piątek, 22 lipca 2016

♣ Chapter 1.8

     Madeline wstała wczesnym rankiem, choć tak czy inaczej nie miała na to ochoty. Stanęła obok dużego łóżka i dokładnie je poprawiła. Uwielbiała ład i porządek w swoich rzeczach, a tym bardziej w pokoju. 
     Usiadła na krześle przy toaletce i niechętnie spojrzała na swoje odbicie. Wyglądała tego ranka jak siedem nieszczęść, a do tego była niewyspana. Musiała jednak się zebrać do wyjścia, gdyż wczoraj późnym wieczorem umówiła się na spotkanie w kawiarni z Caroline. W sumie nie miała ochoty tam iść, ale panna Forbes nie znosi jak się jej odmawia albo odwołuje spotkania.
     Po chwili była już w łazience. Zdjęła z siebie ubrania, po czym weszła do kabiny prysznicowej. Odkręciła kurek z wodą, a gdy nareszcie zaczęła spływać ciepła woda, od razu się pod nią wsunęła. Tego mi było trzeba, pomyślała nacierając swoje ciało żelem pod prysznic o zapachu arbuzowym. 
     Wyszła z łazienki owinięta białym puchowym ręcznikiem. Usiadła przy toaletce, a z jednej z szuflad wyciągnęła suszarkę do włosów, którą od razu podłączyła do kontaktu. Chwyciła za szczotkę i rozczesała swoje długie, brązowe włosy. W między czasie usłyszała jakieś rozmowy dobiegające z salonu. Pewnie Damon rozmawia z Daviną o kolacji z Winchesterami, pomyślała i lekko się skrzywiła na samą myśl o tym spotkaniu z braćmi. 
     Pomysł ten nie bardzo jej sprzyjał. Ogólnie do Winchesterów, jak wiadome, nic nie miała. Chodziło bardziej tutaj o delikatnie narwanego Damon'a. Jedno złe słowo zaproszonych przez Davinę braci i mogłoby się skończyć to trochę marnie. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że są łowcami, za którymi starszy Salvatore nie przepada. Wypada jednak pokazać się z dobrej strony i pozbyć się wszelakich podejrzeń w głowach Winchesterów, o ile ów takie posiadają. 
     Stanęła przy szafie, w której przesuwała wieszaki z ubraniami nie mogąc się zdecydować, w co się odziać. W rezultacie włożyła na siebie czarne jeansy, szarą bluzkę z rękawem trzy czwarte, a na łóżko rzuciła skórzaną kurtkę, którą narzuci na siebie przed wyjściem. Ponownie przysiadła na krześle od toaletki. Po twarzy rozprowadziła sprawnie podkład, oczy podkreśliła delikatnie brązowym cieniem, a rzęsy dokładnie przeciągnęła maskarą. Ostatni raz przeczesała proste włosy i pokropiła się ulubionymi perfumami o zapachu fiołków, kosaćca i jaśminów, które dostała od Stefana na swoje 24 urodziny. 
     Zarzuciła na siebie skórzaną kurtkę, a szafki nocnej zabrała telefon. Odblokowała ekran, aby sprawdzić, która jest godzina. Caroline mnie zabije, pomyślała, kiedy zobaczyła, że jest już spóźniona dobre dwadzieścia minut. W czasie schodzenia po schodach zdążyła napisać do przyjaciółki sms-a, że za kilka minut będzie na miejscu. Słysząc, że Davina nadal rozmawia z Damon'em w salonie, rzuciła im tylko głośne cześć i znikła za drzwiami. W wampirzym tempie czmychnęła w kierunku samochodu, a po chwili ruszyła w stronę miasta.
— Nie ładnie tak się spóźniać, Madeline — powiedziała blondynka siedząc przy stoliku i popijając wcześniej zamówioną kawę. — Twoja już pewnie wystygła, może zamów sobie drugą — powiedziała przyglądając się siadającej przyjaciółce. 
— Przepraszam, zapomniałam o patrzeniu na zegarek — westchnęła. — Następnym razem się nie spóźnię, obiecuję — powiedziała zakładając kosmyki włosów za uszy. — Wypiję zimną, należy mi się — uśmiechnęła się nikle, po czym upiła łyk chłodnej kawy. — Nie pisałaś do Bonnie? Dawno się z nią nie widziałyśmy — powiedziała po chwili milczenia szatynka.
— Pierwszy raz trajkoczesz więcej ode mnie — stwierdziła Caroline unosząc prawą brew ku górze. — Pisałam do niej, ale ona jedyna potrafiła napisać, że się spóźni. 
— Dwa razy przeprosiłam, trzeci raz nie będę — mruknęła Pierce przed upiciem kolejnego łyka kawy. — Smakuje znacznie lepiej, gdy jest zimna. 
