczyny, a przez dzień się nimi zabawia? Nigdy nic nie wiadomo. Miała jedynie nadzieję, że nic więcej złego nie robi.
— Widziałam dzisiaj w Grillu Winchester'ów — dodała szeptem Bonnie, a Madeline zmarszczyła brwi i spojrzała na nią pytającym wzrokiem. — Rozmawiali coś o jakiejś Davinie — ta informacja sprawiła, że brązowowłosa zamarła.
Davina! Przecież tak ma na imię ta dziewczyna, która właśnie stała się wampirem. W nocy nigdzie nie wychodziła, przecież by ją słyszała.
— O matko! — szepnęła łapiąc się jedną ręką za głowę. — Davina jechała właśnie do nich! Wczoraj nam wyznała, że jest... A raczej była łowczynią — odparła zdenerwowana. — Nie możemy jej teraz przez jakiś czas stąd wypuszczać.
Bonnie pokiwała głową, przyznając przyjaciółce rację. Chwilę po tym z domu wyszedł Damon rozglądając się na boki.
— Była tu z Wami Davina? — zapytał, a Madeline zbladła.
Co jeśli wyszła i poszła do Winchester'ów? Oni nie mogą się dowiedzieć kim jest, a tym bardziej, że zatrzymała się tutaj, a nie u nich. Zaczęliby coś podejrzewać. Teraz liczyło się tylko jedno. Muszą znaleźć Davinę.
Witajcie i wiem, wiem! Rozdział trochę krótki, ale tyle mnie tu nie było, że musiałam dodać to co miałam. Następny będzie dłuższy! Poprawiłam oceny, przestałam chodzić już do szkoły, bo oceny wystawione. Czekam na piątek! I wakacje kochani! Cieszycie się? Nie będę się rozpisywać, więc uciekam! Dobranoc!
EDIT: Niedawno zauważyłam, że ktoś zgłosił mojego bloga do konkursu na blog kwartału w katalogu opowiadań o wampirach. Kimkolwiek jesteś, dziękuję!
Uff,jaka to ulga,że to był Sam a nie Damon! Ale kurczę,znowu ktoś musiał przeszkodzić nooo...Niedobra Ty! xD
OdpowiedzUsuńO kurczę,ale kombinacja. Imię z Originals a wygląd,nazwisko i biografia Jo z SPN. No no. Ciekawa jestem,czemu akurat Davina a nie Jo,skoro wszystko pozostałe się zgadza.
I nie martw się,rozdział objętościowo w sam raz,ni za długi ni za krótki :)
Czekam oczywiście na ciąg dalszy!
Dlaczego Davina, a nie Jo? Po prostu tak mi się podoba to imię, że musiałam kogoś obdarzyć tym imieniem w moim opowiadaniu :D
UsuńDziękuję bardzo za przeczytanie i komentarze :*
Mam ochotę zabić Stefana albo lepiej niech zrobi to Sam i co Davina teraz będzie uciekała przed Winchesterami Melanie masz rywalkę i dobrze nie rozumiem poco Davina wyznała im,że jest łowczynią wszystko zepsuła Davina powina powiedzeć chłopakom prawdę pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWszystko się okaże w następnych rozdziałach!
UsuńPozdrawiam!
tak jak myślałam,że to taka zmyłka była. z jednej strony ulga, że to Sam, ale znów gdyby to był Damon to by się trochę mogło dziać, no ale prędzej czy później dojdzie do tego, że Damon przyłapię na czymś Madelina i Deana;>
OdpowiedzUsuńDavina. intryguje mnie ta postać. ale musze stwierdzić, że jak na łowczynie nie miała zbyt dużej wiedzy. chyba, że to jakaś początkująca. no i jestem ciekawa jej związku z Winchesterami.;)
http://bigxliar.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za przeczytanie i komentarz :)
UsuńSzczerze mówiąc trochę szkoda, że to nie Damon ich przyłapał. Ciekawi mnie jak by zareagował? Z drugiej strony dobrze, że to Sam tam wparował, choć mam ochotę go udusić za to że im przerwał :D Caroline i Sam? Czyżby już coś zaiskrzyło? Mam nadzieję że w następnych rozdziałach dowiemy się nieco więcej o Davinie. Nie wiem do końca czemu, ale zainteresowała mnie ta postać :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam!
Rayna
xoxo
Trochę za wcześnie na przyłapanie ;)
UsuńPozdrawiam i dziękuję za przeczytanie i komentarz :)
Zajebiste opowiadanie ! ♥ Czekam na next ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :*
UsuńTrzecia zaprzepaszczona szansa na buziaczka, nooo! Kiedy wreszcie się uda? :D
OdpowiedzUsuńTak jak mówiłam - zespojlowałam sobie to, że Stefan ucieknie. Ale widocznie zmienił nieco profesje - zamiast zabijać, będzie tworzył hordy nowych wampirów? Niegrzeczny chłopczyk.
Moment, w którym Mad przyszła do Daviny i zaczęła z nią rozmawiać (albo raczej reakcje i samopoczucie tej drugiej) bardzo przypomniały mi scenę przemiany Bree Tanner ze Zmierzchu. Ona też była taka zagubiona.
No dobra, ale tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana, bo Davina była łowczynią. A co lepsze, najpewniej trzymała z Winchesterami. Teraz mogłaby być ich dobrą informatorką.
Czekam niecierpliwie na szóstkę! Dużo weny życzę! :*
Sight
Kiedyś się tam uda! :)
UsuńDziękuję bardzo! :*
No to łądnie - bracia się wkurzą, co? Jakaś tam znajoma łowczyni wpada do nich, a Stefan zamienia ją w wampira. Hmmm, nieciekawie.
OdpowiedzUsuńMimo to nie mogę przejść obojętnie obok Madeline i Dean'a *.* Oboje są cudowni, a razem? Razem tworzą parę tak piękną, że aż nie do zniesienia. Chcę ich więcej ! Więcej, więcej, więcej! <3
I więcej Daviny. Skąd ona się wzięła, co zrobi dalej? Gdzie się podziała?
Ach, mam tyle pytań, a odpowiedzi brak :D
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny ;*
cursed-child.blogspot.com
Ja to ogólnie shipuje Ninę i Jensena. Cudownie wyglądają razem :D
UsuńDziękuję bardzo! :*
Zaczęłam od końca, ale nie żałuję. Świetny rozdział. Przyciąga uwagę! :) jestem zachwycona pomysłem na połączenie obu tych seriali, gratuluje ;D
OdpowiedzUsuńDobra spadam czytać od początku! Będę wpadać tutaj częściej bo jest warto!
Pozdrawiam cieplutko! ;*
wiecznieskrytywwsobie.blogspot.com
Nawet nie wiesz jak mi miło!
UsuńDziękuję bardzo i lada moment znajdę się u Ciebie :*
<3
OdpowiedzUsuń