     Blondynka podparła się rękami o stolik i dokładnie przyjrzała się Madeline. Ta spojrzała na nią pytająco i z niewyraźnym niesmakiem, kiedy to uświadomiła sobie, że przyjaciółka czegoś się w niej doszukuje. 
— Dużo gadasz, więc czymś się przejmujesz, stresujesz — stwierdziła Caroline z lekkim półuśmiechem na twarzy. — No dalej, wygadaj się. ale chociaż na temat.
— Byłaś przy tym, jak Davina zapytała, czy może zaprosić Winchester'ów, nie? — spojrzała na przyjaciółkę, która potrząsnęła twierdząco blond czupryną. — Damon nie jest przekonany co do tego i już zagroził, że jedno złe słowo, któregoś z nich i długo nie pooddychają. Nie mówiłby tak, gdyby nie dowiedział się, że są łowcami buszującymi w Mystic Falls — westchnęła opadając na oparcie krzesła. 
— Wygadałaś mu się? — brązowowłosa przytaknęła lekko głową. — Trudno, musicie spróbować, a lepiej chyba dla Was, że przyjdę z Sam'em, więc wcześniej go trochę uprzedzę, a w trakcie kolacji będą oboje pod moim stałym nadzorem. 
— O Sam'a się nie martwię — machnęła ręką Madeline. — Czasami Dean ma chwilowe zaćmienie i potrafi palnąć coś głupiego, przynajmniej kiedyś tak robił, nie wiem jak teraz... — dodała, po czym podniosła rękę wołając kelnera. — Zjedzmy coś, zapomniałam się napić krwi przed wyjściem, nawet nie wiem dlaczego — powiedziała sarkastycznie i lekko się uśmiechnęła.
     Blondynka wywróciła oczyma i pokręciła głową na boki z politowaniem patrząc na przyjaciółkę. Chwilę później pojawił się przy ich stoliku kelner, więc zamówiły sobie i Bonnie, która miała za chwilę się pojawić, po jakiejś sałatce, szklance soku pomarańczowego i kawie. Kelner po zapisaniu zamówienia odszedł, a następnie tuż na krześle obok usiadła zmachana panna Bennett.
— Cześć, co mnie ominęło? — wydobyła z siebie te kilka słów z wielkim trudem łapiąc powietrze. — Przepraszam, że tak późno przyszłam.
— Nic nie szkodzi, przecież napisałaś, że się spóźnisz — powiedziała Caroline z uśmiechem, a Madeline uniosła brwi ku górze i pokręciła głową na boki. — Rozmawiałyśmy o nadchodzącej kolacji Madeline z Winchester'ami — dodała.
— Zaprosiłaś ich? — zapytała z nutką z zdziwienia w głosie. 
     Nie była pewna, czy to był dobry pomysł. Może akurat wszystko pójdzie pomyślnie, Winchester'owie nie odkryją prawdy i nikt na tym nie ucierpi. A co jeśli wszystko się wyda? Przed oczami stanął jej obraz salonu w pensjonacie, który wygląda jak po istnej rzezi. W końcu to nie jest do przewidzenia, jak by zareagowali bracia na tę wiadomość, o ile już nie wiedzą, a tylko dobrze się kryją.
— Jeszcze nie — odpowiedziała Madeline, po czym ciężko westchnęła. — Trudna decyzja przed nami. Jak ich zaprosimy i będziemy udawać normalną rodzinkę bez żadnych tajemnic to nie będą mieli podejrzeń. Jak ich nie zaprosimy to będzie to trochę dziwne, nie? Tak jakbyśmy się bali, że coś odkryją i już jesteśmy na pierwszej liście podejrzanych, przynajmniej ja tak to widzę. 
— To spotkajcie się w Mystic Grillu albo tutaj — zaproponowała Bonnie. 
— Żartujesz sobie? To dopiero by było dla nich podejrzane! Jakby się bali ich zaprosić do domu, bo coś tam odkryją, chociaż to dom jak każdy inny. Tyle, że stary, trochę zakurzony — natknęła się na wzrok Madeline. — Nie obraź się kochana, ale taka prawda, kurzu tam ciut macie. Tak czy inaczej. Kolacja w jakiejś restauracji odpada, jest ryzyko — dokończyła.
     Madeline pokiwała głową przyznając rację nie Bonnie, tylko Caroline. Decyzję już znała i zamierzała ją przekazać Davinie, jak i pozostałym domownikom. Co u niektórych, a raczej u jednej osoby — zachwytu nie będzie. Damon musi się z tym pogodzić, ale powstała decyzja, która nie ulegnie już zmianie. Chyba, że Winchester'owie sami zrezygnują, co oczywiście było raczej nierealne. 

     Madeline w drodze do domu postanowiła zahaczyć jeszcze o sklep spożywczy. To, że byli wampirami — nie znaczy, że piją wyłącznie samą krew. Chwyciła za koszyk i ruszyła między regały, od czasu do czasu wkładając coś do koszyka. Zapatrzona na wypchane przeróżnymi produktami półki posuwała się do przodu, dopóki ktoś nie staną jej na drodze. To delikatnie zderzenie sprawiło, że wróciła na ziemię. Uniosła wzrok ku górze i lekko się uśmiechnęła. 
— Och, przepraszam Dean — wymamrotała speszona swoją nieuwagą. 
— Dawno się nie widzieliśmy — powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
     Przytaknęła twierdząco głową. Rzeczywiście, jakiś czas się nie widzieli. W między czasie, gdy on zbierał coś z półki, ona zilustrowała go szybko wzrokiem od góry do dołu. Był ubrany w jeansy, szary T-shirt, a do tego czarną koszulę. Odkąd pamięta, zawsze tak się ubierał. Uwielbiał koszule, to one przeważały w jego szafie. Po chwili odwróciła wzrok i chwyciła coś przypadkowego z półki i włożyła do koszyka. On zaś stał i się jej z zaciekawieniem przyglądał.
— Muszę uciekać dalej, trochę mi się śpieszy — skłamała, po czym go wyminęła. — Widzimy się na kolacji, któregoś dnia — rzuciła niewiele myśląc. 
— A dokładnie kiedy? Davina jeszcze nie dała nam znać — odwrócił się w jej stronę. — Tak w ogóle to przepraszam za to całe zamieszanie z tą kolacją, Sam bardzo chce poznać rodzinę Daviny, martwi się o nią — powiedział niepewnie, a za razem był też trochę tym onieśmielony.
— Dla nas to sama radość, żeby Was ugościć w naszym domu — rzuciła z uśmiechem i machnęła ręką. — Dam znać Davinie, żeby do Was zadzwoniła i ustalicie dzień, a tym czasem do zobaczenia — powiedziała znikając za regałami. 

     Madeline weszła do domu z pełnymi reklamówkami ledwo zamykając drzwi dłońmi, więc pomogła sobie nogą. Odwróciła się w stronę salonu, w którym siedzieli wszyscy domownicy, którzy patrzyli na jej poczynania.  
— No pewnie! Kobieta weszła do domu, obładowana ciężkimi od cholernego żarcia reklamówkami, ale żaden się nie rzuci, aby jej choć trochę pomóc. Nawet jakby któryś  zapytał, czy mi pomóc to by mi się lepiej trzymało te cholerne, ajj— warknęła, choć nie wiedzieć czego,  trochę ją to bawiło. — Do kogo ja mówię? W tym domu chyba nie ma mężczyzn. 
— Jesteś wampirem, więc — zaczął Damon — te reklamówki są prawie jak piórko. 
— Nie ważne, czy są lekkie, czy ciężkie, czy jestem wampirem — warknęła. — Trochę więcej ludzkich odruchów Damon! I to szczególnie wtedy, gdy Winchester'owie przyjdą na kolację — powiedziała kierując się w stronę kuchni.
     Wszyscy jak oparzeni poderwali się na równe nogi i podążyli za nią. Usiedli na wysokich krzesłach przy blacie patrząc jak wykłada zakupy na swoje miejsce. 
— Już ich zaprosiłaś? — zapytał Stefan biorąc z jednej z reklamówek jabłko. 
— Jeszcze nie, więc Davina — spojrzała na blondynkę — z łaski swojej. Idź do nich zadzwoń albo odwiedź ich i ustal z nimi datę kolacji, my się dostosujemy. 
     Harvelle delikatnie się uśmiechnęła, cieszyła się, ale miała też pewne obawy co do kolacji. Zeszła z krzesła i posłusznie poszła zrobić to co jej kazano. Uznała, że najlepiej będzie jak ustalą datę osobiście. 
     W wampirzym tempie skierowała się prosto do swojego pokoju. Wzięła błyskawiczny prysznic, po czym owinięta różowym ręcznikiem stanęła przed szafą. Wyciągnęła z niej pierwsze lepsze jeansy i bluzkę, którą dostała od Madeline i Caroline. Kiedy była już ubrana, usiadła przy swojej toaletce. Rozczesała swoje blond włosy i nakremowała twarz. Nigdy nie lubiła się malować, w sumie nawet tego nie potrzebowała, wolała pozostać naturalna. 
— Wychodzę! — krzyknęła do pozostałych, którzy najprawdopodobniej byli jeszcze w kuchni i wyszła z domu, kierując się od razu do swojego samochodu. 

     Zatrzymała się tuż przed domem Winchester'ów. Wysiadła z samochodu, po czym ruszyła w stronę furtki. Czuła się obserwowana, dlatego rozejrzała się niepewnie wkoło siebie. Zdziwił ją również fakt, że ukochana Impala Dean'a nie stała na podjeździe. Podeszła pod dom, wyciągnęła prawą rękę przed siebie i zadzwoniła do drzwi, a po chwili usłyszała znajomy głos za sobą.
— Witaj Davino — powiedział, a ona gwałtownie się odwróciła. — Nie spodziewałaś się mnie tutaj, prawda? — uśmiechnął się do niej szeroko. 
— O matko, Castiel — wypuściła powietrze z ust, po czym jej kąciki ust uniosły się ku górze. — Co Ty robisz w Mystic Falls? 
     Ten wyciągnął rękę przed siebie, skupił wzrok na drzwiach, które po chwili same z siebie się otworzyły. Przeniósł wzrok na dziewczynę i gestem dłoni zaprosił ją do środka. Ona posłusznie weszła do domu Winchester'ów, a on podążył za nią. Po chwili byli już w salonie.
— Sam i Dean niedługo tu będą — powiedział krótko. — Słyszałem, że przestałaś polować? Dziwi mnie to, wiesz? Zawsze miałaś do tego większy zapał niż bracia. 
— Polowanie? Po stracie matki to już nie to samo — odpowiedziała. — Nic nie jest takie jak wcześniej, Cass. I widzę, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. 
     Novak uśmiechnął się nikle i podszedł do okna. Davina zaś stała bez ruchu, przyglądała się poczynaniom starego znajomego. 
— Owszem, zdaję sobie z tego sprawę — rzucił po chwili milczenia. — Mieszkasz z wampirami, sama zostałaś wampirem — pokręcił głową na boki.
— Nie planowałam tego — powiedziała cicho. — Dobrze wiesz, że wolałabym je zabijać, ale w tej sytuacji nie mogę — dodała. — Widzę, że masz ochotę wydrzeć mi serce, więc proszę, nie krępuj się — zmierzyła go wzrokiem. 
     Castiel zaśmiał się mimowolnie, choć nie było w tym nic zabawnego. Pokręcił głową na prawo i lewo, po czym usiadł na fotelu i przypatrywał się dziewczynie. Bała się. Davina Harvelle pierwszy raz się bała. 
— Nie zabiję Cię — powiedział bardzo cicho, ale ona bez problemu go usłyszała. — Jakby tak dobrze nad tym pomyśleć to... teraz jesteś o wiele bardziej przydatna niż wcześniej — popatrzyła na niego pytającym wzrokiem. — Możesz bez problemu doprowadzić nas do wampirów, a my je zabijemy bez mrugnięcia okiem. Może zaczniemy od Twoich przyjaciół? — uśmiechnął się.
— Nie pozwolę Ci na to — warknęła. — Oni nie są tacy jak inni, różnią się od pozostałych. Mają uczucia, nie zabijają, są dobrzy, a...
     Nie było dane jej dokończyć, gdyż usłyszała podjeżdżającą Impalę na podjazd. Spojrzała na Novak'a, który daje się uśmiechał co ją drażniło. 
— Spokojnie, Winchester'owie się nie dowiedzą o tym — powiedział, po czym zniknął, a ona odetchnęła z ulgą, chociaż nie była pewna, czy to prawda co mówi.

     Nadszedł najmniej oczekiwany dzień kolacji. W salonie było już wszystko gotowe na przyjście dwóch braci Winchester. 
     Madeline stała przed lusterkiem przyglądając się sobie. Ubrana była w fioletową bluzkę w malutkie kwiatki, czarne legginsy i marynarkę. Na stopach widniały czarne szpilki. Jak dobrze, że nie robią mi się od nich pęcherze, pomyślała, co wywołało u niej nikły uśmiech. Usiadła przy toaletce, gdzie wykonała ostatnie poprawki w makijażu. Włosy przeczesała delikatnie palcami, po czym zarzuciła swoje fale na przód. Nagle usłyszała pukanie do drzwi, więc odwróciła się w ich stronę.
— Proszę — rzuciła niechętnie to słowo, a do środka wszedł Damon. 
     Wyglądał zwyczajnie, jak na co dzień, ale miał w sobie coś co zrobiło na niej małe wrażenie. Był ubrany cały na czarno, jak to on. T-shirt z rękawem trzy czwarte, ciemne jeansy. Włosy pozostawione w małym nieładzie, ale to zawsze dodawało mu uroku, tak jak ten kilkudniowy zarost. 
— Uważaj, bo się jeszcze we mnie zakochasz — powiedział robiąc obrót wokół własnej osi, a ona dopiero po chwili zrozumiała co robiła. — Gotowa? — zapytał będąc teraz już tuż za nią, gdzie po chwili położył swoje dłonie na jej ramionach i patrzył na jej piękne odbicie w lustrze toaletki.
     Nic nie odpowiedziała tylko pokiwała głową twierdząco. Ku jego zdziwieniu nawet nie odsunęła go od siebie, kiedy ją dotknął. A przeważnie zawsze tak robiła, kiedy byli sam na sam. Codziennie zaskakiwała go coraz bardziej. Jego ukochana po chwili wstała z krzesła i ruszyła do wyjścia z pokoju. Ten jednak złapał ją za rękę i nie dość mocnym pociągnięciem, przyciągnął ją do siebie. Niewiele myśląc objął ją w pasie, po czym złożył na jej wargach soczysty pocałunek, zanim zacznie mu uciekać, czy też się wyrywać. 
     Kiedy jego wargi połączyły się z jej, stała bez ruchu. Nie mogła wykonać żadnej prostej czynności. Nie oddała jednak pocałunku, dopiero po chwili odzyskała jakiegokolwiek odruchy. Położyła swoją dłoń na jego torsie i go odsunęła od siebie. Spojrzała prosto w jego stalowo-niebieskie oczy. 
— Nie rób tego, proszę — powiedziała cicho, po czym drgnęła słysząc głos z dołu.
Przyszli goście, czas zacząć przedstawienie.

• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • 
Witam, dzień dobry. Przybywam do Was z ostatnim rozdziałem w tym miesiącu. Następny na 100% pojawi się dopiero początkiem sierpnia, a to tylko dlatego, że już w środę jadę na wakacje! W końcu, tak długo na nie czekałam! Rozdział w ogóle mi się nie podoba, za dużo dialogów, ale uznałam, że były bardzo mi tu potrzebne. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, hm? Dodałam ten rozdział tylko dlatego, że przed dłuższy czas nic by się więcej nie pojawiło, ale i też dlatego, że miałam ochotę już 2 razy go skasować, bo moja wena poszła się topić. Zawiodła mnie, ponownie. Dlatego też wybaczcie, jeśli ten rozdział Waszym zdaniem okaże się denny. Zrozumiem to i proszę być szczerym w opiniach! 
A teraz przyszedł moment na moje do widzenia, więc miłych wakacji i widzimy się początkiem sierpnia wraz z nowym rozdziałem! :) Cześć!

16 komentarzy:

  1. Cześć ponownie ! :3
    Też widzę że otrzymasz czytelników w niepewności ale to dobrze <3 hehe ciekawie co tam się będzie chciało :D oj przestań, rozdział jest jak każdy świetny :D
    Życzę weny i miłego wyjazdu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba trzymać czytelników w napięciu :)
      Dziękuję bardzo :*

      Usuń
  2. Nie spodzewałam się,że Cas może być taki chamski czy Carolinne będzie zazdrosna o relacje Sama z Dawiną teraz mam mętlik w głowie bo nie wiem,którą dziewczynę wybrać dla Sama ale chyba Davinę szkoda,że nie pojadą do Nowego Orleanu gdzie Sam mugłby odnowić znajomość z Klausem bo się znają prawda pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś wyjadą, ale Sam nie będzie znał Klausa, więc nie ma tu mowy nawet o odnowieniu znajomości ;]
      Pozdrawiam i dziękuję!

      Usuń
  3. Castiel, ty chamie nieskrobany! Jak ty możesz?! A ja miałam cię za fajnego człeka xD
    Rozdział bardzo dobrze ci wyszedł. Nie mogę się doczekać spotkania. Będzie się działo :)
    Życzę dużo weny.
    All the love xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka trochę inna wersja Castiela :D
      Dziękuję bardzo :*

      Usuń
  4. Podzielam opinie pozostałych,jak mogłeś Cas? Ogólnie zaskakująco się patrzy na niego jako na inną zupełnie postać i to dlatego wszyscy są zapewne w szoku :D
    Caroline i Sam,podoba mi się ten pomysł :D
    Ciekawa jestem co też wydarzy się na kolacji.
    A no i co d rozdziału: To prawda,nie był jakiś wyjątkowy,ale skoro dialogi były ci tu potrzebne,to nie widzę żadnego problemu :)
    Dużo weny życzę w takim razie i do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam, żeby Castiel trochę odbierał w moim opowiadaniu od serialowego i chyba mi się to udało :)
      Oj nawet potrzebne były i nie jestem z tego zadowolona, ale cóż poradzić? :(
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Hejka :3
    Dobra, zacznę może od tego, że jeszcze nie jestem na tym poziomie Supernatural, w którym pojawia się Castiel, więc wybacz, ale na razie nie wypowiem się na jego temat. :D
    Jak pisałam gdzieś wcześniej (albo chyba pisałam) jestem strasznie ciekawa tej kolacji. Sam i Dean to sprytne bestie i coś czuję, że połapią ziale już dostali wskazówkę.
    Relacja Madeline z Damonem wciąż mnie zaskakuje i wciąż uważam, że to coś naprawdę skomplikowanego, ale na swój sposób uroczego. Niekwestionowanie wolę jednak Made z Deanem. :D

    Co do Twojej weny i opinii o rozdziale - uwierz mi, doskonale rozumiem Twoje rozdrażnienie. Moja wena aktualnie też tonie, zresztą sama widzisz, ani na jednym, ani na drugim blogu nic się nie pojawia.
    Życzę więc dużo czasu i jej nawrotu, żebyś przy następnym rozdziale nie miała sobie nic do zarzucenia! :*
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madeline i Damon mnie sama zaskakują, kiedy jestem w trakcie czytania od początku rozdziału :D A dziwne, bo sama to pisze, ale trochę komplikacji nie zaszkodzi :)
      Dziękuję bardzo, Tobie też życzę powrotu weny!

      Usuń
  6. Cześć! ;3
    W końcu udało mi się zdobyć trochę czasu na przeczytanie tego rozdziału! :)
    Cieszę się, że po naszej rozmowie, jednak udało Ci się coś napisać i to coś to jest naprawdę coś fajnego. :D (pomieszałam, wiem)
    Rozdział bardzo mi się spodobał. :) Lubię Madeline z Damon'em, ale lubię ją też z Dean'em :O i co teraz? ;D
    Co do Castiel'a, hm... wydaje mi się, że nie kłamie i że nie powie prawdy Sam'owi i Dean'owi - oby!
    Strasznie spodobał mi się opis ubrania Mad, ponieważ wyobraziłam sobie Ninę z tymi falami i w tych szpilkach z leginsami aww *_*
    Okey! To teraz tylko czekam na tą kolację! Nie mogę się doczekać!
    Życzę Ci dużo weny! i dużo czasu! <3
    Pozdrawiam,
    toporagno! ;3
    xoxo

    wiecznie-skryty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!
      Przyznam szczerze, że rozmowa z Tobą na prawdę mi pomogła, a tu taki tego mały efekt powstał :)
      Sama mam taki sam problem jak Ty. Lubię relacje Damona z Madeline, ale i też jej z Dean'em. Aż cholerka wie co począć i jak co poprowadzić :D Ale... DAM RADĘ!
      Dziękuję bardzo!

      Usuń
  7. Kolacja zapowiadała się ciekawie, bo w końcu narwany Damon i łowcy, pełni podejrzeń? Tykająca bomba...
    Castiel mnie wkurzył, chciał wykorzystać Davinę... Eh, chyba z tym panem się nie polubimy.
    Czekam na pełną relację z uroczej kolacyjki :D
    Pozdrawiam
    Dellirah
    http://short-stories-dellirah.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Właśnie jestem w trakcie pisania o tej kolacji i strasznie opornie mi to idzie, a chcę aby wyszła dobrze. Teraz tykającą bombą jestem ja, bo się zaczynam denerwować na to, że w ogóle tą kolację wymyśliłam :D hahaha
      Dziękuję bardzo! :)

      Usuń
  8. Boże! Jak ja nie lubię kiedy trzymasz mnie w napięciu. Chcę już wiedzieć co dalej...
    Kurna, tak się cieszyłam że pojawił się Castiel, ale chyba przestanę się cieszyć :/
    Kom krótki ale internet mam tylko na chwilę, bo na tym odludziu chyba nikt nie wie co to jest -,-
    Pozdrawiam i życzę weny ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W napięciu trzeba trzymać! :)
      Oj, Castiel nie jest aż taki zły, na jakiego wygląda :)
      Też miałam problem z internetem, tam gdzie byłam, więc rozumiem doskonale, ale wytrwałam!
      Pozdrawiam, życzę miłych wakacji, bo podejrzewam, że na nich jesteś! I oczywiście dziękuję! :)

      Usuń